Król Norwegii Olav V jeździł tramwajem, a sułtan Brunei odbywa przejażdżki w pozłacanym rydwanie zaprzężonym w 40 ludzi
Mitem jest, że dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. Rozmawiają i to często, zwłaszcza jeżeli chodzi o pieniądze ludzi tak zamożnych jak monarchowie. Głównie w Europie, gdzie zainteresowanie majątkiem i dochodami rodzin królewskich jest ostatnio o wiele większe niż romansami ich członków. W Afryce i Azji podejmowanie podobnych zagadnień uznawane jest natomiast za duży nietakt. Stąd wynikają liczne dysproporcje - na Starym Kontynencie synonimem nowoczesnych monarchów staje się skromność i świadoma rezygnacja ze zbytków, a w królestwach na południu i wschodzie nikt nie ośmieliłby się kwestionować ich potrzeb.
Gdy na początku lipca premier Tony Blair ogłosił w Izbie Gmin, że JKM będzie miała zamrożoną pensję przez dziesięć następnych lat, większość mediów podała informację, że "rząd obcina pensję królowej". Tymczasem w ciągu ostatniej dekady rodzina królewska dostała - na skutek zawyżonych szacunków inflacji - więcej pieniędzy niż zakładano. Gdy w 1990 r. zawierano układ finansowy, inflacja była wysoka i spodziewano się, że będzie wzrastać średnio 7,5 proc. rocznie. Gospodarka wyszła jednak z recesji, laburzyści utrzymali rygor wydatków publicznych wprowadzony przez poprzedni rząd konserwatywny i pojawiła się spora nadwyżka - bagatela 52,7 mln USD.
Przez wiele lat Elżbieta II uważana była za najbogatszą kobietę na świecie. Jej dochody pochodzą z czterech głównych źródeł: dotacji rządowych na utrzymanie rezydencji, ze szkatuły królewskiej (wydatki związane z pełnieniem obowiązków głowy państwa), ze źródeł osobistych (nieruchomości i inwestycje) oraz z tzw. listy cywilnej. Parlamentarna debata dotyczyła właśnie tej ostatniej. Z listy pieniądze otrzymują królowa (11,9 mln USD rocznie), jej małżonek, książę Edynburga Filip (541 tys. USD) i najpopularniejsza przedstawicielka brytyjskie-go dworu - królowa matka (969 tys. USD). Pozostałym członkom rodziny królewskiej pensje wypłaca królowa. Książę Walii Karol czerpie natomiast zyski z hrabstwa Kornwalii (szacuje się je na 7,5 mln USD rocznie).
W 1992 r. królowa zgodziła się płacić podatek dochodowy od osób fizycznych i udostępnić zwiedzającym Pałac Buckingham, aby pokryć koszty renowacji sali jadalnej w zamku Windsor, zniszczonej podczas pożaru. Przez pałacowe wrota przeszło już ponad pół miliona gości. Od dwóch lat Elżbieta II informuje członków parlamentu o wydatkach związanych z transportem - chodzi o samolot i pociąg, pochłaniające dużą część królewskiego budżetu. Mimo to przeciwnicy monarchii nie wahają się wzywać publicznie do znacznego ograniczenia dotacji dla głowy państwa. Nie pomagają tu opowieści - na ile anegdotyczne, nie wiadomo - że królowa jest tak oszczędna, że sama gasi światło w pałacowych komnatach.
Mimo wielu oszczędności, w ostatniej dekadzie koszty utrzymania wyraźnie się zwiększyły (np. wydatki na wino i inne trunki wzrosły z 99,5 tys. USD do 180 tys. USD). Spotkania z udziałem JKM pochłaniają ok. 19,5 tys. USD, a imprez takich jest niemało. Jedną z najtrudniejszych logistycznie jest organizowana cztery razy w roku herbatka w ogrodzie Pałacu Buckingham. Każdorazowo przychodzi ok. 8 tys. gości. W tym roku imprez będzie niemało, gdyż na początku sierpnia 100. urodziny obchodzi królowa matka. Kosztów na razie nikt dokładnie nie policzył, ale lista gości jest bardzo długa - oprócz rodzimej arystokracji na kilku-tygodniowe uroczystości zaproszono koronowane głowy z całej Europy. Według źródeł pałacowych, całkowity koszt utrzymania monarchii sięga 68 mln USD rocznie.
