Salony artystyczne w III RP
- Cechą salonów jest elitarność, a ich rola polega na inspirowaniu i dopełnianiu życia kulturalnego - mówi prof. Ewa Ihnatowicz z Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. - Odrodzenie salonów byłoby możliwe jako sposób przeciwstawienia się środowisk intelektualnych miałkiej, pozbawionej głębi i smaku kulturze dla mas. Tymczasem rolę kreatorów opinii przejęła w naszych czasach telewizja i prasa, a klasyczne salony przekształciły się w kluby i kawiarnie artystyczne.
Najsłynniejsze polskie salony - Deotymy, Hotelu Lambert czy Misi Godebskiej - przeszły do historii jako miejsca, w których życie literackie, polityczne i artystyczne kultywowano w powiązaniu ze sprawą polską. Dziś zanikła zarówno potrzeba zbiorowego czytania literatury, jak i omawiania spraw Polski w wąskim kręgu zainteresowanych. Miejsce dawnych salonów literackich zajęły kluby i kawiarnie, często prowadzone przez ludzi teatru, muzyki i filmu. - Salonu się nie organizuje, nie wymyśla, on się po prostu staje. Warszawski Salon 101, który prowadzę, przyjął nazwę od numeru domu. Proponowano nazwać go "salonem polskim" lub "salonem dla emigracji", ponieważ skupiał niegdyś środowiska niepodległościowe. Tymczasem w 1993 r. przestał on być salonem politycznym i stał się miejscem spotkań bohemy artystycznej - tłumaczy Małgorzata Bocheńska. Od ponad dziesięciu lat w każdy piątek spotykają się w nim filozofowie, artyści i naukowcy. W zabytkowym domu przy ul. Saskiej odbywają się wernisaże i koncerty muzyczne - przybywają na nie goście z całego świata. Bywalcy tworzą galerię wybitnych postaci. Salon odwiedzili m.in. Garri Kasparow, Wiktor Suworow, Erna Rosenstein, Janusz Odrowąż-Pieniążek, Krzysztof Miklaszewski (uczeń Kantora). Podczas piątkowych spotkań swoje odczyty przedstawiali honorowi członkowie salonu: ojciec Bocheński i historyk Peter Raina. Jazzowe recitale wielokrotnie dawali zaprzyjaźnieni z domem Michał Urbaniak i Urszula Dudziak. Fragmenty "Romea i Julii" wystawił Adam Hanuszkiewicz. Salon Małgorzaty Bocheńskiej podczas swojej wizyty w Polsce odwiedził słynny kreator mody Paco Rabanne. - Bywanie w salonie zobowiązuje. Nie mówi się tu źle o nieobecnych i nie załatwia interesów. Nie pyta się także o wyznanie - mówi Bocheńska.
W Warszawie za kawiarnię literacką uchodzi Kabaretowa Scena Przyjaciół Marka Majewskiego - miejsce spotkań aktorów, muzyków i polityków. Każdy z gości indywidualnie zapraszany jest na wieczory kabaretowe odbywające się raz w miesiącu. - Chciałem stworzyć scenę, na której podział na artystów i publiczność byłby umowny i przyjaciele znajdowali się po obu stronach rampy - mówi Marek Majewski. Na kabaretowych wieczorach swój program prezentowali m.in. Jan Pietrzak, Wojciech Młynarski i Jerzy Kryszak. - W Warszawie nie ma stałej sceny kabaretowej. Niewykluczone jest więc to, że w dotychczas zamkniętych imprezach będzie mogła uczestniczyć liczniejsza publiczność - dodaje Majewski. Spotkania środowisk artystycznych odbywają się również w Qchni Artystycznej, restauracji znajdującej się przy Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim. - To miejsce sprzyja nieformalnym kontaktom ludzi z kręgów sztuki, polityki i biznesu - mówi Bolesław Rok, założyciel Qchni. Można tu spotkać zarówno byłego premiera Tadeusza Mazowieckiego, jak i Korę Jackowską. Qchnia jest fundatorem nagród, tzw. wieszaków, dla osobowości postmodernistycznych. - Bez salonów kultura sprowadziłaby się wyłącznie do ostrej konkurencji, a Qchnia jest właśnie rodzajem komercyjnego salonu - dodaje Rok.
