Czy amerykański system wywiadowczy Echelon zagraża interesom Europy?
Parlamentarzyści Unii Europejskiej domagają się bezprecedensowego międzynarodowego dochodzenia. Chcą sprawdzić, do czego służy amerykański system inwigilacji satelitarnej Echelon. Nie mają wątpliwości, że skoro system jest amerykański, automatycznie używany jest do niecnych celów. Europejczycy zarzucają Amerykanom, że wykorzystują dane swojego wywiadu do wspierania amerykańskiego biznesu konkurującego z europejskimi firmami na całym świecie.
Francuski prokurator Jean-Pierre Dintilhac oraz Specjalna Komisja Parlamentu Europejskiego, powołana w ubiegłym tygodniu na wniosek niemieckich Zielonych, mają ustalić, czy wywiad amerykański rzeczywiście przechwytuje miliony rozmów telefonicznych, odbiera tajne biznesowe faksy, rozmowy komórkowe i czyta pocztę elektroniczną. Miałoby się to odbywać za pomocą sieci elektronicznych stacji nasłuchowych zlokalizowanych w państwach anglosaskich (Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Nowej Zelandii, Australii).
Władze amerykańskie przyjęły europejskie zarzuty z pobłażaniem graniczącym z rozbawieniem. "Osoby, które uważają, że zbieramy informacje wywiadowcze, aby promować nasze przedsiębiorstwa, są po prostu w błędzie" - skwitował całą aferę Richard Boucher, rzecznik Departamentu Stanu. George Tenet, dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), w zeznaniach przed Komisja Wywiadu Izby Reprezentantów stanowczo zaprzeczył zarzutom. A niezależni eksperci kpili na łamach amerykańskich gazet z Europejczyków, którzy ze "swoją przestarzałą techniką i tak nigdy nie dojdą prawdy".
Zarzuty Unii Europejskiej częściowo potwierdził były dyrektor CIA James Woolsey, który przyznał, że wywiad amerykański zbierał informacje, ale tylko wtedy, kiedy podejrzewał, że firmy europejskie łamią ONZ-owskie sankcje albo korumpują urzędników państwowych. James Woolsey ujawnił, że wywiad amerykański przekazał w 1994 r. władzom Arabii Saudyjskiej dane elektroniczne potwierdzające, że Airbus za pomocą łapówki stara się pozyskać intratny kontrakt na sprzedaż samolotów do tego kraju. Kontrakt w rezultacie otrzymał amerykański Boeing. Wywiad amerykański przekazał jednak kluczowe informacje władzom saudyjskim, a nie Boeingowi.
O wiele poważniejszym problemem niż wydumane wykorzystywanie wywiadu amerykańskiego do pomocy biznesowi jest groźba ingerencji wywiadu w sferę prywatności obywateli. Istnieje sporo przesłanek wskazujących na to, że amerykańskie służby specjalne dysponują olbrzymim arsenałem, umożliwiającym przechwycenie i odczytanie każdej wiadomości elektronicznej. Takie metody stosowane są obecnie głównie w walce z handlarzami narkotyków, zorganizowaną przestępczością i terroryzmem.
Wyspecjalizowana w wywiadzie elektronicznym Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (National Security Agency) zatrudnia 38 tys. osób, a jej roczny budżet szacuje się na 3,6 mld USD. To gigantyczne ucho władz, szukające nowego zadania po zakończeniu zimnej wojny, może się zwrócić przeciwko obywatelom. Zapowiedzią takiej groźby jest niedawna wiadomość, że Federalne Biuro Śledcze (FBI) rozpoczęło stosowanie specjalnego programu komputerowego o nazwie "Carnivore" ("Mięsożerny"). Program pozwala jednocześnie sprawdzać miliony przesyłanych w każdej minucie listów elektronicznych i wyszukiwać wśród nich informacje o podejrzanej treści. Do tej pory został użyty - jak poinformował rzecznik FBI - sto razy.
Wprawdzie istnieje obowiązek uzyskania sądowego pozwolenia na zastosowanie nowej techniki w celu zbierania informacji w śledztwie, niemniej jednak protestować zaczęły amerykańskie organizacje praw obywatelskich. Używanie "Carnivore" stanowi pogwałcenie zarówno praw właściciela danego portalu internetowego, jak i jego użytkowników. Program ten "przegląda" bowiem wszystkie wiadomości, także informacje osób, przeciw którym nie jest prowadzone śledztwo.
