"TP SA nas okrada" - głosi antyserwis Telekomunikacji Polskiej. "Lepper do więzienia" - żąda jedna z antystron
"Precz z igrzyskami" - napisał autor witryny, protestując przeciwko zorganizowaniu tej imprezy sportowej w Zakopanem. Internet to najszybszy sposób na złożenie doniesienia i wyrażenie nienawiści, ale też zgłoszenie reklamacji czy nagłośnienie konfliktu z pracodawcą. Oberwać może każdy. Nieważne, czy dopuścił się nieuczciwej konkurencji, czy zawyżył ceny lub może tylko jest znany i go nie lubimy.
Witryny mające zohydzić osobę czy zniechęcić do korzystania z usług danej firmy obecne są w Internecie niemal od początku. Niekwestionowanymi liderami wśród ulubieńców antystron są Microsoft i Bill Gates. Furorę robią miejsca, gdzie można przeczytać niewybredne dowcipy o wkręcaniu przez ekspertów firmy żarówek czy materiał zatytułowany "Kremówką w Gatesa" oraz zdjęcie szefa Microsoftu z twarzą oblepioną ciastkiem z kremem. Nieustannie prowadzona jest kampania konsumencka pod hasłem "Don’t be soft on Microsoft", zachęcająca do wygłaszania krytycznych opinii pod adresem producenta. Nic bowiem nie drażni internautów bardziej niż wykorzystywanie na wiele sposobów uprzywilejowanej pozycji przez tę firmę. - Użytkownicy sieci mają swoje powody, by nie lubić Gatesa. Panuje opinia, że za duże pieniądze oferuje produkt niedoskonały, za którego ulepszanie trzeba potem dodatkowo płacić - mówi Krzysztof Bielański, specjalista ds. społeczności internetowej w Wirtualnej Polsce.
Antystrony, niezależnie od intencji przyświecających ich autorom, stały się odpowiednikiem książki skarg i zażaleń, do której każdy może zajrzeć, a producent może się z niej dużo o sobie dowiedzieć. Jeżeli oczywiście chce. Niektóre firmy traktują te uwagi niezmiernie poważnie.
Rozczarowany użytkownik komputera wyprodukowanego przez Optimusa założył stronę pod wymownym tytułem "Pessimus". - Śledzimy, co dzieje się w Internecie. Wezwania, by składać komputery samemu, a nie kupować w naszej firmie, nie niepokoją nas. Zawsze jednak sprawdzimy sygnały o niekompetentnej obsłudze serwisowej, bo sieć to przecież bezpłatny system kontroli nad naszymi dealerami - przekonuje Marek Maciaś z Optimusa. Niezadowolenie w Internecie wyrażają też klienci takich przedsiębiorstw, jak Telekomunikacja Polska SA (antystrona powstała, gdy TP SA podniosła ceny połączeń z siecią) czy Idea. Rzecznik Idei wyjaśnia jednak, że antystrony nie spędzają nikomu snu z powiek, bo "firma nie widzi potrzeby korzystania z Internetu" i po prostu nigdy ich nie oglądała. Rzadko zdarza się, by witrynę usunięto. Ostatnio domagał się tego jeden z providerów, gdy na jego sieciowej wizytówce umieszczono zachętę do otwierania "darmowych kont e-mailowych wypełnionych bezużytecznymi śmieciami".
- Wbrew pozorom taka antyreklama nie musi szkodzić przedsiębiorstwom. Internauci są zwykle bardzo krytyczni. Jeśli dowiedzą się, że sprzęt marki X jest kiepski, odwiedzą także witrynę oficjalną firmy, grupę dyskusyjną i dopiero wtedy podejmą decyzję, czy coś w niej kupić - mówi Krzysztof Bielański. - Antystrony zaś należy traktować po prostu jako pozbycie się nadmiaru adrenaliny.