W Poznaniu miejsce spotkań mające taki sam charakter jak warszawski salon Małgorzaty Bocheńskiej prowadzi Anna Kareńska. - W salonie artystycznym nie ma ludzi przypadkowych. Zapraszam osoby z kręgu kultury i sztuki, które mają coś do zaoferowania innym - twierdzi Anna Kareńska. W swojej galerii stworzyła scenę dla wielkich nazwisk naszej kultury, umożliwiając bezpośredni kontakt widza i artysty. W albumie przyjaciół rodziny figuruje wiele pamiątkowych adnotacji, m.in. Gustawa Holoubka i Krzysztofa Kolbergera. Goście salonu słuchali recitalu Michała Bajora, wierszy romantyków w interpretacji Mai Komorowskiej czy zwierzeń Kaliny Jędrusik. Do bywalców salonu należą Włodzimierz Korcz, Beata Tyszkiewicz i Krystyna Sienkiewicz. Galeria przy ul. Kramarskiej z trudem mieściła przyjaciół i gości, w związku z czym Kareńscy przenieśli artystyczne wieczory do kupionego niedawno starego dworu w podpoznańskich Podstolicach. - Ludzie kultury i sztuki szukają miejsca, w którym mogliby czuć się dobrze i bezpiecznie, z daleka od hałasu lokali publicznych, gdzie spotyka się głównie młodzież - mówi Anna Kareńska.
W Krakowie nie słychać już o prywatnych salonach artystycznych. W lokalach otaczających Rynek Główny unosi się jednak klimat intelektualno-towarzyskich spotkań bohemy. Przy rynku mieszkają i tworzą m.in. Sławomir Mrożek, Stanisław Lem czy Czesław Miłosz. W kawiarni "Pod Bambusami" koło Pałacu pod Baranami można spotkać publicystów "Tygodnika Powszechnego". Aktorzy Starego Teatru spotykają się w "Masce", która znajduje się w jego podziemiach i jest prowadzona przez aktora Tadeusza Huka. Do kawiarni "Vis-ť-Vis" zagląda Zbigniew Preisner, Grzegorz Turnau, Leszek Wójcicki oraz poeci młodego pokolenia, jak Marcin Świetlicki czy Marcin Baran. Legendarna jest również w Krakowie "Jama Michalika", w której swoje najwcześniejsze utwory tworzył Krzysztof Penderecki. W prowadzonym przez Jacka Łodzińskiego "Camelocie" oprócz wieczorów kabaretowych odbywają się spotkania z osobistościami życia publicznego, jak ks. prof. Józef Tischner. Filozofowie zaglądają do "Drewutni", a profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, stowarzyszeni w nieformalnym elitarnym Klubie Jagiellońskim (należą do niego między innymi Andrzej Zoll, Władysław Strużewski i Andrzej Pelczar), dyskutują w kawiarni Collegium Iuridicum. Założoną przez filozofa i reżysera Artura Wrońskiego "Chimerę" określa się mianem lokalu intelektualistów; raz w miesiącu koncertują tu gwiazdy piosenki autorskiej. W "Pod Aniołami" bywają Czesław Miłosz, Sławomir Mrożek i Hanna Suchocka.
