Rozmowa z EWĄ KULESZĄ, generalnym inspektorem ochrony danych osobowych
"Wprost": - Mamy ustawę o ochronie danych osobowych, a wciąż nie powstało prawo o wolnym dostępie do informacji. Czy nie kłóci się to ze standardami demokratycznego państwa?
Ewa Kulesza: - To paradoks, że wprowadzono w życie ustawę o ochronie danych osobowych, a nie ma ustawy o dostępie do informacji. Ta pierwsza jest poza tym często nieprzyzwoicie wykorzystywana. Służy jako pretekst do odmowy udzielania wszelkich informacji. I to nie tylko dziennikarzom. Wykorzystuje się ją negatywnie - do zablokowania dostępu do wszelkich informacji. Celują w tym zwłaszcza samorządy. Nie chcą ujawniać zarobków, diet radnych czy kosztów delegacji zagranicznych. Odmawia się - z powołaniem na ustawę - policji i różnym urzędom. Dochodzi wręcz do absurdów: wydział jednego z urzędów wojewódzkich zapytał nas, czy może udzielić informacji innemu wydziałowi tego samego urzędu.
- Czy ochrona danych i wolny dostęp do informacji nie są z sobą sprzeczne?
- Moim zdaniem, nie. W tej chwili nie ma równowagi, nie ma jasności, jakie dane mogą być udostępniane w taki sposób, by nie naruszało to na przykład prawa do prywatności. Poza tym brak ustawy o wolności informacji sprawia mojemu urzędowi wiele kłopotów. Działamy bowiem czasem na wyrost, wchodząc nawet w rolę Naczelnego Sądu Administracyjnego czy Sądu Najwyższego. Zdarza się, że muszę interpretować przepisy, bowiem jakiś urząd nie chce się poddać kontroli NIK, powołując się na ustawę o ochronie danych osobowych.
- Projekty ustawy o wolności dostępu do informacji przewidują powołanie urzędu rzecznika wolności informacji. Będzie pani z nim konkurować czy współpracować?
- Ten problem rozstrzygały już kraje zachodnie, np. Niemcy. Ostatecznie uznano, że lepiej powierzyć obie dziedziny jednej osobie. Moim zdaniem, w Polsce można powołać urząd rzecznika wolności informacji. Dokładne określenie kompetencji obu urzędów w przepisach prawnych pozwoliłoby uniknąć konfliktów. A jeśli dochodziłoby do sporów, można je rozstrzygnąć w sądzie.
- Jakie informacje powinny być bezwzględnie chronione?
- Bezwzględną granicą jest prywatność, nawet gdy chodzi o osoby publiczne.
- Czy dziennikarze mają prawo opisać i sfotografować dom wybudowany przez urzędnika lub polityka za pieniądze, których pochodzenia nie potrafi on udokumentować?
- W takich sytuacjach nie dopatrywałabym się naruszenia prawa przez dziennikarzy, bowiem takie informacje czy zdjęcia niewątpliwie miałyby związek z funkcją publiczną urzędnika. Prasa sprawuje w końcu także funkcję kontrolną.
- A co z prywatnymi przedsiębiorcami? To oni bardzo często nerwowo reagują na jakąkolwiek wzmiankę w prasie. Czy ich prywatność także powinna być bezwzględnie chroniona?
- W Polsce potrzebna jest dyskusja na ten temat. Na ile te osoby są publiczne, a na ile prywatne? Z jednej strony, prowadzenie prywatnej firmy czy jej dochody są sprawą prywatną. Z drugiej strony, ci ludzie zawierają kontrakty międzynarodowe, które często mają wpływ na życie tysięcy, a nawet milionów osób.
- Urzędy i prywatne firmy odmawiają udzielania informacji, ale same wymagają od klientów bardzo szczegółowych informacji i danych. Czy nie mamy tu do czynienia z dyktatem silniejszego?
- To prawda. Jestem w sporze z operatorami sieci komórkowych, żądającymi od klientów danych z dowodów osobistych. Ale ten konflikt rozstrzygnie dopiero sąd. Natomiast do walki z podmiotami, które nie chronią należycie posiadanych przez siebie baz danych, brakuje mi, niestety, odpowiednich instrumentów prawnych. Hiszpański rzecznik może w takim wypadku wymierzyć karę do
600 tys. euro. Ja nie mogę.
- Osobom dzwoniącym do informacji telefonicznej odmawia się podania poszukiwanego przez nich numeru. Czy ustawa o ochronie danych osobowych nie prowadzi do absurdu?
- Moim zdaniem, ustawa się sprawdziła. Z Telekomunikacją Polską SA spieramy się od dawna. Zaczęło się od tego, że firma ta - powołując się na ustawę - nie chciała wydawać książek telefonicznych. Udowodniliśmy im, że to ich prawny obowiązek. Od tego czasu TP SA zaczęła mnożyć przeszkody w udzielaniu informacji.
- Co ma zrobić obywatel, któremu odmawia się udzielenia informacji?