Skarżymy się, dokuczamy lub atakujemy kogoś w Internecie nie tylko za zły produkt czy usługę. W Bydgoszczy powstał na przykład deformator wyborczy, w którym można zniekształcać twarze polityków. Dużym powodzeniem cieszy się Hyde Park - swobodny i cięty komentarz aktualnych wydarzeń. Sieć wykorzystują też związki zawodowe, aby dopiec pracodawcy, i osoby przekonane, że ich szefowie nie kierują się w życiu uczciwością. Takie rozstrzyganie konfliktów wbrew pozorom nie dotyczy tylko firm stosujących zaawansowane technologie. Pracownicy zakładu energetyki cieplnej na Śląsku założyli witrynę oceniającą własnego kierownika.
Autorzy antystron protestują przeciw wszystkiemu: epoce fast food, zgniliźnie Hollywood (pomysłodawca tego serwisu jednoznacznie stwierdził, że aktorów amerykańskich należy zastąpić Japończykami), koncernom tytoniowym, które podobno nieuczciwie zdobywają kolejne rynki zbytu. Również Greenpeace zamieścił w Internecie relację z pozbywania się przez pewne przedsiębiorstwo u wybrzeży Francji substancji toksycznych. Najwięcej emocji wzbudzają jednak witryny poświęcone idolom popkultury. Rekordzistką jest Shazza. Jej antystrony przedstawiają piosenkarkę disco polo m.in. jako przebranego... Włodzimierza Cimoszewicza. W Polsce, sądząc z liczby witryn, najwięcej emocji wywołuje szkoła, reklamy, podatki, ubezpieczenia i kobiety ("Antybuda jest serwisem pozwalającym przeżyć najgorsze chwile przymusowej edukacji"). Polskich autorów irytują też Pamela Anderson (na stronie rzekomo jej poświęconej pojawiają się zdjęcia bardziej swojskiej Kasi Skrzyneckiej) oraz Britney Spears, "królowa nastolatek". Witryna ujawniająca powody uzasadniające niechęć do piosenkarki ("Jest zawsze w telewizji lub radiu", "Swoją osobą ośmiesza wszystkie nastolatki", "Jest tak okropna, że mogłaby spowodować histerię nawet u ślepych dzieci") należy do najczęściej odwiedzanych.
Popularność negatywnych kampanii w globalnej pajęczynie nie słabnie. Wprawdzie znieważenie kogoś w Internecie podlega takim samym sankcjom jak w świecie realnym, ale anonimowość sieci gwarantuje dużą bezkarność twórcom antystron.
Witryny mające zohydzić osobę czy zniechęcić do korzystania z usług danej firmy obecne są w Internecie niemal od początku. Niekwestionowanymi liderami wśród ulubieńców antystron są Microsoft i Bill Gates. Furorę robią miejsca, gdzie można przeczytać niewybredne dowcipy o wkręcaniu przez ekspertów firmy żarówek czy materiał zatytułowany "Kremówką w Gatesa" oraz zdjęcie szefa Microsoftu z twarzą oblepioną ciastkiem z kremem. Nieustannie prowadzona jest kampania konsumencka pod hasłem "Don’t be soft on Microsoft", zachęcająca do wygłaszania krytycznych opinii pod adresem producenta. Nic bowiem nie drażni internautów bardziej niż wykorzystywanie na wiele sposobów uprzywilejowanej pozycji przez tę firmę. - Użytkownicy sieci mają swoje powody, by nie lubić Gatesa. Panuje opinia, że za duże pieniądze oferuje produkt niedoskonały, za którego ulepszanie trzeba potem dodatkowo płacić - mówi Krzysztof Bielański, specjalista ds. społeczności internetowej w Wirtualnej Polsce.
Antystrony, niezależnie od intencji przyświecających ich autorom, stały się odpowiednikiem książki skarg i zażaleń, do której każdy może zajrzeć, a producent może się z niej dużo o sobie dowiedzieć. Jeżeli oczywiście chce. Niektóre firmy traktują te uwagi niezmiernie poważnie.
