Wydarzenie: POLSKA
Do Polski przyjeżdża z koncertami orkiestra Filharmonii Nowojorskiej. Istnieje już od 158 lat, a muzycy występowali pod batutą takich mistrzów, jak Gustav Mahler, Arturo Toscanini, Leonard Bernstein czy Zubin Mehta. Filharmonicy zaprezentowali się polskiej publiczności na żywo po raz pierwszy w roku 1992, kiedy odbywali europejskie tournée z okazji swego stupięćdziesięciolecia.
Tym razem muzycy odwiedzą trzy polskie miasta. 27 czerwca wystąpili w Filharmonii Krakowskiej (koncert był transmitowany przez telebim na Rynku Głównym) w ramach cyklu "Wielkie Wykona-nia Festiwalu Kraków 2000, następnego dnia dają koncert w warszawskim Teatrze Wielkim, a 29 czerwca - we wrocławskiej Hali Ludowej (w ramach uroczystych obchodów Millenium Wrocławia, a zarazem Międzynarodowego Śląskiego Festiwalu Muzycznego "Porozumienie"). Zagrają pod kierownictwem obecnego szefa, wybitnego dyrygenta niemieckiego Kurta Masura, który przewodzi im od 1991 r. (Brzeg nad Odrą jest jego miastem rodzinnym). Publiczność jest przez nowojorczyków traktowana zawsze bardzo poważnie. Kurt Masur mówi, że stara się wykonywać z orkiestrą utwory, które są lub staną się dla słuchaczy ważne - chce ich raczej wzruszać, niż dostarczać im rozrywki. Koncerty w Polsce kończą europejskie tournée nowojorskich filharmoników, obejmujące 17 koncertów w 12 miastach europejskich, m.in. w Londynie, Paryżu i Amsterdamie. Ta podróż jest jednym z projektów związanych z obchodami roku 2000, a także z dwudziestoleciem współpracy z wiernym sponsorem, jakim jest dla orkiestry Citibank.
Wydarzenie: Świat
Mirosław Bałka - jeden z bardziej znanych w świecie współczesnych artystów polskich - wystawia obecnie swe prace równolegle w Modern Tate w Londynie oraz w pałacach Luwru w Musée des Arts Décoratifs. W Paryżu podczas ekspozycji zatytułowanej "Absolut Ego" wraz z szesnastoma twórcami europejskiej sztuki awangardowej pokazuje dzieła wyrażające artystyczne "ja". Bałka do tematu podszedł nadzwyczaj dosłownie. Do wymiarów swego ciała dostosował wielkość pawilonu, w którym prezentowane są jego prace. Zawieszone na ścianach rysunki są nieco nadpalone - to ślad po pożarze studia artysty w 1993 r. Powszechne jednak zdumienie wśród zwiedzających ekspozycję wzbudza wysypana na podłodze sól. Jedni zastanawiają się, czy w ogóle wchodzić do sali, inni, by zbytnio jej nie pokalać (albo nie niszczyć sobie butów), zdejmują obuwie i pozostawiają je na progu. Bałka w ten sposób przewartościował symbol "soli ziemi", niegdyś najbardziej drogocennego minerału. - To suchy pot - tłumaczy. Ocalałe rysunki symbolizować zaś mają ulotność trudu ludzkiego. Próżność i znikomość tego, co dokonujemy w życiu doczesnym, wyraża również odtwarzane nagranie wideo - na monitorze telewizyjnym ustawionym w narożniku, pozostającym niejako na uboczu ekspozycji, widać dłonie przesypujące proch. - Po każdym takim ruchu część substancji wysypuje się na ziemię, wymyka się - zwraca uwagę Bałka. Instalacja ta jest swego rodzaju autografem artysty złożonym na prośbę kuratorów wystawy, którzy chcieli, by każdy z twórców własnoręcznie opisał swój pawilon. Sala Bałki w odróżnieniu od pozostałych stanowi rodzaj rebusu - wszystkie elementy wystawy uzupełniają się, tworząc rozwiązanie, choć jednocześnie są autonomiczne. Największą wartością tego rebusu jest refleksja. Czy aby wszystko, co robimy, jest rzeczywiście ulotne, nic nie pozostanie? Na tym tle całkiem beztrosko prezentują się prace Javiera Mariscala. Wśród bibelotów sztuki disignerskiej prezentowanej w jego pawilonie rzuca się w oczy rozłożona na ziemi makata zapełniona ludzikami, które przypominają postacie z komiksów. Ten hiszpański artysta, twórca Cobiego - maskotki Olimpiady w Barcelonie, pracował na początku swej kariery artystycznej jako twórca komiksów. Potem zajął się projektowaniem przemysłowym i odzieżowym, malarstwem i animacją. Jak wielu należących do europejskiej awangardy nie uznaje granic w wyrażaniu swojej sztuki. Sam zwierza się, że jego sztukę trudno zdefiniować: "Disignerzy mówią mi: 'przecież ty jesteś malarzem', malarze: 'jesteś świetnym projektantem mebli', ci z kolei: 'dlaczego nie zajmiesz się tylko komiksem, to jest to, co robisz najlepiej'". Mariscal niewątpliwie przyciąga poczuciem humoru i bogatą kolorystyką swych prac. Innym ekscentrycznym twórcą obecnym w pałacach Luwru jest Chris Ofili, znany przede wszystkim z tego, że obala konwencję fanzinów i komiksów (obrazy "Kapitan Gówno" czy "Legenda Czarnych Gwiazd"). Ośmiesza pochodzący z lat 70. styl super-bohaterów odzianych w zawadiackie peleryny i buty. W odróżnieniu od współczesnej awangardy chce tworzyć coś, co "byłoby naprawdę piękne w oglądaniu". Do rangi dzieła sztuki postanowił więc podnieść również odchody słonia, zbierane w londyńskim zoo i zasuszone. Stanowią one znak rozpoznawczy jego obrazów. "Same odchody słonia są innym rodzajem piękna. Chcę łączyć piękno malarstwa z jawnym konceptem brzydoty" - twierdzi. Wypada tylko wyartykułować "Och!" - zdaniem Ofiliego - słówko na tyle dekoracyjne, co używane w sensie negatywnym, które jednak dla artysty jest jednym z największych komplementów.
Płyta
This Time Around" to nowy album amerykańskiego rodzeństwa Hanson. Nastolatki zdążyły ich już pokochać. Tym razem bracia Hanson nie proponują prostych piosenek, ale dojrzałe rockowe kawałki. Brzmią jak Bon Jovi, choć może nieco delikatniej. Wokalnie nie ustępują najlepszym boysbandom, a ballada "Save Me" z pewnością będzie przebojem.
Więcej możesz przeczytać w 27/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.