Rozmowa z TOMASZEM TABAKO, redaktorem ukazującego się w USA pisma "2B"
Wiesław Kot: - Grupa entuzjastów kultury polskiej zaczęła w Stanach Zjednoczonych wydawać pismo wprowadzające naszą kulturę na światowe forum po roku 1989, czyli w okresie, gdy zainteresowanie sprawami polskimi zaczęło w naturalny sposób wygasać.
Tomasz Tabako: - Periodyk "2B" miał być pomostem łączącym dwa laboratoria: wciąż zmieniającą się Amerykę i nową Europę, w tym Polskę. Pismo powołaliśmy do życia "w garażu", sfrustrowani faktem, że ani w kręgach Polonii amerykańskiej, zajętej poszukiwaniem nowej toż- samości, ani w naszej krzepnącej demokracji nie została stworzona strategia promowania naszej kultury w USA. Pojawiła się próżnia. W dodatku zaczął wygasać naturalny lobbing, jaki sprawom polskim zapewniali między innymi idealistycznie nastawieni amerykańscy kontestatorzy o rodowodzie z lat 60.
- Tymczasem nie możemy sobie pozwolić na trwałą nieobecność na amerykańskim rynku idei.
- Ameryka to nie tylko supermocarstwo polityczne. Tu przecinają się wszystkie najważniejsze szlaki gospodarcze i kulturalne. Ten fakt dawno zauważono na świecie i wiele państw stara się dużym nakładem sił i środków lansować tu własny dorobek kulturalny. Na przykład Szwedzi wydają tutaj w języku angielskim pismo "The Arts", związane z Królewską Szwedzką Akademią Nauk, a w pewnym sensie i z Komitetem Nobla. Publikują czołowych autorów światowych, a przy okazji własnych. Podobne pisma, adresowane do opiniotwórczych elit, zwracają uwagę także na politykę i gospodarkę danego państwa, co w naturalny sposób zwiększa jego siłę przebicia. Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone to kraj, który narzuca światu język angielski, lingua franca współczesnego świata. Jeżeli ktoś nie zaistnieje w tym języku, skazuje się na marginalizację.
- Lansowanie kultury polskiej jest szczególnie trudne w sytuacji, kiedy przeżywa ona zachwianie równowagi z powodu wyczerpywania się modelu romantycznego.
- Owszem, elementy kultury romantycznej łatwo przebijały się na Zachód, ponieważ przyjmowano je tam jako treści egzotyczne. Paradoksalnie, kiedy problematyka naszej kultury oraz kanony naszej wrażliwości zaczęły "normalnieć", staliśmy się dla Zachodu mniej interesujący. Na szczęście Europa Środkowa ciągle dysponuje atrakcyjną ofertą, co jest spowodowane tym, że przebywanie w naszej części świata daje wyjątkową perspektywę oglądu ludzkiego losu. Nasz region działa jak akcelerator - życie społeczne doznało tu wyjątkowego przyspieszenia. Pytania, które w gnuśnych i ustabilizowanych demokracjach zachodnich stawiane są rzadko, w tej części świata formułowane są często ostro i drastycznie.
- W tej sytuacji można powołać do życia pismo zajmujące się sprawami polskimi, powiedzmy, kolejne "The Polish Review".
- Ależ to jest przekonywanie przekonanych. Eksperci w sprawach polskich piszą dla znawców w tej samej dziedzinie. Formuła pisma "2B" jest inna: ma ono być forum dyskusji na tematy uniwersalne, gdzie głos zabierają najwyżej cenione w Stanach Zjednoczonych autorytety, jak Rorty, Habermas, Bourdieu czy Geertz, oraz Polacy, którzy przedstawiają swoje poglądy, lansując zarówno własne nazwiska, jak i specyficzny polski punkt widzenia. Dzięki sąsiadowaniu na łamach z najwybitniejszymi myślicielami ich głos staje się donośny.
- Pismo "2B" uczy więc naszą elitę doceniać wagę public relations.
- Pokazujemy, że równie ważne jest stworzenie "produktu" intelektualnego, jak i umiejętność zaprezentowania go światu, a zwłaszcza wytworzenia stałego mechanizmu promowania własnych inicjatyw kulturalnych na najszerszym forum. Niestety, Polacy w dziedzinie public relations są wręcz fatalni. Na przykład twórczość Olgi Tokarczuk warta jest szerokiej prezentacji, tymczasem mimo wielu przekładów nie ukazało się jeszcze tłumaczenie prozy tej pisarki na angielski. Aby odwrócić ten niekorzystny trend, publikujemy jej fragmenty w towarzystwie wybitnych twórców zachodnich. Po prostu powinna być dostrzeżona przez amerykańskiego wydawcę, chętnie publikującego książkę autorki, o której już gdzieś czytał, niż debiutantki.
- Tę chwalebną działalność promocyjną prowadzicie państwo jednak ciągle dzięki grupie redaktorów pracujących społecznie.
- "Garażowy" etap naszej pracy powinien się skończyć. Trudno w sposób odpowiedzialny funkcjonować na doskonale zorganizowanym rynku amerykańskim, kiedy aż połowa budżetu pisma zmienia się z numeru na numer. To zresztą naturalna sytuacja, gdy periodyk uzależniony jest od sponsorów. Poza tym jesteśmy tylko redaktorami, swoją robotę wykonaliśmy. Teraz od krajowych instytucji powołanych do krzewienia kultury oraz rodzimego biznesu oczekujemy wsparcia, na jakie na pewno stać czterdziestomilionowy kraj na progu integracji z Unią Europejską. Zapraszamy więc do gry dodatniej, w której wygrywają wszyscy - nasza kultura, wizerunek Polski w świecie i odbiorca anglojęzyczny.
