Politycy rzadko odwiedzają wirtualną rzeczywistość
Wybierając swoich przedstawicieli do Sejmu, stosujemy zupełnie inne kryteria niż pracodawcy szukający kandydatów do pracy. Trudno bowiem znaleźć jakąkolwiek "umysłową" pracę bez umiejętności obsługi komputera. Tymczasem wielu parlamentarzystów szczyci się tym, iż nie korzysta z komputera i Internetu - i nie można powiedzieć, że przez to gorzej wykonują parlamentarną pracę. - Komputery są dla sekretarek - podsumowuje Jan Maria Rokita, poseł AWS. Sytuacja być może zmieni się w trakcie wyborów parlamentarnych, gdy politycy, aby dotrzeć do młodych, będą poszukiwać nowoczesnych form komunikacji, zakładać internetowe strony, uczestniczyć w chatach i wirtualnych spotkaniach.
Fascynacja komputerem i Internetem jest niezależna od politycznej opcji. Najbardziej zagorzałym fanem komputerowych programów jest Marian Krzaklewski, przewodniczący AWS i NSZZ "Solidarność". - Pracowałem na komputerze już w roku 1968, wtedy miał on rozmiary szafy, zajmował niemal cały pokój - wspomina Krzaklewski. Posłowie AWS skarżą się nawet, że zleca on komputerowi do rozwiązania zbyt wiele politycznych problemów. Słynny program, dzielący parytety w AWS, był tematem nie kończących się dyskusji i narzekań. Marian Krzaklewski tłumaczy, że z braku czasu rzadko surfuje po Internecie. Współpracownicy przyznają jednak, że fascynują go wszystkie nowoczesne formy komunikacji. Na chata organizowanego przez internetowy dodatek do "Wprost" nie trzeba było go namawiać.
Piotr Żak, rzecznik Klubu Parlamentarnego AWS - jak informują jego współpracownicy - rzadziej korzysta z komputera jako narzędzia pracy, a częściej jako "maszyny do odreagowania stresów". Preferuje przy tym gry uchodzące za prehistoryczne: sapera lub pasjans. Z informacji uzyskanych w biurze prasowym AWS, w czasie sejmowych przerw najczęściej korzystają z Internetu posłowie Kosma Złotowski, Tomasz Wełnicki, Adam Bielan.
Wśród polityków Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego nie wszyscy posłowie są tak konserwatywni jak Jan Maria Rokita, prezes partii, który dotychczas pisze wyłącznie piórem, czy Jacek Janiszewski, przyznający, że jego czteroletni syn osiągnął już większą niż on biegłość w posługiwaniu się komputerem. Były szef SKL Mirosław Styczeń korzysta z Internetu nawet w czasie podróży - łączy się przez telefon komórkowy, a odbiera informacje laptopem. Poseł Styczeń często zagląda na sejmowe strony, aby ściągnąć potrzebne mu druki i ustawy. Jego zdaniem, na poselskich pulpitach powinny zostać zainstalowane monitory, tak aby każdy poseł miał dostęp do interesujących go materiałów. - Najczęściej zaglądam na strony zachodnich partii, przede wszystkim CDU i CSU - dodaje Styczeń. Poseł ma swoją stronę sieciową, na której oprócz życiorysu i podstawowych informacji zamieszczone są ważniejsze wystąpienia. Poseł Andrzej Wojtyła, także z SKL, korzysta z Internetu, lecz częściej poszukuje wiadomości z zakresu medycyny, a nie polityki. Z wykształcenia jest lekarzem i wydaje także medyczny biuletyn.
- Doceniam znaczenie Internetu, w trakcie najbliższych miesięcy zamierzamy zbudować sieć ułatwiającą porozumienie pomiędzy regionami naszej partii. Sam jednak nie chcę tracić czasu - tłumaczy prezes Rokita. Przypomina, że choć jest bardzo konserwatywny, nie ma nie tylko komputera, ale też telefonu komórkowego, to przecież w czasie, gdy był szefem URM, doprowadził do jego komputeryzacji.
Michał Kamiński, poseł AWS-ZChN, przyznaje, że surfuje niezbyt często. Internet najbardziej ceni sobie, gdy jest za granicą, bo tylko w taki sposób może przeczytać polskie gazety. Jerzy Widzyk, obecnie minister transportu, polityk RS AWS, także nieczęsto korzysta z cyberprzestrzeni. - Gdy jednak byłem szefem kancelarii premiera, często zachęcałem swoich pracowników do posługiwania się Internetem - dodaje.
