Nowa grupa zawodowa - ludzie bez zawodu
W ubiegłym roku 155 tys. Polaków podjęło pracę sezonową - wynika z danych Krajowego Urzędu Pracy. W rzeczywistości jest ich znacznie więcej. Co dziesiąty dorosły Polak przyznaje się do wykonywania dodatkowej pracy wakacyjnej.
Można już mówić w Polsce o nowej grupie zawodowej - o pracownikach sezonowych, spotykających się przed urzędami zatrudnienia lub na nieoficjalnych giełdach pracy. Podejmują się każdego zajęcia - byle przetrwać zimę. Wielu "sezonowych" stara się o legalną pracę. Kalkulują: jeżeli w ciągu półtora roku przepracują dwanaście miesięcy, ponownie uzyskują prawo do zasiłku.
Niestety, w Polsce nie organizuje się jeszcze dużych wielotygodniowych imprez sportowych ani trwających kilka miesięcy wystaw. Do ich obsługi potrzebne są tysiące ludzi. Na przykład na wystawie Expo 2000 w Hanowerze sezonową pracę znajdzie ponad 30 tys. osób.
Kto ma w naszym kraju największe szanse na sezonową pracę? Odpowiedź brzmi - każdy, ale... Praca jest prosta i każdy może ją wykonywać, lecz nie na każdym można polegać. W pracy sezonowej nie kwalifikacje decydują, lecz rzetelność. Może właśnie dlatego najbardziej poszukiwani są niezdemoralizowani bezrobociem uczniowie i studenci. Można ich zatrudnić na kilka miesięcy, ponadto pracodawca nie musi odprowadzać składki ZUS. Zarobki uczących się z reguły nie przekraczają 1000 zł. Głównie z myślą o młodzieży Ochotniczy Hufiec Pracy na ten sezon wakacyjny przygotował ok. 52 tys. miejsc pracy. O jedno skierowanie ubiega się średnio pięć osób. W czasie ubiegłorocznych wakacji OHP gwarantował pracę netto od 500 zł do 1400 zł miesięcznie. Często oferowano także darmowe noclegi i wyżywienie.
Wielu chętnych czeka na ofertę przed studenckimi spółdzielniami pracy. Te proponują najczęściej dorywcze zajęcia dla mężczyzn, takie jak przeprowadzki (dniówka do 150 zł) i mycie okien (10-20 zł za okno). Studentki mogą się zatrudnić jako baby-sitters. Za godzinę opieki nad dzieckiem otrzymują 4-5 zł netto.
- Rynek pracy sezonowej zmienia się. Coraz częściej pracodawcy pytają o doświadczenie. Istotne są nie tyle umiejętności, ile sam fakt, że dana osoba wcześniej pracowała. Firmy unikają urzędów pośrednictwa w obawie, że trafią na ludzi notorycznie bezrobotnych i unikających ciężkiej pracy. Jeżeli jednak zaproponowany przez urząd pracownik sprawdzi się, ma zapewnione zajęcie przez kilka kolejnych wakacji - mówi Zygmunt Jeżewski, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Poznaniu. Państwowe instytucje omija się też, żeby nie płacić składek ZUS. Robotnik sezonowy zwykle pracuje na czarno. Szacuje się, że urzędy pośrednictwa pomagają w tworzeniu zaledwie co dziesiątego miejsca pracy w okresie wiosenno-letnim.
Bez problemu pracę dostanie dobry murarz czy cieśla. Są regiony, w których znalezienie latem brygady budowlanej graniczy z cudem. Do prac sezonowych poszukuje się także osób ze znajomością języków obcych, informatyków, kucharzy, kelnerów. Na nich czeka najwięcej propozycji.
Gdzie można nieźle zarobić? Od lat wśród młodzieży popularnym zajęciem jest mycie szyb samochodowych. Godzinny zarobek sięga 30 zł. Dochody i konkurencja są tak duże, że zdobycie pracy na stacji benzynowej możliwe jest tylko dzięki protekcji. Z reguły też trzeba oddać ajentowi przynajmniej trzecią część zysku. Około 20 zł za godzinę (łącznie z napiwkami) jest w stanie zarobić pracowity kelner w letnim ogródku. Tutaj także najczęściej trafiają protegowani pracownicy. Do finansowej elity mogą się zaliczać sprzedawcy okularów. W upalny dzień, znajdując 40-50 klientów, zarabiają nawet 300 zł brutto.
Znacznie mniej dostają studenci wyższych szkół pedagogicznych, którzy stali się niemal etatowymi wychowawcami na koloniach. W ich wypadku wystarczającym magnesem jest 700-800 zł na miesiąc, darmowe zakwaterowanie i zdobywanie doświadczenia w pracy z młodzieżą. Wyższe wynagrodzenie (1200-1400 zł) otrzymują nauczyciele, którzy często pełnią funkcje kierowników kolonii i obozów.
Na drogach przebiegających przez tereny leśne można spotkać osoby oferujące jagody. Kilogram jagód kosztuje 7-10 zł. Sprawna osoba jest w stanie uzbierać w ciągu ranka i sprzedać do końca dnia nawet 10 kg jagód. Zbieranie runa leśnego dla wielu wiejskich rodzin stanowi istotne wsparcie finansowe. Coraz mniej osób zatrudnia się natomiast przy zbiorze owoców i warzyw ze względu na niskie stawki - 30 zł dziennie uchodzi za wysoki zarobek. Nie jest też łatwo znaleźć ratowników. Kilkusetzłotowa pensja, darmowe zakwaterowanie i jedzenie nie są już wystarczającym magnesem.