Tomasz Tabako: - Periodyk "2B" miał być pomostem łączącym dwa laboratoria: wciąż zmieniającą się Amerykę i nową Europę, w tym Polskę. Pismo powołaliśmy do życia "w garażu", sfrustrowani faktem, że ani w kręgach Polonii amerykańskiej, zajętej poszukiwaniem nowej toż- samości, ani w naszej krzepnącej demokracji nie została stworzona strategia promowania naszej kultury w USA. Pojawiła się próżnia. W dodatku zaczął wygasać naturalny lobbing, jaki sprawom polskim zapewniali między innymi idealistycznie nastawieni amerykańscy kontestatorzy o rodowodzie z lat 60.
- Tymczasem nie możemy sobie pozwolić na trwałą nieobecność na amerykańskim rynku idei.
- Ameryka to nie tylko supermocarstwo polityczne. Tu przecinają się wszystkie najważniejsze szlaki gospodarcze i kulturalne. Ten fakt dawno zauważono na świecie i wiele państw stara się dużym nakładem sił i środków lansować tu własny dorobek kulturalny. Na przykład Szwedzi wydają tutaj w języku angielskim pismo "The Arts", związane z Królewską Szwedzką Akademią Nauk, a w pewnym sensie i z Komitetem Nobla. Publikują czołowych autorów światowych, a przy okazji własnych. Podobne pisma, adresowane do opiniotwórczych elit, zwracają uwagę także na politykę i gospodarkę danego państwa, co w naturalny sposób zwiększa jego siłę przebicia. Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone to kraj, który narzuca światu język angielski, lingua franca współczesnego świata. Jeżeli ktoś nie zaistnieje w tym języku, skazuje się na marginalizację.
- Lansowanie kultury polskiej jest szczególnie trudne w sytuacji, kiedy przeżywa ona zachwianie równowagi z powodu wyczerpywania się modelu romantycznego.
- Owszem, elementy kultury romantycznej łatwo przebijały się na Zachód, ponieważ przyjmowano je tam jako treści egzotyczne. Paradoksalnie, kiedy problematyka naszej kultury oraz kanony naszej wrażliwości zaczęły "normalnieć", staliśmy się dla Zachodu mniej interesujący. Na szczęście Europa Środkowa ciągle dysponuje atrakcyjną ofertą, co jest spowodowane tym, że przebywanie w naszej części świata daje wyjątkową perspektywę oglądu ludzkiego losu. Nasz region działa jak akcelerator - życie społeczne doznało tu wyjątkowego przyspieszenia. Pytania, które w gnuśnych i ustabilizowanych demokracjach zachodnich stawiane są rzadko, w tej części świata formułowane są często ostro i drastycznie.
- W tej sytuacji można powołać do życia pismo zajmujące się sprawami polskimi, powiedzmy, kolejne "The Polish Review".
- Ależ to jest przekonywanie przekonanych. Eksperci w sprawach polskich piszą dla znawców w tej samej dziedzinie. Formuła pisma "2B" jest inna: ma ono być forum dyskusji na tematy uniwersalne, gdzie głos zabierają najwyżej cenione w Stanach Zjednoczonych autorytety, jak Rorty, Habermas, Bourdieu czy Geertz, oraz Polacy, którzy przedstawiają swoje poglądy, lansując zarówno własne nazwiska, jak i specyficzny polski punkt widzenia. Dzięki sąsiadowaniu na łamach z najwybitniejszymi myślicielami ich głos staje się donośny.
- Pismo "2B" uczy więc naszą elitę doceniać wagę public relations.
- Pokazujemy, że równie ważne jest stworzenie "produktu" intelektualnego, jak i umiejętność zaprezentowania go światu, a zwłaszcza wytworzenia stałego mechanizmu promowania własnych inicjatyw kulturalnych na najszerszym forum. Niestety, Polacy w dziedzinie public relations są wręcz fatalni. Na przykład twórczość Olgi Tokarczuk warta jest szerokiej prezentacji, tymczasem mimo wielu przekładów nie ukazało się jeszcze tłumaczenie prozy tej pisarki na angielski. Aby odwrócić ten niekorzystny trend, publikujemy jej fragmenty w towarzystwie wybitnych twórców zachodnich. Po prostu powinna być dostrzeżona przez amerykańskiego wydawcę, chętnie publikującego książkę autorki, o której już gdzieś czytał, niż debiutantki.
- Tę chwalebną działalność promocyjną prowadzicie państwo jednak ciągle dzięki grupie redaktorów pracujących społecznie.
- "Garażowy" etap naszej pracy powinien się skończyć. Trudno w sposób odpowiedzialny funkcjonować na doskonale zorganizowanym rynku amerykańskim, kiedy aż połowa budżetu pisma zmienia się z numeru na numer. To zresztą naturalna sytuacja, gdy periodyk uzależniony jest od sponsorów. Poza tym jesteśmy tylko redaktorami, swoją robotę wykonaliśmy. Teraz od krajowych instytucji powołanych do krzewienia kultury oraz rodzimego biznesu oczekujemy wsparcia, na jakie na pewno stać czterdziestomilionowy kraj na progu integracji z Unią Europejską. Zapraszamy więc do gry dodatniej, w której wygrywają wszyscy - nasza kultura, wizerunek Polski w świecie i odbiorca anglojęzyczny.
Więcej możesz przeczytać w 2/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.