Czy Kościół programowo rezygnuje z oddziaływania na miliony członków oraz zwolenników SLD?
Arcybiskup Józef Życiński zakazał księdzu Marianowi Chmielowskiemu dalszej współpracy z Unią Chrześcijańsko-Społeczną. Mógł tak uczynić, gdyż biskupi ordynariusze limitują wszelką publiczną aktywność podlegającego im duchowieństwa. Co więcej - zgodnie z zasadą autonomiczności nikt nie powinien ingerować w tę wewnętrzną sprawę Kościoła. Owo zdarzenie ma jednak nie tylko kościelny, lecz także publiczny wymiar i dlatego zasługuje na odnotowanie. Zwłaszcza że jego bohaterami nie są postaci tuzinkowe. Józef Życiński to nie mało znany biskup, ale znamienity książę Kościoła i jeden z najpoważniejszych pretendentów do prymasowskiej sukcesji. Wybitną osobowością jest także ksiądz Chmielowski. Ten krewny świętego brata Alberta słynie w polskim Kościele z bliskich kontaktów ze środowiskami lewicowymi. Między innymi wchodzi w skład kapituły Nagrody Świętego Brata Alberta, ufundowanej przez Unię Chrześcijańsko-Społeczną. Unia funkcjonowała jeszcze w czasach PRL w ramach koncesjonowanej przez PZPR aktywności politycznej. Po 1989 r. nie poszła drogą dawnego PAX-u i nie rzuciła się w ramiona prawicy. Najpierw skoncentrowała się na współdziałaniu różnych środowisk chrześcijańskich, a następnie otwarcie związała z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. I najpewniej tego nie może jej wybaczyć arcybiskup Życiński. Mniej chodzi mu o PRL-owską przeszłość, bo znacznie bardziej w nią uwikłanemu PAX-owi została ona wybaczona w zamian za dokonanie prawicowej konwersji. Ksiądz Marian Chmielowski był do tej pory jeśli nie mostem, to cienką kładką łączącą Kościół ze środowiskami postkomunistycznej lewicy. Jego aktywność w jakimś sensie przypominała działania świętego krewnego. Tamten wspierał i ewangelizował nędzarzy odtrąconych przez dziewiętnastowieczną oficjalną Galicję. Ten również pełni swą misję w środowisku nietypowym, a dla Kościoła wręcz marginesowym. Arcybiskup Życiński postanowił spalić ten most. Uczynił to w momencie, kiedy prominentni działacze SLD bardzo ciepło mówią o Kościele, najwyraźniej nie chcąc być utożsamianymi z dawnym, komunistycznym ateizmem. Czyżby to oznaczało, że w swych działaniach ewangelizacyjnych Kościół programowo rezygnuje z oddziaływania na miliony członków i zwolenników SLD? Dlaczego ksiądz Chmielowski nie może pełnić swej misji nad Wisłą i Bystrzycą, skoro w tym samym czasie polscy misjonarze głoszą ewangelię wśród najdzikszych ludów świata? Lepiej chyba mosty budować, niż palić.
Więcej możesz przeczytać w 2/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.