Mam wrażenie, że coraz częściej muszę się za pomocą amnezji bronić przed wariactwami tego świata
"Białe jest białe, czarne jest czarne"
Lech Wałęsa
"W Ameryce ten numer by nie przeszedł"
student Marcin
Wcale nie tak dawno poseł Izabela Sierakowska postulowała wskrzeszenie uroczystych obchodów święta 22 lipca (d. E.Wedel). Odniosłem się wtedy sceptycznie do tej inicjatywy, ale przyznaję, że po lekturze raportu OECD o alfabetyzmie funkcjonalnym zacząłem się zastanawiać, że może pomysł wcale nie był taki głupi, jak się na pierwszy rzut (niechętnego) oka mogło wydawać. Zwłaszcza gdyby włączyć w takie święto na przykład uroczyste obchody ku czci skutków edukacyjnych słynnego manifestu ległego u podstaw śp. PRL, wnieślibyśmy do naszej narodowej refleksji o ostatnim pięćdziesięcioleciu coś doprawdy ważnego.
Autorzy raportu przeprowadzili wiele badań ankietowych, na podstawie których próbowali się zorientować, które nacje spośród dwudziestu wybranych krajów świata lepiej dokonają prostych obliczeń arytmetycznych (ile kalorii znajduje się w menu obejmującym ziemniaki i kotlet, jeśli ziemniaki bez kotleta mają 100 kalorii, a kotlet bez ziemniaków 120 kalorii) lub które lepiej rozumieją krótki tekst (na przykład instrukcję podawania czopków), albo które szybciej wyciągną wnioski z wykresu (rok temu było 1200 mm opadów, w tym roku 800 mm, a więc wzrosło czy zmalało). Były też inne pytania (kiedy ostatnio ankietowany czytał książkę, czy ma w domu komputer i jeszcze inne), a wszystko stanowiło podstawę do oceny, jakie postępy zrobił świat w drodze od starego poczciwego analfabetyzmu ku świetlanej przyszłości godnej wieku genomu. Skrupulatne badania doprowadziły uczonych do naukowych konkluzji i pozwoliły określić swoisty ranking analizowanej dwudziestki. Niestety, niczym nas nie zaskoczyli, bo bijąca rekordy gospodarcze Polska w tej dziedzinie znów znalazła się na samym końcu, niekiedy tylko zamieniając się miejscami z Czechami, Węgrami i Portugalią. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko to, że wciąż jesteśmy bliżej początku niż końca postępowego procesu, o którym mowa.
Wyniki te mogą nam pomóc w nowym świetle zobaczyć choćby hasła wyborcze, które w najbliższym czasie zostaną przechodniom zaproponowane do lektury z każdego słupa. Z tego punktu widzenia zacytowane na wstępie zawołanie wyborcze jest po prostu doskonałe, zrozumie je nawet ten, na kogo padło bęc, gdy OECD ankietowało Polaków. Jedyny kłopot mógłby się pojawić wówczas, gdyby w ramach zamorskiej kampanii prezydenckiej wśród amerykańskiej Polonii ktoś wpadł na pomysł, by posłużyć się właśnie tym hasłem...
Parę dni temu zobaczyłem inny billboard, którego przesłanie znajduje się niejako na antypodach poprzedniego. Nie zapamiętałem nazwiska pretendentki do prezydentury, która uważa, że jest Królewną Śnieżką, lecz domyślam się, że to właśnie jej megaplakat mignął mi "na mieście". Coś było na nim napisane poza "Prezydent 2000" i czyimś imieniem oraz nazwiskiem, ale centralne miejsce zajmował rysunek będący jakąś aluzją do komputerowo namalowanej lalki Barbie. Podpisana była jakaś Wiktoria albo coś w tym rodzaju, a samo hasło było tak absurdalne, że też nie byłem w stanie go zapamiętać. W ogóle mam wrażenie, że coraz częściej muszę się za pomocą amnezji bronić przed wariactwami tego świata. Gdyby próbować spamiętać wszystkie napotykane idiotyzmy, to naprawdę trzeba by się wystrzegać nie tylko uczestnictwa w ankietach, ale w ogóle wychodzenia na ulicę. Zawsze byłem fanem prof. Michała Głowińskiego, który zbierał hasła do słownika komunistycznej nowomowy, ale teraz i on by chyba wysiadł.
Być może trafiłem na nowy wariant starego pomysłu reklamowego "za chwilę wszyscy będą siedzieć", którym parę lat temu promowano nowe kanapy IKEA, i zaraz okaże się, że wcale nie jestem ofiarą kampanii prezydenckiej, tylko dałem się wciągnąć w reklamę nowego proszku do prania "Prezydent". Jedno jest pewne: znów robić się nam będzie wodę z mózgu, co w świetle badań OECD jest łatwiejsze niż komukolwiek mogłoby się wydawać.
