Panika wybuchła na posiedzeniu rady miejskiej w Jarocinie po naszej ostatniej publikacji na temat wielkopolskiej ośmiornicy ("Wielkopolska ośmiornica", nr 27)
Atmosferę podgrzało aresztowanie jednego z podejrzanych o udział w przestępstwie. Do redakcji zgłosili się nowi świadkowie, gotowi przekazać nie ujawnione dotychczas informacje.
Przypomnijmy - kilka osób i związany z nimi łańcuszek firm (głównie z Jarocina) wyłudziło z banków, rządowych agencji oraz od różnych spółek ponad pół miliarda złotych. Duża część tych pieniędzy trafiła najprawdopodobniej na konto w szwajcarskim banku. Wedle nowych świadków, interesy grupy sięgają Nowego Jorku, Wiednia, Kijowa, Zurychu i wiążą się z handlem zbożem, artykułami spożywczymi, a najprawdopodobniej także bronią i transferami pieniędzy do tzw. rajów podatkowych.
Tej skali oszustwa nie byłyby możliwe bez politycznego wsparcia (chodzi co najmniej o dwóch byłych ministrów i kilku byłych i obecnych parlamentarzystów), bez milczącego lub jawnego przyzwolenia urzędników państwowych (na przykład przedstawicieli rządowych agencji), bankowców, urzędników samorządowych. A to oznacza przełożenie przestępczych działań na struktury państwa. Właśnie dlatego użyliśmy określenia "ośmiornica". Skądinąd jest interesujące, że wielu urzędników samorządowych w Jarocinie i okolicach było lub jest ściśle związanych z negatywnymi bohaterami opisywanej przez nas afery. Okazało się przy tym, że lokalna społeczność przynajmniej od dziesięciu miesięcy wiedziała o różnych bezprawnych działaniach opisanych przez nas osób, lecz w sprawie tej panowało zastanawiające milczenie. Mało tego - o "dziwnych" interesach Tadeusza S. wiedziano od lat, a mimo to miał on i wciąż ma wielki wpływ na to, co działo się w regionie i nie tylko tam.
Równie zastanawiające jest to, że spółki wyłudzające ogromne sumy nie traciły biznesowej wiarygodności, wręcz przeciwnie - rozszerzały swoje interesy. Co mają w tej sprawie do powiedzenia urzędy kontroli skarbowej, delegatura Najwyższej Izby Kontroli, lokalne władze samorządowe i policja? Mieszkańcy Jarocina, z którymi rozmawialiśmy po ukazaniu się artykułu, nie wierzą w skuteczność prawa. Mówią, iż układ obejmuje tyle osób, że będą się one teraz wspierać, stwarzać sobie wzajemnie alibi. A problem dotyczy nie tylko Jarocina: skoro w tym niewielkim wielkopolskim mieście mógł powstać działający bezkarnie przez kilka lat układ, którego uczestnicy wyłudzili sumy porównywalne z rocznym budżetem policji, to i w innych częściach Polski mogło się dziać podobnie. Dowodziłoby to, że skala korupcji jest w naszym kraju wręcz niewyobrażalna, a swoboda dysponowania publicznym groszem - przerażająca. O nowych wątkach sprawy wielkopolskiej ośmiornicy poinformujemy czytelników "Wprost".
Przypomnijmy - kilka osób i związany z nimi łańcuszek firm (głównie z Jarocina) wyłudziło z banków, rządowych agencji oraz od różnych spółek ponad pół miliarda złotych. Duża część tych pieniędzy trafiła najprawdopodobniej na konto w szwajcarskim banku. Wedle nowych świadków, interesy grupy sięgają Nowego Jorku, Wiednia, Kijowa, Zurychu i wiążą się z handlem zbożem, artykułami spożywczymi, a najprawdopodobniej także bronią i transferami pieniędzy do tzw. rajów podatkowych.
Tej skali oszustwa nie byłyby możliwe bez politycznego wsparcia (chodzi co najmniej o dwóch byłych ministrów i kilku byłych i obecnych parlamentarzystów), bez milczącego lub jawnego przyzwolenia urzędników państwowych (na przykład przedstawicieli rządowych agencji), bankowców, urzędników samorządowych. A to oznacza przełożenie przestępczych działań na struktury państwa. Właśnie dlatego użyliśmy określenia "ośmiornica". Skądinąd jest interesujące, że wielu urzędników samorządowych w Jarocinie i okolicach było lub jest ściśle związanych z negatywnymi bohaterami opisywanej przez nas afery. Okazało się przy tym, że lokalna społeczność przynajmniej od dziesięciu miesięcy wiedziała o różnych bezprawnych działaniach opisanych przez nas osób, lecz w sprawie tej panowało zastanawiające milczenie. Mało tego - o "dziwnych" interesach Tadeusza S. wiedziano od lat, a mimo to miał on i wciąż ma wielki wpływ na to, co działo się w regionie i nie tylko tam.
Równie zastanawiające jest to, że spółki wyłudzające ogromne sumy nie traciły biznesowej wiarygodności, wręcz przeciwnie - rozszerzały swoje interesy. Co mają w tej sprawie do powiedzenia urzędy kontroli skarbowej, delegatura Najwyższej Izby Kontroli, lokalne władze samorządowe i policja? Mieszkańcy Jarocina, z którymi rozmawialiśmy po ukazaniu się artykułu, nie wierzą w skuteczność prawa. Mówią, iż układ obejmuje tyle osób, że będą się one teraz wspierać, stwarzać sobie wzajemnie alibi. A problem dotyczy nie tylko Jarocina: skoro w tym niewielkim wielkopolskim mieście mógł powstać działający bezkarnie przez kilka lat układ, którego uczestnicy wyłudzili sumy porównywalne z rocznym budżetem policji, to i w innych częściach Polski mogło się dziać podobnie. Dowodziłoby to, że skala korupcji jest w naszym kraju wręcz niewyobrażalna, a swoboda dysponowania publicznym groszem - przerażająca. O nowych wątkach sprawy wielkopolskiej ośmiornicy poinformujemy czytelników "Wprost".
Więcej możesz przeczytać w 28/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.