Rozmowa z ARTIEMIJEM TROICKIM, założycielem rosyjskiej edycji miesięcznika "Playboy"
Henryk Suchar: - Rosja zawsze była krajem paradoksów, także w sferze obyczajowości.
Artiemij Troicki: - My, Rosjanie, jesteśmy niemoralni i odrażająco obłudni. W okresie komunizmu "Playboy" był postrzegany jako symbol agresywnego amerykańskiego imperializmu. Ostro lansowano wówczas u nas opinię, że jest to pismo ociekające hard porno. Owa świętoszkowatość przyszła do nas dużo wcześniej z Azji: od Tatarów i Mongołów. Tymczasem komunizm był w Rosji, a częściowo również w Polsce, erą całkowitego upadku i zaniku moralności. Jeśli chodzi o seks, Związek Radziecki był o wiele bardziej liberalny niż Ameryka. Pod cienką warstwą moralności komunistycznej kipiało orgiastyczne życie w stylu antycznego Rzymu. To była makabra. Wystarczyło pojechać do pierwszego z brzegu domu wypoczynkowego, aby się o tym przekonać. Cudzołóstwo, zdrady były tam na porządku dziennym. Ośrodki turystyczne przypominały domy publiczne. Tak zwanych ludzi radzieckich najbardziej angażował właśnie seks i wódka.
- A ponieważ seks był oficjalnie czymś nagannym, miał posmak owocu zakazanego?
- Tak. Dorastałem w Moskwie, wielkim mieście bez klubów, koncertów, dyskotek. Telewizja była do niczego. Odwiedzaliśmy się więc nawzajem, bawiliśmy, uprawialiśmy na potęgę seks. Kwitł on też na wszystkich szczeblach władzy. Mam na półce mnóstwo książek wspomnieniowych o rozbieranych balangach w łaźni z udziałem wysokich urzędników Komsomołu i partyjnych aparatczyków. ZSRR był krajem o dużym ładunku seksualnym. Szkoda, że nie ma statystyk na temat zdrad małżeńskich. Panowała nieskrępowana swoboda rozwodów i aborcji.
- Wiele dowodzi, że ZSRR zajmował pod tym względem pierwsze miejsce w świecie. Seks został zbanalizowany. A dziś?
- Dziś pojawiły się inne oferty. Można pojechać za granicę, pójść na rave party, oglądać MTV, zjeść kolację w dobrej restauracji. Stresy codzienności jakby zablokowały naszą seksualność. Za komunizmu było usypiająco komfortowo. Była gwarantowana praca, w której za wiele nie wymagano, i gwarantowane pieniądze. Mimo wielu innych niedogodności, ludzie żyli na luzie. Dziś nie. Wiadomo, że wielu tzw. nowych Rosjan, biznesmenów, ma problemy seksualne. Cierpią na impotencję lub korzystają wyłącznie z usług prostytutek. Są znerwicowani, poddawani naciskom, pracują od świtu do nocy. I oczywiście nie przyznają się do porażek.
- Po czym poznać rosyjskiego obłudnika końca XX wieku?
- Ciągle rozprawia o seksie, to znaczy potępia "Playboya", prostytucję, pornografię. Snobuje się na nacjonalistę. Jest zakochany we władzy, gardzi ludźmi.
Artiemij Troicki: - My, Rosjanie, jesteśmy niemoralni i odrażająco obłudni. W okresie komunizmu "Playboy" był postrzegany jako symbol agresywnego amerykańskiego imperializmu. Ostro lansowano wówczas u nas opinię, że jest to pismo ociekające hard porno. Owa świętoszkowatość przyszła do nas dużo wcześniej z Azji: od Tatarów i Mongołów. Tymczasem komunizm był w Rosji, a częściowo również w Polsce, erą całkowitego upadku i zaniku moralności. Jeśli chodzi o seks, Związek Radziecki był o wiele bardziej liberalny niż Ameryka. Pod cienką warstwą moralności komunistycznej kipiało orgiastyczne życie w stylu antycznego Rzymu. To była makabra. Wystarczyło pojechać do pierwszego z brzegu domu wypoczynkowego, aby się o tym przekonać. Cudzołóstwo, zdrady były tam na porządku dziennym. Ośrodki turystyczne przypominały domy publiczne. Tak zwanych ludzi radzieckich najbardziej angażował właśnie seks i wódka.
- A ponieważ seks był oficjalnie czymś nagannym, miał posmak owocu zakazanego?
- Tak. Dorastałem w Moskwie, wielkim mieście bez klubów, koncertów, dyskotek. Telewizja była do niczego. Odwiedzaliśmy się więc nawzajem, bawiliśmy, uprawialiśmy na potęgę seks. Kwitł on też na wszystkich szczeblach władzy. Mam na półce mnóstwo książek wspomnieniowych o rozbieranych balangach w łaźni z udziałem wysokich urzędników Komsomołu i partyjnych aparatczyków. ZSRR był krajem o dużym ładunku seksualnym. Szkoda, że nie ma statystyk na temat zdrad małżeńskich. Panowała nieskrępowana swoboda rozwodów i aborcji.
- Wiele dowodzi, że ZSRR zajmował pod tym względem pierwsze miejsce w świecie. Seks został zbanalizowany. A dziś?
- Dziś pojawiły się inne oferty. Można pojechać za granicę, pójść na rave party, oglądać MTV, zjeść kolację w dobrej restauracji. Stresy codzienności jakby zablokowały naszą seksualność. Za komunizmu było usypiająco komfortowo. Była gwarantowana praca, w której za wiele nie wymagano, i gwarantowane pieniądze. Mimo wielu innych niedogodności, ludzie żyli na luzie. Dziś nie. Wiadomo, że wielu tzw. nowych Rosjan, biznesmenów, ma problemy seksualne. Cierpią na impotencję lub korzystają wyłącznie z usług prostytutek. Są znerwicowani, poddawani naciskom, pracują od świtu do nocy. I oczywiście nie przyznają się do porażek.
- Po czym poznać rosyjskiego obłudnika końca XX wieku?
- Ciągle rozprawia o seksie, to znaczy potępia "Playboya", prostytucję, pornografię. Snobuje się na nacjonalistę. Jest zakochany we władzy, gardzi ludźmi.
Więcej możesz przeczytać w 31/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.