Testem na swobodę wypowiedzi jest tolerancja wobec poglądów, które często nas oburzają i niepokoją
Gazeta promująca jednego z morderców księdza Popiełuszki nie może liczyć na sympatię szerokiej opinii publicznej, choć zapewne znajdą się ludzie, którzy ją kupią i uznają za swoją. Problem zaczyna się wówczas, gdy prywatne opinie zamieniają się w urzędowe decyzje instytucji, które w tej sprawie w ogóle nie powinny zabierać głosu. Tak właśnie stało się z łódzkim tygodnikiem "Fakty i Mity" - Ruch SA odmówił dalszego kolportażu tego pisma. Na naszym rynku to dla gazety wyrok śmierci.
Grzegorz Dittrich, zastępca dyrektora Ruchu SA, stwierdził: "Powodem naszego stanowiska są uwarunkowania ekonomiczne, wynikające bezpośrednio z niskiej sprzedawalności pisma, a tym samym jego braku rentowności dla dystrybutora". Uzasadnienie to wywołało poważne zastrzeżenia. Redaktor naczelny i wydawca "Faktów i Mitów" stwierdzili, że "nie ulega wątpliwości, iż decyzja Ruchu o odmowie kolportażu jest decyzją polityczną, ideologiczną i światopoglądową". Ich zdaniem, kierujący tą firmą działacze ZChN przystąpili do demontażu rynku prasowego, podejmując próbę eliminacji tytułów niewygodnych dla rządzącego dziś obozu politycznego.
Argumenty przedstawiane przez wydawców "Faktów i Mitów" brzmią sensownie. Gazeta programowo antyklerykalna, atakująca Kościół, księży i wiele narodowych świętości z pewnością nie mogła się cieszyć sympatią polityków ZChN. Jeśli zatem podłożem decyzji była niechęć do gazety, można uznać ją za zamach na wolność prasy. Podważa ona bowiem art. 3 prawa prasowego, zabraniający pracownikom kolportażu ograniczania i utrudniania sprzedaży gazet "z powodu ich linii programowej albo treści". Takie stanowisko zajęły Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Izba Wydawców Prasy oraz Sekcja Polska Stowarzyszenia Dziennikarzy Europejskich.
Nasz niepokój wywołało odmienne niż zazwyczaj zachowanie Ruchu. Praktyka jest bowiem taka, że gdy sprzedaż jakiegoś tytułu staje się zbyt mało opłacalna, kolporter wzywa wydawcę na negocjacje. Konstrukcja umów zawieranych przez Ruch SA właściwie wyklucza możliwość ponoszenia przez tę firmę strat, gdyż zarabia ona zarówno na sprzedaży gazet, jak i na tym, że ich nie sprzedała.
Ruch obejmuje swą działalnością ponad 60 proc. rynku sprzedaży prasy w Polsce, jest więc potentatem, przed którym drżą najwięksi wydawcy. Ulegają oni różnym dyktatom firmy, w tym reglamentacji nakładu oddawanego do kolportażu konkurencji. Ze zmiennym szczęściem walczą też z Ruchem o kierowanie gazety do sprzedaży tam, gdzie zainteresowanie nią jest największe. Warto pamiętać, że art. 15 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji zabrania m.in. nieuzasadnionego i zróżnicowanego traktowania niektórych klientów. Oznacza to, że Ruch łamie przepisy tej ustawy, jeśli ze względów ekonomicznych odmawia kolportażu "Faktów i Mitów", a bez protestu sprzedaje inne nie przynoszące zysku gazety.
Wszyscy zazwyczaj walczą z ochotą o wolność prasy. Kłopoty zaczynają się wówczas, gdy idzie o prawa tych, którzy nas złoszczą. Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie w swych wyrokach tłumaczył, że prawdziwym testem naszego zamiłowania dla wolności jest to, czy potrafimy obdarzyć nią tych, z którymi się nie zgadzamy.
Test ten zdajemy z dużym trudem. Na konferencję prasową w sprawie "Faktów i Mitów"przybyło trzech dziennikarzy, z czego dwóch chciało się jedynie umocnić w swych wcześniejszych przekonaniach. Relacje ukazały się pod tytułami: "Polityczna decyzja Ruchu - rąbać niewiernych" ("Trybuna") i "Nieopłacalne plugastwo" ("Nasz Dziennik"). To drugie pismo zaatakowało pryncypialnie, pisząc: "Dla dyrektora Centrum Monitoringu Wolności Prasy Andrzeja Goszczyńskiego istotniejsza jest wolność słowa niż zamieszczane tam treści, niejednokrotnie bluźniercze i obraźliwe". Tak, wolność słowa jest dla mnie najważniejsza. Jeśli zaś miałaby podlegać ograniczeniom, to ze strony sądu, a nie pospolitego ruszenia różnych obrońców moralności.