Rozczarowany użytkownik komputera wyprodukowanego przez Optimusa założył stronę pod wymownym tytułem "Pessimus". - Śledzimy, co dzieje się w Internecie. Wezwania, by składać komputery samemu, a nie kupować w naszej firmie, nie niepokoją nas. Zawsze jednak sprawdzimy sygnały o niekompetentnej obsłudze serwisowej, bo sieć to przecież bezpłatny system kontroli nad naszymi dealerami - przekonuje Marek Maciaś z Optimusa. Niezadowolenie w Internecie wyrażają też klienci takich przedsiębiorstw, jak Telekomunikacja Polska SA (antystrona powstała, gdy TP SA podniosła ceny połączeń z siecią) czy Idea. Rzecznik Idei wyjaśnia jednak, że antystrony nie spędzają nikomu snu z powiek, bo "firma nie widzi potrzeby korzystania z Internetu" i po prostu nigdy ich nie oglądała. Rzadko zdarza się, by witrynę usunięto. Ostatnio domagał się tego jeden z providerów, gdy na jego sieciowej wizytówce umieszczono zachętę do otwierania "darmowych kont e-mailowych wypełnionych bezużytecznymi śmieciami".
- Wbrew pozorom taka antyreklama nie musi szkodzić przedsiębiorstwom. Internauci są zwykle bardzo krytyczni. Jeśli dowiedzą się, że sprzęt marki X jest kiepski, odwiedzą także witrynę oficjalną firmy, grupę dyskusyjną i dopiero wtedy podejmą decyzję, czy coś w niej kupić - mówi Krzysztof Bielański. - Antystrony zaś należy traktować po prostu jako pozbycie się nadmiaru adrenaliny.
Skarżymy się, dokuczamy lub atakujemy kogoś w Internecie nie tylko za zły produkt czy usługę. W Bydgoszczy powstał na przykład deformator wyborczy, w którym można zniekształcać twarze polityków. Dużym powodzeniem cieszy się Hyde Park - swobodny i cięty komentarz aktualnych wydarzeń. Sieć wykorzystują też związki zawodowe, aby dopiec pracodawcy, i osoby przekonane, że ich szefowie nie kierują się w życiu uczciwością. Takie rozstrzyganie konfliktów wbrew pozorom nie dotyczy tylko firm stosujących zaawansowane technologie. Pracownicy zakładu energetyki cieplnej na Śląsku założyli witrynę oceniającą własnego kierownika.
Autorzy antystron protestują przeciw wszystkiemu: epoce fast food, zgniliźnie Hollywood (pomysłodawca tego serwisu jednoznacznie stwierdził, że aktorów amerykańskich należy zastąpić Japończykami), koncernom tytoniowym, które podobno nieuczciwie zdobywają kolejne rynki zbytu. Również Greenpeace zamieścił w Internecie relację z pozbywania się przez pewne przedsiębiorstwo u wybrzeży Francji substancji toksycznych. Najwięcej emocji wzbudzają jednak witryny poświęcone idolom popkultury. Rekordzistką jest Shazza. Jej antystrony przedstawiają piosenkarkę disco polo m.in. jako przebranego... Włodzimierza Cimoszewicza. W Polsce, sądząc z liczby witryn, najwięcej emocji wywołuje szkoła, reklamy, podatki, ubezpieczenia i kobiety ("Antybuda jest serwisem pozwalającym przeżyć najgorsze chwile przymusowej edukacji"). Polskich autorów irytują też Pamela Anderson (na stronie rzekomo jej poświęconej pojawiają się zdjęcia bardziej swojskiej Kasi Skrzyneckiej) oraz Britney Spears, "królowa nastolatek". Witryna ujawniająca powody uzasadniające niechęć do piosenkarki ("Jest zawsze w telewizji lub radiu", "Swoją osobą ośmiesza wszystkie nastolatki", "Jest tak okropna, że mogłaby spowodować histerię nawet u ślepych dzieci") należy do najczęściej odwiedzanych.
Popularność negatywnych kampanii w globalnej pajęczynie nie słabnie. Wprawdzie znieważenie kogoś w Internecie podlega takim samym sankcjom jak w świecie realnym, ale anonimowość sieci gwarantuje dużą bezkarność twórcom antystron.
Więcej możesz przeczytać w 30/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.