W październiku 1992 r. rozpoczął działalność elitarny poznański Art & Business Club - jedyny w Polsce klub zamknięty, służący nawiązywaniu kontaktów, wymianie poglądów i doświadczeń ludzi z różnych środowisk opiniotwórczych. - Klub liczy obecnie stu członków. Nowych mogą wprowadzać do klubu wyłącznie osoby do niego należące - mówi Jerzy Gumny, prezydent Art & Business Club. Spotykają się w nim prawnicy, ekonomiści, artyści, przedsiębiorcy, przedstawiciele mediów, władze miasta i województwa oraz korpus dyplomatyczny Poznania. W ciągu sześciu lat swojego istnienia Art & Business Club stał się jednym z animatorów życia kulturalnego w Poznaniu; udało się w nim zespolić dwa na co dzień tak różne światy: krąg biznesu i sztuki. Na tamtejszej scenie z recitalami, koncertami, spotkaniami autorskimi gościło prawie stu artystów, m.in. Ewa Bem, Stanisław Tym i Bułat Okudżawa. Klub wspomaga finansowo instytucje kulturalne, publikacje oraz ważne przedsięwzięcia artystyczne. Na tej zasadzie sprowadzono premierowy spektakl Krystyny Jandy "Maria Callas - lekcja śpiewu" i zorganizowano w poznańskiej filharmonii występ kameralnego zespołu słynnej Academy of Saint Martin in the Fields pod dyrekcją Kennetha Sillito.
Członkowie Art & Business Clubu wspólnie organizują tego typu przedsięwzięcia, współpracują przy ich animowaniu, finansowaniu i promocji. - Połączenie ludzi kultury, sztuki, biznesu i intelektualistów to bardzo trudne zadanie, taki jest jednak pomysł na przyszłość. Myślę, że za kilka lat ta idea będzie bardziej popularna, a ludzie zaczną odczuwać potrzebę przynależności do takich klubów - dodaje Gumny. - Biznesmeni będąc ludźmi bardzo pochłoniętymi pracą, często nie mogą znaleźć czasu na poszukiwania biletów, a nawet wizytę w kasie operowej. My to robimy za nich i rozsyłamy zaproszenia. Oni muszą jedynie potwierdzić swoją obecność - wyjaśnia Katarzyna Jankowiak, która pomaga w prowadzeniu klubu i kieruje zainstalowaną w jego wnętrzach ABC Gallery. - Praca galerii skoncentrowana jest na promocji młodych artystów. Każdą wystawę przygotowujemy kompleksowo - od rozmów z twórcami, poprzez zapewnienie właściwej promocji, opublikowanie katalogu i zaproszeń oraz zaaranżowanie ekspozycji. Ta forma działalności galerii nie jest jeszcze w Polsce tak powszechna, przynosi jednak duże efekty - twierdzi Katarzyna Jankowiak.
Również w Trójmieście salon przeżył znaczącą ewolucję - od elitarnych posiedzeń ku kawiarni artystycznej. Od ponad półwiecza w sopockim SPATiF-ie odbywają się spotkania artystów. Jak głosi legenda, po prowadzących do klubu stromych schodach Zbyszek Cybulski wjeżdżał na motocyklu. Od kilku lat ajentem klubu jest Robert Florczak, malarz, pracownik gdańskiej ASP i jednocześnie jeden z głównych animatorów Sopockiego Forum Integracji Nauki, Kultury i Sztuki. Imprezy SFINKS-a to happeningi (na przykład powrót św. Inkwizycji z paleniem egzemplarzy tygodnika "Nie") oraz ekstatyczne bale w formie performance’u. W gdańskim Cotton Clubie spotyka się środowisko liberałów. - W tym miejscu czuje się ducha odradzającego się Gdańska, a nie styropianowe sierpniowo-grudniowe kombatanctwo - tłumaczy Donald Tusk. Organizowano tam bale oraz imprezy "dekomunizacyjne" i "lustracyjne".
- Słowo "salon" już dawno się zdewaluowało. Niegdyś salon skupiał inteligencję i politykę, które dziś tworzą zupełnie inni ludzie. Nadszedł czas na wymyślenie innych form integrowania środowisk kulturalnych - twierdzi Andrzej Poniedzielski, założyciel piwnicy artystycznej "Przechowalnia" przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Goście piwnicy artystycznej stanowią krąg ludzi związanych z teatrem i muzyką. Bywa tam Wojciech Młynarski, Iga Cembrzyńska i Magda Umer. - Takie miejsce stwarza okazję do rozmowy widza z artystą. Jest "przechowalnią" często zapomnianych wartości, takich jak inteligencja czy wrażliwość. W każdym większym mieście powinno być chociaż jedno takie miejsce dopełniające życie kulturalne - dodaje Poniedzielski.
