Zapowiadane wprowadzenie płynnego kursu złotego nie spowoduje rewolucji w polskim systemie finansowym
W rzeczywistości kurs ten jest już w znacznym stopniu uwolniony - pasmo swobodnych wahań w obrębie centralnego parytetu wynosi 15 proc., zaś "urzędowa" dewaluacja złotego sięga w skali roku 3,7 proc., czyli znacznie poniżej poziomu inflacji. Żaden kraj nie jest na dłuższą metę zainteresowany tym, aby kurs jego waluty zmieniał się skokowo w górę lub w dół. Gdy kurs jest bowiem zbyt wysoki, cierpią eksporterzy - za sprzedawane za granicą produkty otrzymują mniej złotówek. Gdy jest zbyt niski - nadmiernie drożeje import, także inwestycyjny i zaopatrzeniowy, co między innymi wpływa na inflację. Przeciwnicy uwolnienia kursu złotego obawiają się, że szybko postępująca prywatyzacja "wpompuje" na rynek tyle dewiz, iż złoty będzie przez pewien czas "przewartościowany". Uwolnienie kursu nie oznacza jednak, że NBP wyrzeka się interwencji na rynku walutowym. Sprzedając obce waluty, nadal może wpływać na zwyżkę kursu złotego, skupując je - zapobiegać jego nadmiernemu wzmocnieniu. Paradoksalnie, te liberalizacyjne działania przygotowują operację ponownego usztywnienia kursu złotego po wejściu Polski do Europejskiej Unii Walutowej. Wprawdzie nie dojdzie do tego szybko, chodzi jednak o to, by w punkcie startu kurs naszej waluty możliwie jak najwierniej odzwierciedlał kondycję polskiej gospodarki. Tę zaś - podobnie jak wartość naszej waluty - wycenić może tylko rynek.
Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.