Nikt, kto w 2003 r. ustawił się w króciutkiej, bo liczącej dokładnie 399 osób kolejce po ferrari enzo, nie patrzył na ten samochód jak na inwestycję. Auto kosztowało ponad 650 tys. dolarów i miało przede wszystkim odurzać technologią i osiągami. Tymczasem okazało się jedynym samochodem na świecie, który po wyjechaniu z salonu nie tylko nie stracił na wartości, ale jeszcze na niej zyskał. I to niemało. Kto kupił to ferrari, już następnego dnia bez trudu mógł je sprzedać, zarabiając na czysto 100 tys. dolarów. A jeżeli mimo to je zatrzymał, to dzisiaj mógłby je sprzedać za 1,5 mln dolarów.
Takich rarytasów, i to nie tylko w świecie motoryzacji, jest znacznie więcej. Wie o tym każdy, kto kolekcjonuje znaczki, monety, książki czy obrazy. Jego hobby jest także formą oszczędzania. I to mniej ryzykowną niż na przykład fundusze inwestycyjne lub indywidualna gra na giełdzie. Nie należy jednak zapominać, że sztuka także jest towarem i systematycznie zyskuje na wartości. A w szczególności tzw. polska sztuka dawna, czyli ta powstała przed 1945 r. Na przykład obraz „Awangarda myśliwska" Alfreda Wierusza Kowalskiego w 2001 r. został sprzedany prawie za 300 tys. zł, a w marcu 2008 r. właściciel odsprzedał go za niemal 1,4 mln zł. Co ciekawe, muzealne eksponaty nabierają wartości znacznie wolniej niż dzieła mniej znanych twórców, którzy dopiero stają się modni. Ich prace potrafią podrożeć w ciągu 2-3 lat nawet dziesięciokrotnie. Trzeba tylko wiedzieć, co wybrać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.