W Unii Wolności najwięksi zwolennicy i entuzjaści sieci to Tadeusz Syryjczyk, były minister transportu, i Andrzej Potocki, rzecznik Klubu Parlamentarnego UW. - W komputerze ma wszystko: sieci dróg i połączeń kolejowych w całej Europie, wszystkie swoje przemówienia. Kiedy przygotowuje się do publicznych wystąpień, często korzysta z Internetu - ujawnia Adrian Furgalski, były doradca ministra. Mirosław Czech, sekretarz generalny UW, mówi, że najczęściej zagląda na strony WWW innych partii. - Gdy mam trochę wolnego czasu, szukam informacji o nowinkach technicznych, ale z drugiej strony interesują mnie też historyczne opracowania - dodaje.
Janusz Lewandowski, były minister przekształceń własnościowych, także polityk UW, porównuje zdobycie umiejętności internauty do zdania egzaminu na prawo jazdy. - W późnym wieku to nie jest łatwe - żartuje. Jerzy Wierchowicz, przewodniczący Klubu Parlamentarnego UW, nie daje już sobie szans. Pogodził się z myślą, że jest komputerowym inwalidą. - Dość często korzystam z Internetu, ale proszę o pomoc mojego 18-letniego syna, licealistę - przyznaje Wierchowicz.
Władysław Frasyniuk, poseł UW z Wrocławia, zaczyna dzień od przejrzenia informacji zamieszczanych w sieciowym wydaniu serwisu Polskiej Agencji Prasowej. Często korzysta też z internetowej poczty. - Nie na wszystkie e-maile odpowiadam, ale szefowa mojego biura zawsze pilnuje, żeby na te ważne odpisać - mówi Frasyniuk.
Od niedawna swoje strony internetowe ma Jan Olszewski, przewodniczący Ruchu Odbudowy Polski, kandydat na prezydenta. Wyglądają one jednak na przygotowywane pospiesznie, bez specjalnego pomysłu: zdjęcie, życiorys, jakieś wystąpienie i często pokazujący się napis: "strona w przygotowaniu".
Andrzej Urbańczyk, poseł SLD, niegdyś rzecznik klubu parlamentarnego sojuszu, obecnie redaktor naczelny "Trybuny", sam nie korzysta z Internetu, przyznaje jednak, że jego asystenci są fanatykami sieci. Urbańczyk rzadko korzysta nawet z komputera, gdyż najbardziej lubi pisać teksty ręcznie. Mówi, że trochę się boi Internetu: - To ocean informacji, którego nikt nie kontroluje, nawet ludzka mądrość - dodaje. Zastrzega jednak, że nie jest to tęsknota za cenzurą. - Na różnych naradach SLD często rozmawiamy o roli Internetu w życiu partii, jej popularyzowaniu - mówi Michał Tober, rzecznik prasowy sojuszu. Według niego, największymi zwolennikami globalnej sieci w SLD są Marek Borowski i Włodzimierz Cimoszewicz.
Także związkowcy często zaglądają do Internetu. Kajus Augustyniak, rzecznik NSZZ "Solidarność", korzysta z elektronicznej poczty i serwisu PAP. Wchodzi też na internetowe strony radiostacji, aby przeczytać spisane wywiady. Kopalnią informacji o działalności związków zawodowych na Zachodzie są ich strony WWW. - Wiele haseł sprawdzam w internetowej encyklopedii; okazuje się to prostsze niż przejście do sąsiedniego pokoju i wertowanie opasłych tomów. Bardzo przydatne są też informacje zamieszczane na sejmowych stronach - mówi Augustyniak.
Każda partia ma swoje wirtualne strony. Najczęściej można na nich znaleźć statut, oficjalne informacje, skład władz krajowych. Dzięki linkom możemy też trafić na indywidualne witryny niektórych polityków. Gospodarze stron nie zawsze jednak wykorzystują możliwości, jakie daje Internet, i rzadko wprowadzają zmiany. Strony PSL są chyba jeszcze bardziej nudne niż rzeczywiste życie tej partii. Z kolei w AWS dzieje się aż nazbyt wiele, ale po internetowych witrynach nie widać tego. Nawet strona przedstawiająca władze akcji nie była przez kilka miesięcy aktualizowana, choć sporo się w tym czasie zmieniło. Na stronach SLD jeszcze w połowie czerwca w okienku nowości opisywane są wydarzenia z maja.
Dotychczas tylko strony Unii Wolności są codziennie aktualizowane. Jeśli w którymś z porannych, radiowych programów wywiadu udzielał polityk unii, kilka godzin później zapis tej rozmowy możemy przeczytać w Internecie. - Wywiady telewizyjne, emitowane najczęściej w godzinach wieczornych, zamieszczamy następnego dnia - mówi Artur Janas z krajowego biura UW.
