Wpadamy w "świński dołek" - martwią się analitycy rynku. Rolnicy pozbyli się sporej części zwierząt jeszcze zimą
W efekcie spadła podaż, a ceny rosną - są o 50 proc. wyższe niż rok temu. Agencja Rynku Rolnego przymierza się do interwencji, z góry zastrzegając, że mimo to ceny raczej nie spadną. Podrożała także pszenica (o 37 proc.) i żyto (o 40 proc.). Najbardziej wzrosły ceny ziemniaków - o 110 proc. od ubiegłego roku. Wśród winowajców wymienia się Agencję Rynku Rolnego, która zamiast stabilizować rynek przyczyniła się do jego dalszej destabilizacji.
Agencja miała kontrolować rynek. Ceny nie powinny być ani za niskie, ani za wysokie. Opłacać się miało zarówno chłopu, jak i konsumentom. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że decyzje agencji zależą raczej od interesów wybranych producentów, a nie realnych potrzeb rynku.
- Za pieniądze podatnika steruje się rynkiem tak, żeby nie miał on szansy kupowania towarów zbyt tanio. Jeśli już władze uważają, że jesteśmy zmuszeni do ochrony rynku rolnego, to niech chociaż państwo ograniczy się do bycia organizatorem działań, a nie jednocześnie pomysłodawcą i wykonawcą - mówi Wojciech Misiąg z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Przez ostatnie cztery miesiące ceny zboża wzrosły o 40 proc., a w efekcie pieczywo zdrożało o 12 proc. - Co w tej sytuacji robiła agencja? - zastanawia się prof. Tadeusz Hunek z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. - Zwlekała z wprowadzeniem na rynek 80 tys. ton zboża ze swoich rezerw. Tak długo zwlekała, że wiele firm zainteresowanych sprzedażą zdążyło jeszcze podbić ceny i zwielokrotnić swój zysk.
Agencja dysponowała olbrzymimi dotacjami z budżetu państwa, mogła obracać papierami wartościowymi i prowadzić działalność gospodarczą. Miała tylko jedno zadanie, któremu nie sprostała - stabilizować rynek rolny. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli spisali sporą listę grzechów ARR. Agencja zajmowała się wszystkim, tylko nie tym, do czego została powołana. Jedynym wyjściem z sytuacji są nie tyle kosztowne reformy, ile likwidacja ARR i zdanie się na wolny rynek - na giełdy towarowe - jedyny skuteczny mechanizm stabilizacji.
- Agencja Rynku Rolnego funkcjonuje na zasadzie ograniczonej odpowiedzialności, gdyż wie, że za wszystkie jej błędy zapłaci budżet. Producenci rolni, dobrze zorganizowani w bojowych związkach zawodowych, mogą stosunkowo łatwo wymuszać na agencji spełnienie swoich żądań. Dotyczy to cen zboża i wielkości tzw. przymusowego skupu. Sposób funkcjonowania ARR sprawia, że biznesmeni handlujący zbożem najczęściej podejmują korzystne dla siebie decyzje wcześniej niż urzędnicy. Agencja nie daje więc szansy na dobry biznes rolnikom czy państwu, zarabiać mogą tylko spółki żyjące z handlu produktami rolnymi - mówi prof. Tadeusz Hunek.
Niedawno handlarze kupowali od agencji po preferencyjnych cenach mięso na eksport (w odróżnieniu od wyższych cen mięsa krajowego). Obiecywali, że mięso na pewno wyjedzie za granicę, a na dowód swej uczciwości wpłacali wadium - 10 gr za kilogram. Cztery miliony kilogramów półtusz wieprzowych trafiło jednak do polskich zakładów przetwórczych, a oszuści na naiwności urzędników zarobili 13 mln zł. Śledztwo w tej sprawie prowadzi krakowska prokuratura.
- Idealnym rozwiązaniem byłoby wpływanie na rynek rolny poprzez silne organizacje producenckie, które potrafiłyby łagodzić skutki nadprodukcji lub strat wynikających z warunków pogodowych - uważa Rafał Zagórny, wiceminister finansów.
- Rządowa agencja nie powinna być jedyną firmą interweniującą na rynku rolnym. Większą inicjatywę muszą wykazać związki producentów i giełdy towarowe, którym bardziej powinno zależeć, by rynek był przejrzysty i stabilny. Nadmierne angażowanie się państwa w sterowanie rynkiem grozi eskalacją żądań. Producentom zbóż mogą pozazdrościć pracownicy zbrojeniówki czy hut, którzy również zaczną się domagać od państwa pomocy w pozyskiwaniu nabywcy na nie chciane produkty. - Czy oznacza to, że powinniśmy zbudować wielką stodołę, w której będą składowane karabiny, których nie chce wojsko? - pyta Wojciech Misiąg.
- Ceny zboża powinny być regulowane głównie przez rynek, a nie przez pseudointerwencje lub blokowanie importu, co sprawia, że mamy najwyższe ceny skupu zboża w Europie - dodaje prof. Tadeusz Hunek. - Zabawa w sterowanie rolniczym rynkiem dotyczy zaledwie 30-40 proc. krajowej produkcji rolnej. Nikt nie zamierza wpływać na ceny owoców czy warzyw. Mitem jest twierdzenie, że załamanie produkcji zbóż było spowodowane odejściem od państwowego interwencjonizmu. Ktoś może powiedzieć, że rządowe agencje rynku rolnego funkcjonują w wielu krajach Europy, ale przecież prawie wszędzie ich działalność jest krytykowana - przekonuje prof. Hunek.
