Grają jak nigdy, strzelają mnóstwo goli. Europejski futbol, przy którym chcieli majstrować fachowcy od ulepszania przepisów, obronił się sam. Euro 2000 to najciekawszy turniej piłkarski ostatnich dziesięciu lat. W Wielkiej Brytanii podczas jednego spotkania przed telewizorami zasiadło 17 mln osób. W Polsce najciekawsze mecze w grupach przyciągały 4 mln kibiców. Zamiast gry na remis zobaczyli otwartą, przebojową piłkę i gole zdobywane w ostatnich sekundach meczów. Czy futbol krytykowany za to, że stał się schematyczną, siłową, bezduszną i brutalną grą, rodzi się dziś na nowo? - W ostatnich latach piłka traciła, bo stawała się zbyt nudna. Sytuacja zrobiła się na tyle niebezpieczna, że chciano podać ostre antybiotyki. Okazało się jednak, że gorączka minęła, a organizm wyleczył się sam. Piłkarze i trenerzy zrozumieli, że jeśli nie porwą widzów, ich dochodowa gra prędzej czy póĽniej ustąpi pola koszykówce lub lekkoatletyce - uważa Michał Listkiewicz, szef PZPN. Choć koszty utrzymania klubów i piłkarzy sięgnęły w Europie granic absurdu, piłkarze, trenerzy i działacze długo bronili status quo. Wszystko ma jednak swoje granice - przynajmniej poza Polską. Euro 2000 może oznaczać koniec ery antyfutbolu. Jeśli wkrótce trenerzy będą mogli dokonać w trakcie meczu więcej zmian zawodników, jeżeli ograniczy się przepis o spalonym i wprowadzi czasowe kary (jak w hokeju), za dwa lata podczas mistrzostw świata w Azji mogą paść kolejne rekordy, a fani futbolu amerykańskiego może wreszcie zaczną się interesować prawdziwą piłką.
Więcej możesz przeczytać w 27/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.