Mogłoby się wydawać, że wśród europejskich rodzin panujących brytyjska jest najbogatsza. Na czele listy magazynu "EuroBusiness" znajduje się jednak ród Liechtensteinów. Ich majątek ocenia się na 4,9 mld USD. Na drugim miejscu jest rodzina Luksemburgów, których europejski magazyn wycenia na 4,5 mld USD. Książęta i królowie pozostający w cieniu Londynu nie mają jednak powodów do kompleksów. Książę Hans Adam II Liechtenstein może się poszczycić wspaniałą kolekcją dzieł sztuki. Są w niej dzieła Leonarda da Vinci, Rubensa, Rafaela i van Dycka. Każdy z obrazów jest wart kilkadziesiąt milionów dolarów. Kolekcja Windsorów jest równie bogata pod względem liczby płócien pędzla znakomitych malarzy, lecz jej wartość jest mniejsza. Również majątek luksemburskiego księcia Jeana jest wyceniany wyżej niż mienie brytyjskiej monarchini. Wszystko za sprawą bogactw Luksemburga - doskonale prosperującej oazy finansowej.
Według szacunków, najbogatszą monarchinią jest holenderska Beatrix - jej majątek osobisty wycenia się na 1,88 mld USD. Tymczasem "najbiedniejsza" rodzina królewska w Europie żyje w jednym z najbogatszych krajów - Norwegii. Ocenia się, że wartość majątku Oldenburgów wynosi "jedynie" 135,6 mln USD. Dystans między królewskim majestatem a poddanymi ograniczany był do minimum (poprzedni monarcha, król Olav V, nierzadko jeździł nawet tramwajem). W podobnym duchu rządzi obecny król Harald.
Brytyjskiej rodzinie królewskiej, która uchodzi za zbyt pompatyczną i oderwaną od codziennych problemów swych poddanych, często stawia się za wzór mniej wystawnie żyjących europejskich monarchów. Król Hiszpanii, Juan Carlos, ma elegancką rezydencję w Palacio Real, ale na co dzień mieszka w skromniejszej posiadłości pod Madrytem. Z okazałego pałacu korzysta wyłącznie podczas oficjalnych uroczystości. Za nowoczesnych monarchów, świadomie rezygnujących ze zbytków, uchodzi szwedzka rodzina panująca. Troje dzieci Karola XVI Gustawa i Sylwii uczęszczało do zwykłych szkół podstawowych, a książę Karol Filip odbywał obowiązkową w tym kraju służbę wojskową. Królowa Sylwia przyznała kilka lat temu, że wielokrotnie sama przerabiała swoje suknie, by wystąpić w nich więcej niż raz. W jednej z "odświeżonych" kreacji widziano ją nawet na balu z okazji wręczania Nagrody Nobla.
O wystawne życie nie można też posądzić monarchów Japonii - z innych jednak przyczyn. Przede wszystkim majątek dworu cesarskiego jest własnością państwa. Dawniej fundusze dla dworu przyznawali sprawujący faktyczną władzę szogunowie. Obecnie wydatki pokrywane są z funduszy przyznawanych przez parlament. Poza tym cesarz ma w Japonii znaczenie szczególne - dawniej był wręcz symbolem boskości. Dlatego nie do pojęcia byłoby, gdyby podejmował jakiekolwiek próby bratania się z ludem, interesował się przyziemnymi sprawami czy znajdował radość w tak "plebejskich" przyjemnostkach, jak uczty, egzotyczne podróże czy wizyty w kasynie. Poza tym niechęć do konsumpcyjnego stylu życia wynika z kultury japońskiej.
Rodzina cesarza Japonii, a także innych monarchów z Azji i Afryki, najczęściej stanowi hermetyczne środowisko. Upublicznianie sensacyjnych informacji o członkach rodzin panujących np. w Arabii Saudyjskiej czy Maroku uznano by - w najlepszym razie - za duży nietakt. Tajemnicą owiane są nie tylko finanse, ale nawet stan cywilny króla Maroka, Mohameda VI. Zmowę milczenia w Arabii Saudyjskiej przełamują jedynie członkowie islamskiej opozycji, krytykujący hulaszcze życie dworu, zwłaszcza saudyjskich książąt (jest ich ponad 6,5 tys.). Opozycjoniści twierdzą, że każdego roku trwonią oni ponad 5 mld USD.
Z milczącą aprobatą poddani obserwują natomiast ekstrawagancje sułtana Brunei - jednego z najbogatszych ludzi świata, pierwszego na liście najbogatszych monarchów miesięcznika "Forbes". Hassanal Bolkiah z liczącej 600 lat dynastii królewskiej dysponuje ogromnymi zasobami ropy naftowej i gazu ziemnego. Poddani określali go jako "miłosiernego" nawet wówczas, kiedy z okazji dwudziestopięciolecia swego panowania urządził przejażdżkę po stolicy w pozłacanym rydwanie zaprzężonym w 40 ludzi. Sułtan rekompensuje złe wrażenie częstymi podwyżkami pensji urzędników i wystawnymi ucztami (przyjęcie z okazji jego 50. urodzin w 1996 r. trwało miesiąc), w których uczestniczą wszyscy obywatele. Z majątkiem ocenianym na 30 mld USD Hassanal Bolkiah z pewnością może sobie na to pozwolić. Tymczasem nawet najbogatsi monarchowie europejscy - chętnie lub pod presją - wiodą o wiele skromniejszy żywot. O poziomie ich życia decyduje nie tylko majątek, ale opinia publiczna, krytycznie reagująca na rozrzutność i ekstrawagancje.