Najsłynniejsze polskie salony - Deotymy, Hotelu Lambert czy Misi Godebskiej - przeszły do historii jako miejsca, w których życie literackie, polityczne i artystyczne kultywowano w powiązaniu ze sprawą polską. Dziś zanikła zarówno potrzeba zbiorowego czytania literatury, jak i omawiania spraw Polski w wąskim kręgu zainteresowanych. Miejsce dawnych salonów literackich zajęły kluby i kawiarnie, często prowadzone przez ludzi teatru, muzyki i filmu. - Salonu się nie organizuje, nie wymyśla, on się po prostu staje. Warszawski Salon 101, który prowadzę, przyjął nazwę od numeru domu. Proponowano nazwać go "salonem polskim" lub "salonem dla emigracji", ponieważ skupiał niegdyś środowiska niepodległościowe. Tymczasem w 1993 r. przestał on być salonem politycznym i stał się miejscem spotkań bohemy artystycznej - tłumaczy Małgorzata Bocheńska. Od ponad dziesięciu lat w każdy piątek spotykają się w nim filozofowie, artyści i naukowcy. W zabytkowym domu przy ul. Saskiej odbywają się wernisaże i koncerty muzyczne - przybywają na nie goście z całego świata. Bywalcy tworzą galerię wybitnych postaci. Salon odwiedzili m.in. Garri Kasparow, Wiktor Suworow, Erna Rosenstein, Janusz Odrowąż-Pieniążek, Krzysztof Miklaszewski (uczeń Kantora). Podczas piątkowych spotkań swoje odczyty przedstawiali honorowi członkowie salonu: ojciec Bocheński i historyk Peter Raina. Jazzowe recitale wielokrotnie dawali zaprzyjaźnieni z domem Michał Urbaniak i Urszula Dudziak. Fragmenty "Romea i Julii" wystawił Adam Hanuszkiewicz. Salon Małgorzaty Bocheńskiej podczas swojej wizyty w Polsce odwiedził słynny kreator mody Paco Rabanne. - Bywanie w salonie zobowiązuje. Nie mówi się tu źle o nieobecnych i nie załatwia interesów. Nie pyta się także o wyznanie - mówi Bocheńska.
W Warszawie za kawiarnię literacką uchodzi Kabaretowa Scena Przyjaciół Marka Majewskiego - miejsce spotkań aktorów, muzyków i polityków. Każdy z gości indywidualnie zapraszany jest na wieczory kabaretowe odbywające się raz w miesiącu. - Chciałem stworzyć scenę, na której podział na artystów i publiczność byłby umowny i przyjaciele znajdowali się po obu stronach rampy - mówi Marek Majewski. Na kabaretowych wieczorach swój program prezentowali m.in. Jan Pietrzak, Wojciech Młynarski i Jerzy Kryszak. - W Warszawie nie ma stałej sceny kabaretowej. Niewykluczone jest więc to, że w dotychczas zamkniętych imprezach będzie mogła uczestniczyć liczniejsza publiczność - dodaje Majewski. Spotkania środowisk artystycznych odbywają się również w Qchni Artystycznej, restauracji znajdującej się przy Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim. - To miejsce sprzyja nieformalnym kontaktom ludzi z kręgów sztuki, polityki i biznesu - mówi Bolesław Rok, założyciel Qchni. Można tu spotkać zarówno byłego premiera Tadeusza Mazowieckiego, jak i Korę Jackowską. Qchnia jest fundatorem nagród, tzw. wieszaków, dla osobowości postmodernistycznych. - Bez salonów kultura sprowadziłaby się wyłącznie do ostrej konkurencji, a Qchnia jest właśnie rodzajem komercyjnego salonu - dodaje Rok.