Stosowanie tej metody przez FBI spowodowało w Kongresie krytykę administracji "za nonszalanckie traktowanie prawa do ochrony prywatności" i wniesienie projektów ustaw przewidujących zaostrzenie ochrony osobistych informacji obywateli w Internecie. Zanim jednak projekty te staną się ustawami, a ustawy wejdą w życie, jedynym sposobem wyjścia z zasięgu ucha i oka Wielkiego Brata jest wyłączenie komputera z sieci...
Francuski prokurator Jean-Pierre Dintilhac oraz Specjalna Komisja Parlamentu Europejskiego, powołana w ubiegłym tygodniu na wniosek niemieckich Zielonych, mają ustalić, czy wywiad amerykański rzeczywiście przechwytuje miliony rozmów telefonicznych, odbiera tajne biznesowe faksy, rozmowy komórkowe i czyta pocztę elektroniczną. Miałoby się to odbywać za pomocą sieci elektronicznych stacji nasłuchowych zlokalizowanych w państwach anglosaskich (Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Nowej Zelandii, Australii).
Władze amerykańskie przyjęły europejskie zarzuty z pobłażaniem graniczącym z rozbawieniem. "Osoby, które uważają, że zbieramy informacje wywiadowcze, aby promować nasze przedsiębiorstwa, są po prostu w błędzie" - skwitował całą aferę Richard Boucher, rzecznik Departamentu Stanu. George Tenet, dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), w zeznaniach przed Komisja Wywiadu Izby Reprezentantów stanowczo zaprzeczył zarzutom. A niezależni eksperci kpili na łamach amerykańskich gazet z Europejczyków, którzy ze "swoją przestarzałą techniką i tak nigdy nie dojdą prawdy".
Zarzuty Unii Europejskiej częściowo potwierdził były dyrektor CIA James Woolsey, który przyznał, że wywiad amerykański zbierał informacje, ale tylko wtedy, kiedy podejrzewał, że firmy europejskie łamią ONZ-owskie sankcje albo korumpują urzędników państwowych. James Woolsey ujawnił, że wywiad amerykański przekazał w 1994 r. władzom Arabii Saudyjskiej dane elektroniczne potwierdzające, że Airbus za pomocą łapówki stara się pozyskać intratny kontrakt na sprzedaż samolotów do tego kraju. Kontrakt w rezultacie otrzymał amerykański Boeing. Wywiad amerykański przekazał jednak kluczowe informacje władzom saudyjskim, a nie Boeingowi.
O wiele poważniejszym problemem niż wydumane wykorzystywanie wywiadu amerykańskiego do pomocy biznesowi jest groźba ingerencji wywiadu w sferę prywatności obywateli. Istnieje sporo przesłanek wskazujących na to, że amerykańskie służby specjalne dysponują olbrzymim arsenałem, umożliwiającym przechwycenie i odczytanie każdej wiadomości elektronicznej. Takie metody stosowane są obecnie głównie w walce z handlarzami narkotyków, zorganizowaną przestępczością i terroryzmem.
Wyspecjalizowana w wywiadzie elektronicznym Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (National Security Agency) zatrudnia 38 tys. osób, a jej roczny budżet szacuje się na 3,6 mld USD. To gigantyczne ucho władz, szukające nowego zadania po zakończeniu zimnej wojny, może się zwrócić przeciwko obywatelom. Zapowiedzią takiej groźby jest niedawna wiadomość, że Federalne Biuro Śledcze (FBI) rozpoczęło stosowanie specjalnego programu komputerowego o nazwie "Carnivore" ("Mięsożerny"). Program pozwala jednocześnie sprawdzać miliony przesyłanych w każdej minucie listów elektronicznych i wyszukiwać wśród nich informacje o podejrzanej treści. Do tej pory został użyty - jak poinformował rzecznik FBI - sto razy.
Wprawdzie istnieje obowiązek uzyskania sądowego pozwolenia na zastosowanie nowej techniki w celu zbierania informacji w śledztwie, niemniej jednak protestować zaczęły amerykańskie organizacje praw obywatelskich. Używanie "Carnivore" stanowi pogwałcenie zarówno praw właściciela danego portalu internetowego, jak i jego użytkowników. Program ten "przegląda" bowiem wszystkie wiadomości, także informacje osób, przeciw którym nie jest prowadzone śledztwo.
Stosowanie tej metody przez FBI spowodowało w Kongresie krytykę administracji "za nonszalanckie traktowanie prawa do ochrony prywatności" i wniesienie projektów ustaw przewidujących zaostrzenie ochrony osobistych informacji obywateli w Internecie. Zanim jednak projekty te staną się ustawami, a ustawy wejdą w życie, jedynym sposobem wyjścia z zasięgu ucha i oka Wielkiego Brata jest wyłączenie komputera z sieci...
Więcej możesz przeczytać w 30/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.