Lech Wałęsa
"W Ameryce ten numer by nie przeszedł"
student Marcin
Wcale nie tak dawno poseł Izabela Sierakowska postulowała wskrzeszenie uroczystych obchodów święta 22 lipca (d. E.Wedel). Odniosłem się wtedy sceptycznie do tej inicjatywy, ale przyznaję, że po lekturze raportu OECD o alfabetyzmie funkcjonalnym zacząłem się zastanawiać, że może pomysł wcale nie był taki głupi, jak się na pierwszy rzut (niechętnego) oka mogło wydawać. Zwłaszcza gdyby włączyć w takie święto na przykład uroczyste obchody ku czci skutków edukacyjnych słynnego manifestu ległego u podstaw śp. PRL, wnieślibyśmy do naszej narodowej refleksji o ostatnim pięćdziesięcioleciu coś doprawdy ważnego.
Autorzy raportu przeprowadzili wiele badań ankietowych, na podstawie których próbowali się zorientować, które nacje spośród dwudziestu wybranych krajów świata lepiej dokonają prostych obliczeń arytmetycznych (ile kalorii znajduje się w menu obejmującym ziemniaki i kotlet, jeśli ziemniaki bez kotleta mają 100 kalorii, a kotlet bez ziemniaków 120 kalorii) lub które lepiej rozumieją krótki tekst (na przykład instrukcję podawania czopków), albo które szybciej wyciągną wnioski z wykresu (rok temu było 1200 mm opadów, w tym roku 800 mm, a więc wzrosło czy zmalało). Były też inne pytania (kiedy ostatnio ankietowany czytał książkę, czy ma w domu komputer i jeszcze inne), a wszystko stanowiło podstawę do oceny, jakie postępy zrobił świat w drodze od starego poczciwego analfabetyzmu ku świetlanej przyszłości godnej wieku genomu. Skrupulatne badania doprowadziły uczonych do naukowych konkluzji i pozwoliły określić swoisty ranking analizowanej dwudziestki. Niestety, niczym nas nie zaskoczyli, bo bijąca rekordy gospodarcze Polska w tej dziedzinie znów znalazła się na samym końcu, niekiedy tylko zamieniając się miejscami z Czechami, Węgrami i Portugalią. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko to, że wciąż jesteśmy bliżej początku niż końca postępowego procesu, o którym mowa.
Wyniki te mogą nam pomóc w nowym świetle zobaczyć choćby hasła wyborcze, które w najbliższym czasie zostaną przechodniom zaproponowane do lektury z każdego słupa. Z tego punktu widzenia zacytowane na wstępie zawołanie wyborcze jest po prostu doskonałe, zrozumie je nawet ten, na kogo padło bęc, gdy OECD ankietowało Polaków. Jedyny kłopot mógłby się pojawić wówczas, gdyby w ramach zamorskiej kampanii prezydenckiej wśród amerykańskiej Polonii ktoś wpadł na pomysł, by posłużyć się właśnie tym hasłem...
Parę dni temu zobaczyłem inny billboard, którego przesłanie znajduje się niejako na antypodach poprzedniego. Nie zapamiętałem nazwiska pretendentki do prezydentury, która uważa, że jest Królewną Śnieżką, lecz domyślam się, że to właśnie jej megaplakat mignął mi "na mieście". Coś było na nim napisane poza "Prezydent 2000" i czyimś imieniem oraz nazwiskiem, ale centralne miejsce zajmował rysunek będący jakąś aluzją do komputerowo namalowanej lalki Barbie. Podpisana była jakaś Wiktoria albo coś w tym rodzaju, a samo hasło było tak absurdalne, że też nie byłem w stanie go zapamiętać. W ogóle mam wrażenie, że coraz częściej muszę się za pomocą amnezji bronić przed wariactwami tego świata. Gdyby próbować spamiętać wszystkie napotykane idiotyzmy, to naprawdę trzeba by się wystrzegać nie tylko uczestnictwa w ankietach, ale w ogóle wychodzenia na ulicę. Zawsze byłem fanem prof. Michała Głowińskiego, który zbierał hasła do słownika komunistycznej nowomowy, ale teraz i on by chyba wysiadł.
Być może trafiłem na nowy wariant starego pomysłu reklamowego "za chwilę wszyscy będą siedzieć", którym parę lat temu promowano nowe kanapy IKEA, i zaraz okaże się, że wcale nie jestem ofiarą kampanii prezydenckiej, tylko dałem się wciągnąć w reklamę nowego proszku do prania "Prezydent". Jedno jest pewne: znów robić się nam będzie wodę z mózgu, co w świetle badań OECD jest łatwiejsze niż komukolwiek mogłoby się wydawać.
Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.