Dziennikarze reprezentujący Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich odcinają się od naszego stanowiska, twierdząc, że "Fakty i Mity" nie podlegają żadnym występnym represjom, ponieważ "Ruch nie jest jedynym kolporterem na rynku". Chciałbym im uświadomić, że władza w państwie przechodzi z rąk do rąk. Jutro może się znaleźć w rękach, które zapragną zniszczyć waszą gazetę. Czy dopiero wtedy będziecie krzyczeć w obronie wolności?
Grzegorz Dittrich, zastępca dyrektora Ruchu SA, stwierdził: "Powodem naszego stanowiska są uwarunkowania ekonomiczne, wynikające bezpośrednio z niskiej sprzedawalności pisma, a tym samym jego braku rentowności dla dystrybutora". Uzasadnienie to wywołało poważne zastrzeżenia. Redaktor naczelny i wydawca "Faktów i Mitów" stwierdzili, że "nie ulega wątpliwości, iż decyzja Ruchu o odmowie kolportażu jest decyzją polityczną, ideologiczną i światopoglądową". Ich zdaniem, kierujący tą firmą działacze ZChN przystąpili do demontażu rynku prasowego, podejmując próbę eliminacji tytułów niewygodnych dla rządzącego dziś obozu politycznego.
Argumenty przedstawiane przez wydawców "Faktów i Mitów" brzmią sensownie. Gazeta programowo antyklerykalna, atakująca Kościół, księży i wiele narodowych świętości z pewnością nie mogła się cieszyć sympatią polityków ZChN. Jeśli zatem podłożem decyzji była niechęć do gazety, można uznać ją za zamach na wolność prasy. Podważa ona bowiem art. 3 prawa prasowego, zabraniający pracownikom kolportażu ograniczania i utrudniania sprzedaży gazet "z powodu ich linii programowej albo treści". Takie stanowisko zajęły Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Izba Wydawców Prasy oraz Sekcja Polska Stowarzyszenia Dziennikarzy Europejskich.
Nasz niepokój wywołało odmienne niż zazwyczaj zachowanie Ruchu. Praktyka jest bowiem taka, że gdy sprzedaż jakiegoś tytułu staje się zbyt mało opłacalna, kolporter wzywa wydawcę na negocjacje. Konstrukcja umów zawieranych przez Ruch SA właściwie wyklucza możliwość ponoszenia przez tę firmę strat, gdyż zarabia ona zarówno na sprzedaży gazet, jak i na tym, że ich nie sprzedała.
Ruch obejmuje swą działalnością ponad 60 proc. rynku sprzedaży prasy w Polsce, jest więc potentatem, przed którym drżą najwięksi wydawcy. Ulegają oni różnym dyktatom firmy, w tym reglamentacji nakładu oddawanego do kolportażu konkurencji. Ze zmiennym szczęściem walczą też z Ruchem o kierowanie gazety do sprzedaży tam, gdzie zainteresowanie nią jest największe. Warto pamiętać, że art. 15 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji zabrania m.in. nieuzasadnionego i zróżnicowanego traktowania niektórych klientów. Oznacza to, że Ruch łamie przepisy tej ustawy, jeśli ze względów ekonomicznych odmawia kolportażu "Faktów i Mitów", a bez protestu sprzedaje inne nie przynoszące zysku gazety.
Wszyscy zazwyczaj walczą z ochotą o wolność prasy. Kłopoty zaczynają się wówczas, gdy idzie o prawa tych, którzy nas złoszczą. Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie w swych wyrokach tłumaczył, że prawdziwym testem naszego zamiłowania dla wolności jest to, czy potrafimy obdarzyć nią tych, z którymi się nie zgadzamy.
Test ten zdajemy z dużym trudem. Na konferencję prasową w sprawie "Faktów i Mitów"przybyło trzech dziennikarzy, z czego dwóch chciało się jedynie umocnić w swych wcześniejszych przekonaniach. Relacje ukazały się pod tytułami: "Polityczna decyzja Ruchu - rąbać niewiernych" ("Trybuna") i "Nieopłacalne plugastwo" ("Nasz Dziennik"). To drugie pismo zaatakowało pryncypialnie, pisząc: "Dla dyrektora Centrum Monitoringu Wolności Prasy Andrzeja Goszczyńskiego istotniejsza jest wolność słowa niż zamieszczane tam treści, niejednokrotnie bluźniercze i obraźliwe". Tak, wolność słowa jest dla mnie najważniejsza. Jeśli zaś miałaby podlegać ograniczeniom, to ze strony sądu, a nie pospolitego ruszenia różnych obrońców moralności.
Dziennikarze reprezentujący Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich odcinają się od naszego stanowiska, twierdząc, że "Fakty i Mity" nie podlegają żadnym występnym represjom, ponieważ "Ruch nie jest jedynym kolporterem na rynku". Chciałbym im uświadomić, że władza w państwie przechodzi z rąk do rąk. Jutro może się znaleźć w rękach, które zapragną zniszczyć waszą gazetę. Czy dopiero wtedy będziecie krzyczeć w obronie wolności?
Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.