- W Europie agencje jednak istnieją - ripostuje Stanisław Myśliński, rzecznik ARR. - Naszym problemem jest to, że nie mamy wsparcia w postaci silnych grup producenckich, nie ma obowiązkowego ubezpieczenia rolników na wypadek klęsk żywiołowych ani solidnego monitoringu granic.
Obecnie NIK prowadzi kolejną kontrolę w agencji. Jej wyniki znane będą w sierpniu.
Agencja miała kontrolować rynek. Ceny nie powinny być ani za niskie, ani za wysokie. Opłacać się miało zarówno chłopu, jak i konsumentom. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że decyzje agencji zależą raczej od interesów wybranych producentów, a nie realnych potrzeb rynku.
- Za pieniądze podatnika steruje się rynkiem tak, żeby nie miał on szansy kupowania towarów zbyt tanio. Jeśli już władze uważają, że jesteśmy zmuszeni do ochrony rynku rolnego, to niech chociaż państwo ograniczy się do bycia organizatorem działań, a nie jednocześnie pomysłodawcą i wykonawcą - mówi Wojciech Misiąg z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Przez ostatnie cztery miesiące ceny zboża wzrosły o 40 proc., a w efekcie pieczywo zdrożało o 12 proc. - Co w tej sytuacji robiła agencja? - zastanawia się prof. Tadeusz Hunek z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. - Zwlekała z wprowadzeniem na rynek 80 tys. ton zboża ze swoich rezerw. Tak długo zwlekała, że wiele firm zainteresowanych sprzedażą zdążyło jeszcze podbić ceny i zwielokrotnić swój zysk.
Agencja dysponowała olbrzymimi dotacjami z budżetu państwa, mogła obracać papierami wartościowymi i prowadzić działalność gospodarczą. Miała tylko jedno zadanie, któremu nie sprostała - stabilizować rynek rolny. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli spisali sporą listę grzechów ARR. Agencja zajmowała się wszystkim, tylko nie tym, do czego została powołana. Jedynym wyjściem z sytuacji są nie tyle kosztowne reformy, ile likwidacja ARR i zdanie się na wolny rynek - na giełdy towarowe - jedyny skuteczny mechanizm stabilizacji.
- Agencja Rynku Rolnego funkcjonuje na zasadzie ograniczonej odpowiedzialności, gdyż wie, że za wszystkie jej błędy zapłaci budżet. Producenci rolni, dobrze zorganizowani w bojowych związkach zawodowych, mogą stosunkowo łatwo wymuszać na agencji spełnienie swoich żądań. Dotyczy to cen zboża i wielkości tzw. przymusowego skupu. Sposób funkcjonowania ARR sprawia, że biznesmeni handlujący zbożem najczęściej podejmują korzystne dla siebie decyzje wcześniej niż urzędnicy. Agencja nie daje więc szansy na dobry biznes rolnikom czy państwu, zarabiać mogą tylko spółki żyjące z handlu produktami rolnymi - mówi prof. Tadeusz Hunek.
Niedawno handlarze kupowali od agencji po preferencyjnych cenach mięso na eksport (w odróżnieniu od wyższych cen mięsa krajowego). Obiecywali, że mięso na pewno wyjedzie za granicę, a na dowód swej uczciwości wpłacali wadium - 10 gr za kilogram. Cztery miliony kilogramów półtusz wieprzowych trafiło jednak do polskich zakładów przetwórczych, a oszuści na naiwności urzędników zarobili 13 mln zł. Śledztwo w tej sprawie prowadzi krakowska prokuratura.
- Idealnym rozwiązaniem byłoby wpływanie na rynek rolny poprzez silne organizacje producenckie, które potrafiłyby łagodzić skutki nadprodukcji lub strat wynikających z warunków pogodowych - uważa Rafał Zagórny, wiceminister finansów.
- Rządowa agencja nie powinna być jedyną firmą interweniującą na rynku rolnym. Większą inicjatywę muszą wykazać związki producentów i giełdy towarowe, którym bardziej powinno zależeć, by rynek był przejrzysty i stabilny. Nadmierne angażowanie się państwa w sterowanie rynkiem grozi eskalacją żądań. Producentom zbóż mogą pozazdrościć pracownicy zbrojeniówki czy hut, którzy również zaczną się domagać od państwa pomocy w pozyskiwaniu nabywcy na nie chciane produkty. - Czy oznacza to, że powinniśmy zbudować wielką stodołę, w której będą składowane karabiny, których nie chce wojsko? - pyta Wojciech Misiąg.
- Ceny zboża powinny być regulowane głównie przez rynek, a nie przez pseudointerwencje lub blokowanie importu, co sprawia, że mamy najwyższe ceny skupu zboża w Europie - dodaje prof. Tadeusz Hunek. - Zabawa w sterowanie rolniczym rynkiem dotyczy zaledwie 30-40 proc. krajowej produkcji rolnej. Nikt nie zamierza wpływać na ceny owoców czy warzyw. Mitem jest twierdzenie, że załamanie produkcji zbóż było spowodowane odejściem od państwowego interwencjonizmu. Ktoś może powiedzieć, że rządowe agencje rynku rolnego funkcjonują w wielu krajach Europy, ale przecież prawie wszędzie ich działalność jest krytykowana - przekonuje prof. Hunek.
- W Europie agencje jednak istnieją - ripostuje Stanisław Myśliński, rzecznik ARR. - Naszym problemem jest to, że nie mamy wsparcia w postaci silnych grup producenckich, nie ma obowiązkowego ubezpieczenia rolników na wypadek klęsk żywiołowych ani solidnego monitoringu granic.
Obecnie NIK prowadzi kolejną kontrolę w agencji. Jej wyniki znane będą w sierpniu.
Więcej możesz przeczytać w 30/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.