W Poznaniu miejsce spotkań mające taki sam charakter jak warszawski salon Małgorzaty Bocheńskiej prowadzi Anna Kareńska. - W salonie artystycznym nie ma ludzi przypadkowych. Zapraszam osoby z kręgu kultury i sztuki, które mają coś do zaoferowania innym - twierdzi Anna Kareńska. W swojej galerii stworzyła scenę dla wielkich nazwisk naszej kultury, umożliwiając bezpośredni kontakt widza i artysty. W albumie przyjaciół rodziny figuruje wiele pamiątkowych adnotacji, m.in. Gustawa Holoubka i Krzysztofa Kolbergera. Goście salonu słuchali recitalu Michała Bajora, wierszy romantyków w interpretacji Mai Komorowskiej czy zwierzeń Kaliny Jędrusik. Do bywalców salonu należą Włodzimierz Korcz, Beata Tyszkiewicz i Krystyna Sienkiewicz. Galeria przy ul. Kramarskiej z trudem mieściła przyjaciół i gości, w związku z czym Kareńscy przenieśli artystyczne wieczory do kupionego niedawno starego dworu w podpoznańskich Podstolicach. - Ludzie kultury i sztuki szukają miejsca, w którym mogliby czuć się dobrze i bezpiecznie, z daleka od hałasu lokali publicznych, gdzie spotyka się głównie młodzież - mówi Anna Kareńska.
W Krakowie nie słychać już o prywatnych salonach artystycznych. W lokalach otaczających Rynek Główny unosi się jednak klimat intelektualno-towarzyskich spotkań bohemy. Przy rynku mieszkają i tworzą m.in. Sławomir Mrożek, Stanisław Lem czy Czesław Miłosz. W kawiarni "Pod Bambusami" koło Pałacu pod Baranami można spotkać publicystów "Tygodnika Powszechnego". Aktorzy Starego Teatru spotykają się w "Masce", która znajduje się w jego podziemiach i jest prowadzona przez aktora Tadeusza Huka. Do kawiarni "Vis-ť-Vis" zagląda Zbigniew Preisner, Grzegorz Turnau, Leszek Wójcicki oraz poeci młodego pokolenia, jak Marcin Świetlicki czy Marcin Baran. Legendarna jest również w Krakowie "Jama Michalika", w której swoje najwcześniejsze utwory tworzył Krzysztof Penderecki. W prowadzonym przez Jacka Łodzińskiego "Camelocie" oprócz wieczorów kabaretowych odbywają się spotkania z osobistościami życia publicznego, jak ks. prof. Józef Tischner. Filozofowie zaglądają do "Drewutni", a profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, stowarzyszeni w nieformalnym elitarnym Klubie Jagiellońskim (należą do niego między innymi Andrzej Zoll, Władysław Strużewski i Andrzej Pelczar), dyskutują w kawiarni Collegium Iuridicum. Założoną przez filozofa i reżysera Artura Wrońskiego "Chimerę" określa się mianem lokalu intelektualistów; raz w miesiącu koncertują tu gwiazdy piosenki autorskiej. W "Pod Aniołami" bywają Czesław Miłosz, Sławomir Mrożek i Hanna Suchocka.
W październiku 1992 r. rozpoczął działalność elitarny poznański Art & Business Club - jedyny w Polsce klub zamknięty, służący nawiązywaniu kontaktów, wymianie poglądów i doświadczeń ludzi z różnych środowisk opiniotwórczych. - Klub liczy obecnie stu członków. Nowych mogą wprowadzać do klubu wyłącznie osoby do niego należące - mówi Jerzy Gumny, prezydent Art & Business Club. Spotykają się w nim prawnicy, ekonomiści, artyści, przedsiębiorcy, przedstawiciele mediów, władze miasta i województwa oraz korpus dyplomatyczny Poznania. W ciągu sześciu lat swojego istnienia Art & Business Club stał się jednym z animatorów życia kulturalnego w Poznaniu; udało się w nim zespolić dwa na co dzień tak różne światy: krąg biznesu i sztuki. Na tamtejszej scenie z recitalami, koncertami, spotkaniami autorskimi gościło prawie stu artystów, m.in. Ewa Bem, Stanisław Tym i Bułat Okudżawa. Klub wspomaga finansowo instytucje kulturalne, publikacje oraz ważne przedsięwzięcia artystyczne. Na tej zasadzie sprowadzono premierowy spektakl Krystyny Jandy "Maria Callas - lekcja śpiewu" i zorganizowano w poznańskiej filharmonii występ kameralnego zespołu słynnej Academy of Saint Martin in the Fields pod dyrekcją Kennetha Sillito.
