To pismo nie będzie już szło pod rękę z politykami, z jakimikolwiek politykami. O politykach będziemy pisać i będziemy z nimi rozmawiać, ale oni sami pisać już u nas nie będą. Zachowamy dystans wobec wszystkich. Nie będziemy mieć żadnych wahań, gdy trzeba będzie nawet bardzo ostro krytykować, ani oporów, gdy warto będzie kogoś pochwalić. Zauważamy więc na dzień dobry, że premier Tusk odrobił lekcję Włodzimierza Cimoszewicza i zdał egzamin powodziowy, tak jak wcześniej zdał egzamin Leszka Millera, gdy wybuchła afera hazardowa. Jednocześnie pytamy, czy odrobił on lekcję Tadeusza Mazowieckiego i przeprowadzi niezbędne reformy, od reformy finansów publicznych poczynając. To pytanie stanie się być może jeszcze bardziej aktualne, gdy nie będziemy mieli na szczytach władzy w Polsce tandemu liderów Tusk – Kaczyński. Dla dziennikarzy ekscytującego, ale z politycznego punktu widzenia – dysfunkcjonalnego.
Nawiasem mówiąc, w obecnej kampanii prezydenckiej, tak innej niż wszystkie poprzednie, PiS próbuje zastosować manewr sprzed prawie trzech lat. Wtedy Jarosław Kaczyński nie chciał przez dłuższy czas debatować z Donaldem Tuskiem, mówiąc, że debatować to on będzie, ale z Aleksandrem Kwaśniewskim, bo woli mówić z szefem niż z zastępcą. Pomysł był zresztą świetny i być może byłby skuteczny, gdyby decydując się w końcu na debatę z Donaldem Tuskiem, Kaczyński dobrej taktyki nie porzucił. PiS zdesperowane stagnacją notowań swego prezesa próbuje teraz wywyższyć poniżanego wcześniej Tuska do rangi męża stanu, oczywiście oczywistej w wypadku samego Kaczyńskiego. Ale robi to wyłącznie po to, by do roli pomagiera sprowadzić Bronisława Komorowskiego. Każe się nam więc już wierzyć nie tylko w przemianę prezesa, lecz także w sprawną współpracę duetu Tusk – Kaczyński. Cóż, tak wielkich zasobów wiary nie powinno się oczekiwać nawet od narodu ludzi wierzących. Skoro czekają nas wybory wiceprezydenckie, czyli wyścig o drugie miejsce w politycznej hierarchii, to i zwolennicy, i przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego zgodzą się pewnie, że kto jak kto, ale Kaczyński na „drugiego" się nie nadaje. A w każdym razie z całą pewnością nie w tym duecie. Pomysł PiS więc nie wypali, tym bardziej że pojawienie się w ostatnich dniach całkiem skutecznego kandydata – Bronisława Tuska – uprawdopodobniło zwycięstwo kandydata Platformy.
Na razie Bronisław Tusk jest na fali, przeszedł w sumie suchą stopą po wielkiej wodzie i zepchnął w cień milczącego generalnie prezesa. Stało się tak, bo druga już katastrofa unicestwiła w dużym stopniu dyskretny powab milczenia Jarosława Kaczyńskiego po katastrofie pierwszej. Sęk w tym, że nawet prawdopodobnie zbliżająca się definitywna odpowiedź na pytanie o wyborczą skuteczność PO we wszelkich wyborach w żaden sposób nie przekreśli pytania o zdolność tej partii do robienia ze zdobytej władzy właściwego użytku. Minione dwa i pół roku sensu zadawania tego pytania niestety nie przekreśliły.
Zakrętem wracam do „Wprost". Obietnica zmiany, którą tu składam, w przeciwieństwie do innych zmian oferowanych w tym sezonie nie rodzi po Państwa stronie ryzyka typu: zaufamy, a jak się pomylimy, to na pięć lat umarł w butach. „Wprost” będzie się zmieniał z tygodnia na tydzień i z łatwością Państwo te zmiany zauważą. Wystarczy co tydzień sprawdzać. Parafrazując autorów znanego kiedyś programu telewizyjnego – naprawdę będzie warto.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.