Monika Paluszkiewicz
Gdy na początku lipca premier Tony Blair ogłosił w Izbie Gmin, że JKM będzie miała zamrożoną pensję przez dziesięć następnych lat, większość mediów podała informację, że "rząd obcina pensję królowej". Tymczasem w ciągu ostatniej dekady rodzina królewska dostała - na skutek zawyżonych szacunków inflacji - więcej pieniędzy niż zakładano. Gdy w 1990 r. zawierano układ finansowy, inflacja była wysoka i spodziewano się, że będzie wzrastać średnio 7,5 proc. rocznie. Gospodarka wyszła jednak z recesji, laburzyści utrzymali rygor wydatków publicznych wprowadzony przez poprzedni rząd konserwatywny i pojawiła się spora nadwyżka - bagatela 52,7 mln USD.
Przez wiele lat Elżbieta II uważana była za najbogatszą kobietę na świecie. Jej dochody pochodzą z czterech głównych źródeł: dotacji rządowych na utrzymanie rezydencji, ze szkatuły królewskiej (wydatki związane z pełnieniem obowiązków głowy państwa), ze źródeł osobistych (nieruchomości i inwestycje) oraz z tzw. listy cywilnej. Parlamentarna debata dotyczyła właśnie tej ostatniej. Z listy pieniądze otrzymują królowa (11,9 mln USD rocznie), jej małżonek, książę Edynburga Filip (541 tys. USD) i najpopularniejsza przedstawicielka brytyjskie-go dworu - królowa matka (969 tys. USD). Pozostałym członkom rodziny królewskiej pensje wypłaca królowa. Książę Walii Karol czerpie natomiast zyski z hrabstwa Kornwalii (szacuje się je na 7,5 mln USD rocznie).
W 1992 r. królowa zgodziła się płacić podatek dochodowy od osób fizycznych i udostępnić zwiedzającym Pałac Buckingham, aby pokryć koszty renowacji sali jadalnej w zamku Windsor, zniszczonej podczas pożaru. Przez pałacowe wrota przeszło już ponad pół miliona gości. Od dwóch lat Elżbieta II informuje członków parlamentu o wydatkach związanych z transportem - chodzi o samolot i pociąg, pochłaniające dużą część królewskiego budżetu. Mimo to przeciwnicy monarchii nie wahają się wzywać publicznie do znacznego ograniczenia dotacji dla głowy państwa. Nie pomagają tu opowieści - na ile anegdotyczne, nie wiadomo - że królowa jest tak oszczędna, że sama gasi światło w pałacowych komnatach.
Mimo wielu oszczędności, w ostatniej dekadzie koszty utrzymania wyraźnie się zwiększyły (np. wydatki na wino i inne trunki wzrosły z 99,5 tys. USD do 180 tys. USD). Spotkania z udziałem JKM pochłaniają ok. 19,5 tys. USD, a imprez takich jest niemało. Jedną z najtrudniejszych logistycznie jest organizowana cztery razy w roku herbatka w ogrodzie Pałacu Buckingham. Każdorazowo przychodzi ok. 8 tys. gości. W tym roku imprez będzie niemało, gdyż na początku sierpnia 100. urodziny obchodzi królowa matka. Kosztów na razie nikt dokładnie nie policzył, ale lista gości jest bardzo długa - oprócz rodzimej arystokracji na kilku-tygodniowe uroczystości zaproszono koronowane głowy z całej Europy. Według źródeł pałacowych, całkowity koszt utrzymania monarchii sięga 68 mln USD rocznie.
Mogłoby się wydawać, że wśród europejskich rodzin panujących brytyjska jest najbogatsza. Na czele listy magazynu "EuroBusiness" znajduje się jednak ród Liechtensteinów. Ich majątek ocenia się na 4,9 mld USD. Na drugim miejscu jest rodzina Luksemburgów, których europejski magazyn wycenia na 4,5 mld USD. Książęta i królowie pozostający w cieniu Londynu nie mają jednak powodów do kompleksów. Książę Hans Adam II Liechtenstein może się poszczycić wspaniałą kolekcją dzieł sztuki. Są w niej dzieła Leonarda da Vinci, Rubensa, Rafaela i van Dycka. Każdy z obrazów jest wart kilkadziesiąt milionów dolarów. Kolekcja Windsorów jest równie bogata pod względem liczby płócien pędzla znakomitych malarzy, lecz jej wartość jest mniejsza. Również majątek luksemburskiego księcia Jeana jest wyceniany wyżej niż mienie brytyjskiej monarchini. Wszystko za sprawą bogactw Luksemburga - doskonale prosperującej oazy finansowej.