Członkowie Art & Business Clubu wspólnie organizują tego typu przedsięwzięcia, współpracują przy ich animowaniu, finansowaniu i promocji. - Połączenie ludzi kultury, sztuki, biznesu i intelektualistów to bardzo trudne zadanie, taki jest jednak pomysł na przyszłość. Myślę, że za kilka lat ta idea będzie bardziej popularna, a ludzie zaczną odczuwać potrzebę przynależności do takich klubów - dodaje Gumny. - Biznesmeni będąc ludźmi bardzo pochłoniętymi pracą, często nie mogą znaleźć czasu na poszukiwania biletów, a nawet wizytę w kasie operowej. My to robimy za nich i rozsyłamy zaproszenia. Oni muszą jedynie potwierdzić swoją obecność - wyjaśnia Katarzyna Jankowiak, która pomaga w prowadzeniu klubu i kieruje zainstalowaną w jego wnętrzach ABC Gallery. - Praca galerii skoncentrowana jest na promocji młodych artystów. Każdą wystawę przygotowujemy kompleksowo - od rozmów z twórcami, poprzez zapewnienie właściwej promocji, opublikowanie katalogu i zaproszeń oraz zaaranżowanie ekspozycji. Ta forma działalności galerii nie jest jeszcze w Polsce tak powszechna, przynosi jednak duże efekty - twierdzi Katarzyna Jankowiak.
Również w Trójmieście salon przeżył znaczącą ewolucję - od elitarnych posiedzeń ku kawiarni artystycznej. Od ponad półwiecza w sopockim SPATiF-ie odbywają się spotkania artystów. Jak głosi legenda, po prowadzących do klubu stromych schodach Zbyszek Cybulski wjeżdżał na motocyklu. Od kilku lat ajentem klubu jest Robert Florczak, malarz, pracownik gdańskiej ASP i jednocześnie jeden z głównych animatorów Sopockiego Forum Integracji Nauki, Kultury i Sztuki. Imprezy SFINKS-a to happeningi (na przykład powrót św. Inkwizycji z paleniem egzemplarzy tygodnika "Nie") oraz ekstatyczne bale w formie performance’u. W gdańskim Cotton Clubie spotyka się środowisko liberałów. - W tym miejscu czuje się ducha odradzającego się Gdańska, a nie styropianowe sierpniowo-grudniowe kombatanctwo - tłumaczy Donald Tusk. Organizowano tam bale oraz imprezy "dekomunizacyjne" i "lustracyjne".
- Słowo "salon" już dawno się zdewaluowało. Niegdyś salon skupiał inteligencję i politykę, które dziś tworzą zupełnie inni ludzie. Nadszedł czas na wymyślenie innych form integrowania środowisk kulturalnych - twierdzi Andrzej Poniedzielski, założyciel piwnicy artystycznej "Przechowalnia" przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Goście piwnicy artystycznej stanowią krąg ludzi związanych z teatrem i muzyką. Bywa tam Wojciech Młynarski, Iga Cembrzyńska i Magda Umer. - Takie miejsce stwarza okazję do rozmowy widza z artystą. Jest "przechowalnią" często zapomnianych wartości, takich jak inteligencja czy wrażliwość. W każdym większym mieście powinno być chociaż jedno takie miejsce dopełniające życie kulturalne - dodaje Poniedzielski.
Więcej możesz przeczytać w 1/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.