Politycznym liderom wydaje się, że wystarczy utworzyć strony WWW i jak w reklamowym sloganie już idzie się z czasem, postępem i nowoczesnością. Tymczasem powinna się nimi zajmować stała redakcja, tak aby nowe fakty i opinie pojawiały się na nich natychmiast. W przeciwnym razie nie będzie warto na nie zaglądać.
Fascynacja komputerem i Internetem jest niezależna od politycznej opcji. Najbardziej zagorzałym fanem komputerowych programów jest Marian Krzaklewski, przewodniczący AWS i NSZZ "Solidarność". - Pracowałem na komputerze już w roku 1968, wtedy miał on rozmiary szafy, zajmował niemal cały pokój - wspomina Krzaklewski. Posłowie AWS skarżą się nawet, że zleca on komputerowi do rozwiązania zbyt wiele politycznych problemów. Słynny program, dzielący parytety w AWS, był tematem nie kończących się dyskusji i narzekań. Marian Krzaklewski tłumaczy, że z braku czasu rzadko surfuje po Internecie. Współpracownicy przyznają jednak, że fascynują go wszystkie nowoczesne formy komunikacji. Na chata organizowanego przez internetowy dodatek do "Wprost" nie trzeba było go namawiać.
Piotr Żak, rzecznik Klubu Parlamentarnego AWS - jak informują jego współpracownicy - rzadziej korzysta z komputera jako narzędzia pracy, a częściej jako "maszyny do odreagowania stresów". Preferuje przy tym gry uchodzące za prehistoryczne: sapera lub pasjans. Z informacji uzyskanych w biurze prasowym AWS, w czasie sejmowych przerw najczęściej korzystają z Internetu posłowie Kosma Złotowski, Tomasz Wełnicki, Adam Bielan.
Wśród polityków Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego nie wszyscy posłowie są tak konserwatywni jak Jan Maria Rokita, prezes partii, który dotychczas pisze wyłącznie piórem, czy Jacek Janiszewski, przyznający, że jego czteroletni syn osiągnął już większą niż on biegłość w posługiwaniu się komputerem. Były szef SKL Mirosław Styczeń korzysta z Internetu nawet w czasie podróży - łączy się przez telefon komórkowy, a odbiera informacje laptopem. Poseł Styczeń często zagląda na sejmowe strony, aby ściągnąć potrzebne mu druki i ustawy. Jego zdaniem, na poselskich pulpitach powinny zostać zainstalowane monitory, tak aby każdy poseł miał dostęp do interesujących go materiałów. - Najczęściej zaglądam na strony zachodnich partii, przede wszystkim CDU i CSU - dodaje Styczeń. Poseł ma swoją stronę sieciową, na której oprócz życiorysu i podstawowych informacji zamieszczone są ważniejsze wystąpienia. Poseł Andrzej Wojtyła, także z SKL, korzysta z Internetu, lecz częściej poszukuje wiadomości z zakresu medycyny, a nie polityki. Z wykształcenia jest lekarzem i wydaje także medyczny biuletyn.
- Doceniam znaczenie Internetu, w trakcie najbliższych miesięcy zamierzamy zbudować sieć ułatwiającą porozumienie pomiędzy regionami naszej partii. Sam jednak nie chcę tracić czasu - tłumaczy prezes Rokita. Przypomina, że choć jest bardzo konserwatywny, nie ma nie tylko komputera, ale też telefonu komórkowego, to przecież w czasie, gdy był szefem URM, doprowadził do jego komputeryzacji.
Michał Kamiński, poseł AWS-ZChN, przyznaje, że surfuje niezbyt często. Internet najbardziej ceni sobie, gdy jest za granicą, bo tylko w taki sposób może przeczytać polskie gazety. Jerzy Widzyk, obecnie minister transportu, polityk RS AWS, także nieczęsto korzysta z cyberprzestrzeni. - Gdy jednak byłem szefem kancelarii premiera, często zachęcałem swoich pracowników do posługiwania się Internetem - dodaje.
W Unii Wolności najwięksi zwolennicy i entuzjaści sieci to Tadeusz Syryjczyk, były minister transportu, i Andrzej Potocki, rzecznik Klubu Parlamentarnego UW. - W komputerze ma wszystko: sieci dróg i połączeń kolejowych w całej Europie, wszystkie swoje przemówienia. Kiedy przygotowuje się do publicznych wystąpień, często korzysta z Internetu - ujawnia Adrian Furgalski, były doradca ministra. Mirosław Czech, sekretarz generalny UW, mówi, że najczęściej zagląda na strony WWW innych partii. - Gdy mam trochę wolnego czasu, szukam informacji o nowinkach technicznych, ale z drugiej strony interesują mnie też historyczne opracowania - dodaje.