Jeszcze kilka lat temu praca sezonowa kojarzyła się z kolejną kampanią żniwną, wykopkową, buraczaną i cukrowniczą. Gospodarka rynkowa stworzyła nową grupę zawodową, napędzającą ekonomię w okresach największego nawet wakacyjnego przestoju.
Można już mówić w Polsce o nowej grupie zawodowej - o pracownikach sezonowych, spotykających się przed urzędami zatrudnienia lub na nieoficjalnych giełdach pracy. Podejmują się każdego zajęcia - byle przetrwać zimę. Wielu "sezonowych" stara się o legalną pracę. Kalkulują: jeżeli w ciągu półtora roku przepracują dwanaście miesięcy, ponownie uzyskują prawo do zasiłku.
Niestety, w Polsce nie organizuje się jeszcze dużych wielotygodniowych imprez sportowych ani trwających kilka miesięcy wystaw. Do ich obsługi potrzebne są tysiące ludzi. Na przykład na wystawie Expo 2000 w Hanowerze sezonową pracę znajdzie ponad 30 tys. osób.
Kto ma w naszym kraju największe szanse na sezonową pracę? Odpowiedź brzmi - każdy, ale... Praca jest prosta i każdy może ją wykonywać, lecz nie na każdym można polegać. W pracy sezonowej nie kwalifikacje decydują, lecz rzetelność. Może właśnie dlatego najbardziej poszukiwani są niezdemoralizowani bezrobociem uczniowie i studenci. Można ich zatrudnić na kilka miesięcy, ponadto pracodawca nie musi odprowadzać składki ZUS. Zarobki uczących się z reguły nie przekraczają 1000 zł. Głównie z myślą o młodzieży Ochotniczy Hufiec Pracy na ten sezon wakacyjny przygotował ok. 52 tys. miejsc pracy. O jedno skierowanie ubiega się średnio pięć osób. W czasie ubiegłorocznych wakacji OHP gwarantował pracę netto od 500 zł do 1400 zł miesięcznie. Często oferowano także darmowe noclegi i wyżywienie.
Wielu chętnych czeka na ofertę przed studenckimi spółdzielniami pracy. Te proponują najczęściej dorywcze zajęcia dla mężczyzn, takie jak przeprowadzki (dniówka do 150 zł) i mycie okien (10-20 zł za okno). Studentki mogą się zatrudnić jako baby-sitters. Za godzinę opieki nad dzieckiem otrzymują 4-5 zł netto.
- Rynek pracy sezonowej zmienia się. Coraz częściej pracodawcy pytają o doświadczenie. Istotne są nie tyle umiejętności, ile sam fakt, że dana osoba wcześniej pracowała. Firmy unikają urzędów pośrednictwa w obawie, że trafią na ludzi notorycznie bezrobotnych i unikających ciężkiej pracy. Jeżeli jednak zaproponowany przez urząd pracownik sprawdzi się, ma zapewnione zajęcie przez kilka kolejnych wakacji - mówi Zygmunt Jeżewski, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Poznaniu. Państwowe instytucje omija się też, żeby nie płacić składek ZUS. Robotnik sezonowy zwykle pracuje na czarno. Szacuje się, że urzędy pośrednictwa pomagają w tworzeniu zaledwie co dziesiątego miejsca pracy w okresie wiosenno-letnim.
Bez problemu pracę dostanie dobry murarz czy cieśla. Są regiony, w których znalezienie latem brygady budowlanej graniczy z cudem. Do prac sezonowych poszukuje się także osób ze znajomością języków obcych, informatyków, kucharzy, kelnerów. Na nich czeka najwięcej propozycji.
Gdzie można nieźle zarobić? Od lat wśród młodzieży popularnym zajęciem jest mycie szyb samochodowych. Godzinny zarobek sięga 30 zł. Dochody i konkurencja są tak duże, że zdobycie pracy na stacji benzynowej możliwe jest tylko dzięki protekcji. Z reguły też trzeba oddać ajentowi przynajmniej trzecią część zysku. Około 20 zł za godzinę (łącznie z napiwkami) jest w stanie zarobić pracowity kelner w letnim ogródku. Tutaj także najczęściej trafiają protegowani pracownicy. Do finansowej elity mogą się zaliczać sprzedawcy okularów. W upalny dzień, znajdując 40-50 klientów, zarabiają nawet 300 zł brutto.
Znacznie mniej dostają studenci wyższych szkół pedagogicznych, którzy stali się niemal etatowymi wychowawcami na koloniach. W ich wypadku wystarczającym magnesem jest 700-800 zł na miesiąc, darmowe zakwaterowanie i zdobywanie doświadczenia w pracy z młodzieżą. Wyższe wynagrodzenie (1200-1400 zł) otrzymują nauczyciele, którzy często pełnią funkcje kierowników kolonii i obozów.
Na drogach przebiegających przez tereny leśne można spotkać osoby oferujące jagody. Kilogram jagód kosztuje 7-10 zł. Sprawna osoba jest w stanie uzbierać w ciągu ranka i sprzedać do końca dnia nawet 10 kg jagód. Zbieranie runa leśnego dla wielu wiejskich rodzin stanowi istotne wsparcie finansowe. Coraz mniej osób zatrudnia się natomiast przy zbiorze owoców i warzyw ze względu na niskie stawki - 30 zł dziennie uchodzi za wysoki zarobek. Nie jest też łatwo znaleźć ratowników. Kilkusetzłotowa pensja, darmowe zakwaterowanie i jedzenie nie są już wystarczającym magnesem.
Jeszcze kilka lat temu praca sezonowa kojarzyła się z kolejną kampanią żniwną, wykopkową, buraczaną i cukrowniczą. Gospodarka rynkowa stworzyła nową grupę zawodową, napędzającą ekonomię w okresach największego nawet wakacyjnego przestoju.
Więcej możesz przeczytać w 28/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.