Według szacunków, najbogatszą monarchinią jest holenderska Beatrix - jej majątek osobisty wycenia się na 1,88 mld USD. Tymczasem "najbiedniejsza" rodzina królewska w Europie żyje w jednym z najbogatszych krajów - Norwegii. Ocenia się, że wartość majątku Oldenburgów wynosi "jedynie" 135,6 mln USD. Dystans między królewskim majestatem a poddanymi ograniczany był do minimum (poprzedni monarcha, król Olav V, nierzadko jeździł nawet tramwajem). W podobnym duchu rządzi obecny król Harald.
Brytyjskiej rodzinie królewskiej, która uchodzi za zbyt pompatyczną i oderwaną od codziennych problemów swych poddanych, często stawia się za wzór mniej wystawnie żyjących europejskich monarchów. Król Hiszpanii, Juan Carlos, ma elegancką rezydencję w Palacio Real, ale na co dzień mieszka w skromniejszej posiadłości pod Madrytem. Z okazałego pałacu korzysta wyłącznie podczas oficjalnych uroczystości. Za nowoczesnych monarchów, świadomie rezygnujących ze zbytków, uchodzi szwedzka rodzina panująca. Troje dzieci Karola XVI Gustawa i Sylwii uczęszczało do zwykłych szkół podstawowych, a książę Karol Filip odbywał obowiązkową w tym kraju służbę wojskową. Królowa Sylwia przyznała kilka lat temu, że wielokrotnie sama przerabiała swoje suknie, by wystąpić w nich więcej niż raz. W jednej z "odświeżonych" kreacji widziano ją nawet na balu z okazji wręczania Nagrody Nobla.
O wystawne życie nie można też posądzić monarchów Japonii - z innych jednak przyczyn. Przede wszystkim majątek dworu cesarskiego jest własnością państwa. Dawniej fundusze dla dworu przyznawali sprawujący faktyczną władzę szogunowie. Obecnie wydatki pokrywane są z funduszy przyznawanych przez parlament. Poza tym cesarz ma w Japonii znaczenie szczególne - dawniej był wręcz symbolem boskości. Dlatego nie do pojęcia byłoby, gdyby podejmował jakiekolwiek próby bratania się z ludem, interesował się przyziemnymi sprawami czy znajdował radość w tak "plebejskich" przyjemnostkach, jak uczty, egzotyczne podróże czy wizyty w kasynie. Poza tym niechęć do konsumpcyjnego stylu życia wynika z kultury japońskiej.
Rodzina cesarza Japonii, a także innych monarchów z Azji i Afryki, najczęściej stanowi hermetyczne środowisko. Upublicznianie sensacyjnych informacji o członkach rodzin panujących np. w Arabii Saudyjskiej czy Maroku uznano by - w najlepszym razie - za duży nietakt. Tajemnicą owiane są nie tylko finanse, ale nawet stan cywilny króla Maroka, Mohameda VI. Zmowę milczenia w Arabii Saudyjskiej przełamują jedynie członkowie islamskiej opozycji, krytykujący hulaszcze życie dworu, zwłaszcza saudyjskich książąt (jest ich ponad 6,5 tys.). Opozycjoniści twierdzą, że każdego roku trwonią oni ponad 5 mld USD.
Z milczącą aprobatą poddani obserwują natomiast ekstrawagancje sułtana Brunei - jednego z najbogatszych ludzi świata, pierwszego na liście najbogatszych monarchów miesięcznika "Forbes". Hassanal Bolkiah z liczącej 600 lat dynastii królewskiej dysponuje ogromnymi zasobami ropy naftowej i gazu ziemnego. Poddani określali go jako "miłosiernego" nawet wówczas, kiedy z okazji dwudziestopięciolecia swego panowania urządził przejażdżkę po stolicy w pozłacanym rydwanie zaprzężonym w 40 ludzi. Sułtan rekompensuje złe wrażenie częstymi podwyżkami pensji urzędników i wystawnymi ucztami (przyjęcie z okazji jego 50. urodzin w 1996 r. trwało miesiąc), w których uczestniczą wszyscy obywatele. Z majątkiem ocenianym na 30 mld USD Hassanal Bolkiah z pewnością może sobie na to pozwolić. Tymczasem nawet najbogatsi monarchowie europejscy - chętnie lub pod presją - wiodą o wiele skromniejszy żywot. O poziomie ich życia decyduje nie tylko majątek, ale opinia publiczna, krytycznie reagująca na rozrzutność i ekstrawagancje.
Monika Paluszkiewicz
Więcej możesz przeczytać w 30/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.