Janusz Lewandowski, były minister przekształceń własnościowych, także polityk UW, porównuje zdobycie umiejętności internauty do zdania egzaminu na prawo jazdy. - W późnym wieku to nie jest łatwe - żartuje. Jerzy Wierchowicz, przewodniczący Klubu Parlamentarnego UW, nie daje już sobie szans. Pogodził się z myślą, że jest komputerowym inwalidą. - Dość często korzystam z Internetu, ale proszę o pomoc mojego 18-letniego syna, licealistę - przyznaje Wierchowicz.
Władysław Frasyniuk, poseł UW z Wrocławia, zaczyna dzień od przejrzenia informacji zamieszczanych w sieciowym wydaniu serwisu Polskiej Agencji Prasowej. Często korzysta też z internetowej poczty. - Nie na wszystkie e-maile odpowiadam, ale szefowa mojego biura zawsze pilnuje, żeby na te ważne odpisać - mówi Frasyniuk.
Od niedawna swoje strony internetowe ma Jan Olszewski, przewodniczący Ruchu Odbudowy Polski, kandydat na prezydenta. Wyglądają one jednak na przygotowywane pospiesznie, bez specjalnego pomysłu: zdjęcie, życiorys, jakieś wystąpienie i często pokazujący się napis: "strona w przygotowaniu".
Andrzej Urbańczyk, poseł SLD, niegdyś rzecznik klubu parlamentarnego sojuszu, obecnie redaktor naczelny "Trybuny", sam nie korzysta z Internetu, przyznaje jednak, że jego asystenci są fanatykami sieci. Urbańczyk rzadko korzysta nawet z komputera, gdyż najbardziej lubi pisać teksty ręcznie. Mówi, że trochę się boi Internetu: - To ocean informacji, którego nikt nie kontroluje, nawet ludzka mądrość - dodaje. Zastrzega jednak, że nie jest to tęsknota za cenzurą. - Na różnych naradach SLD często rozmawiamy o roli Internetu w życiu partii, jej popularyzowaniu - mówi Michał Tober, rzecznik prasowy sojuszu. Według niego, największymi zwolennikami globalnej sieci w SLD są Marek Borowski i Włodzimierz Cimoszewicz.
Także związkowcy często zaglądają do Internetu. Kajus Augustyniak, rzecznik NSZZ "Solidarność", korzysta z elektronicznej poczty i serwisu PAP. Wchodzi też na internetowe strony radiostacji, aby przeczytać spisane wywiady. Kopalnią informacji o działalności związków zawodowych na Zachodzie są ich strony WWW. - Wiele haseł sprawdzam w internetowej encyklopedii; okazuje się to prostsze niż przejście do sąsiedniego pokoju i wertowanie opasłych tomów. Bardzo przydatne są też informacje zamieszczane na sejmowych stronach - mówi Augustyniak.
Każda partia ma swoje wirtualne strony. Najczęściej można na nich znaleźć statut, oficjalne informacje, skład władz krajowych. Dzięki linkom możemy też trafić na indywidualne witryny niektórych polityków. Gospodarze stron nie zawsze jednak wykorzystują możliwości, jakie daje Internet, i rzadko wprowadzają zmiany. Strony PSL są chyba jeszcze bardziej nudne niż rzeczywiste życie tej partii. Z kolei w AWS dzieje się aż nazbyt wiele, ale po internetowych witrynach nie widać tego. Nawet strona przedstawiająca władze akcji nie była przez kilka miesięcy aktualizowana, choć sporo się w tym czasie zmieniło. Na stronach SLD jeszcze w połowie czerwca w okienku nowości opisywane są wydarzenia z maja.
Dotychczas tylko strony Unii Wolności są codziennie aktualizowane. Jeśli w którymś z porannych, radiowych programów wywiadu udzielał polityk unii, kilka godzin później zapis tej rozmowy możemy przeczytać w Internecie. - Wywiady telewizyjne, emitowane najczęściej w godzinach wieczornych, zamieszczamy następnego dnia - mówi Artur Janas z krajowego biura UW.
Politycznym liderom wydaje się, że wystarczy utworzyć strony WWW i jak w reklamowym sloganie już idzie się z czasem, postępem i nowoczesnością. Tymczasem powinna się nimi zajmować stała redakcja, tak aby nowe fakty i opinie pojawiały się na nich natychmiast. W przeciwnym razie nie będzie warto na nie zaglądać.
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.