- Może wnieść skargę do mojego urzędu. Wtedy wszczynamy postępowanie. Jeśli skarga ma podstawę prawną, wydajemy decyzję obligującą posiadacza spornej informacji do jej ujawnienia.
Ewa Kulesza: - To paradoks, że wprowadzono w życie ustawę o ochronie danych osobowych, a nie ma ustawy o dostępie do informacji. Ta pierwsza jest poza tym często nieprzyzwoicie wykorzystywana. Służy jako pretekst do odmowy udzielania wszelkich informacji. I to nie tylko dziennikarzom. Wykorzystuje się ją negatywnie - do zablokowania dostępu do wszelkich informacji. Celują w tym zwłaszcza samorządy. Nie chcą ujawniać zarobków, diet radnych czy kosztów delegacji zagranicznych. Odmawia się - z powołaniem na ustawę - policji i różnym urzędom. Dochodzi wręcz do absurdów: wydział jednego z urzędów wojewódzkich zapytał nas, czy może udzielić informacji innemu wydziałowi tego samego urzędu.
- Czy ochrona danych i wolny dostęp do informacji nie są z sobą sprzeczne?
- Moim zdaniem, nie. W tej chwili nie ma równowagi, nie ma jasności, jakie dane mogą być udostępniane w taki sposób, by nie naruszało to na przykład prawa do prywatności. Poza tym brak ustawy o wolności informacji sprawia mojemu urzędowi wiele kłopotów. Działamy bowiem czasem na wyrost, wchodząc nawet w rolę Naczelnego Sądu Administracyjnego czy Sądu Najwyższego. Zdarza się, że muszę interpretować przepisy, bowiem jakiś urząd nie chce się poddać kontroli NIK, powołując się na ustawę o ochronie danych osobowych.
- Projekty ustawy o wolności dostępu do informacji przewidują powołanie urzędu rzecznika wolności informacji. Będzie pani z nim konkurować czy współpracować?
- Ten problem rozstrzygały już kraje zachodnie, np. Niemcy. Ostatecznie uznano, że lepiej powierzyć obie dziedziny jednej osobie. Moim zdaniem, w Polsce można powołać urząd rzecznika wolności informacji. Dokładne określenie kompetencji obu urzędów w przepisach prawnych pozwoliłoby uniknąć konfliktów. A jeśli dochodziłoby do sporów, można je rozstrzygnąć w sądzie.
- Jakie informacje powinny być bezwzględnie chronione?
- Bezwzględną granicą jest prywatność, nawet gdy chodzi o osoby publiczne.
- Czy dziennikarze mają prawo opisać i sfotografować dom wybudowany przez urzędnika lub polityka za pieniądze, których pochodzenia nie potrafi on udokumentować?
- W takich sytuacjach nie dopatrywałabym się naruszenia prawa przez dziennikarzy, bowiem takie informacje czy zdjęcia niewątpliwie miałyby związek z funkcją publiczną urzędnika. Prasa sprawuje w końcu także funkcję kontrolną.
- A co z prywatnymi przedsiębiorcami? To oni bardzo często nerwowo reagują na jakąkolwiek wzmiankę w prasie. Czy ich prywatność także powinna być bezwzględnie chroniona?
- W Polsce potrzebna jest dyskusja na ten temat. Na ile te osoby są publiczne, a na ile prywatne? Z jednej strony, prowadzenie prywatnej firmy czy jej dochody są sprawą prywatną. Z drugiej strony, ci ludzie zawierają kontrakty międzynarodowe, które często mają wpływ na życie tysięcy, a nawet milionów osób.
- Urzędy i prywatne firmy odmawiają udzielania informacji, ale same wymagają od klientów bardzo szczegółowych informacji i danych. Czy nie mamy tu do czynienia z dyktatem silniejszego?
- To prawda. Jestem w sporze z operatorami sieci komórkowych, żądającymi od klientów danych z dowodów osobistych. Ale ten konflikt rozstrzygnie dopiero sąd. Natomiast do walki z podmiotami, które nie chronią należycie posiadanych przez siebie baz danych, brakuje mi, niestety, odpowiednich instrumentów prawnych. Hiszpański rzecznik może w takim wypadku wymierzyć karę do
600 tys. euro. Ja nie mogę.
- Osobom dzwoniącym do informacji telefonicznej odmawia się podania poszukiwanego przez nich numeru. Czy ustawa o ochronie danych osobowych nie prowadzi do absurdu?
- Moim zdaniem, ustawa się sprawdziła. Z Telekomunikacją Polską SA spieramy się od dawna. Zaczęło się od tego, że firma ta - powołując się na ustawę - nie chciała wydawać książek telefonicznych. Udowodniliśmy im, że to ich prawny obowiązek. Od tego czasu TP SA zaczęła mnożyć przeszkody w udzielaniu informacji.
- Co ma zrobić obywatel, któremu odmawia się udzielenia informacji?
- Może wnieść skargę do mojego urzędu. Wtedy wszczynamy postępowanie. Jeśli skarga ma podstawę prawną, wydajemy decyzję obligującą posiadacza spornej informacji do jej ujawnienia.
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.