Choroba, choć czasem destruktywna, wyzwala niespotykane siły twórcze. Dla wielu pacjentów sztuka staje się źródłem ukojenia. Potrzebę tworzenia wykorzystuje coraz częściej współczesna medycyna. Arteterapii poddawane są przede wszystkim dzieci oraz osoby psychicznie i nerwowo chore.
"Z punktu widzenia ściśle lekarskiego choroba psychiczna jest zjawiskiem szkodliwym; często prowadzi do degradacji i zahamowania działalności twórczej, ale z perspektywy historii, poznania psychologicznego i wartości kulturowych poszerzyła ona wiedzę ludzką o takie obszary, których przyszłoby może żałować, gdyby je skreślić z dziejów ludzkości. Można przypuszczać, że w pewnej mierze z obserwacji chorób i z własnych przeżyć chorych powstał fantastyczny świat dawnych mitów i baśni, podobny nieraz do przeżyć obłąkanego, żyjącego wśród halucynowanych wizji i urojeń" - pisze w "Schizofrenii" prof. Antoni Kępiński, jeden z najsłynniejszych polskich psychiatrów.
Już w IV w. p.n.e. Arystoteles w "Zagadnieniach przyrodniczych" zastanawiał się: "Dlaczego wszyscy mężowie, którzy byli niepospolitymi albo w zakresie filozofii, albo jako mężowie stanu, albo w dziedzinie poezji, albo umiejętności, odznaczali się usposobieniem melancholijnym?". Obecnie naukowcy dostrzegają coraz więcej związków między cierpieniem a twórczością. "Wśród słynnych artystów częstość zachorowań na depresję i psychozę maniakalno-depresyjną jest 10-30 razy większa niż wśród ogółu ludności" - pisze Scott K. Veggeberg w "Leczeniu umysłu". "Zmagania z trudnościami spowodowanymi przez chorobę otwierają przed chorymi większe możliwości doświadczeń niż te, które są dostępne ludziom wolnym od zaburzeń" - uważa psychiatra Ruth Richards, autorka książki "Creativity and Health Mind". W 1792 r. malarz Francisco Goya przeżywa gwałtowny atak choroby. Walczy o życie, cierpi na zawroty głowy i ogłuszający hałas rozsadzający czaszkę. Po chorobie "nie jest już tym samym człowiekiem: opada z sił, starzeje się, głuchnie, natomiast jako artysta odważnie patrzy na rzeczywistość, dostrzega przejawy jej absurdalności i okrucieństwa. Gdyby umarł w 1792 r., mówiono by o nim jako o jednym z wielu malarzy dworskich, znakomitym wykonawcy scen rodzajowych, zręcznym portreciście, lecz nic ponadto. Jego późniejsze prace zaś przedstawiają rzeczywistość, która nabiera ciemnego, przerażającego kolorytu jakby rodem z koszmarnego snu" - piszą jego biografowie w książce "Geniusze sztuki - Goya". Na schizofrenię cierpiał Wacław Niżyński, słynny tancerz i choreograf. W relacji żony (przytoczonej w "Schizofrenii" Antoniego Kępińskiego) jego ostatni taniec wyglądał następująco: "Wprowadził nas jakby w trans. Wszystkie jego gesty były dramatyczne, monumentalne; wydawało się, że płynie nad nami. Wszyscy siedzieli przerażeni, wstrzymując oddech, dziwnie zafascynowani, jakby skamieniali. Czuliśmy, że Wacław przypomina jedną z jakichś potężnych istot owładniętych dominującą siłą (...). Stawał twarzą w twarz z cierpieniem i przerażeniem. Był to taniec o życie przeciwko śmierci".
Kompozytor Robert Schumann cierpiał na psychozę maniakalno-depresyjną. W okresach hipomaniakalnych miał przypływy energii. W jednym takim roku skomponował 24 utwory muzyczne, tyle samo, ile w ciągu ośmiu poprzednich lat. W kolejnym twórczym szale w jednym roku powstało 27 dzieł. Między tymi okresami Schumann próbował popełnić samobójstwo, wpadał w depresję. Zmarł w przytułku dla obłąkanych, zagłodziwszy się na śmierć. Ówcześni lekarze nie umieli też pomóc Stanisławowi Wyspiańskiemu. Zmarł w wieku 38 lat. Przed śmiercią zniszczył część swego dorobku artystycznego, między innymi szkice wawelskich witraży. "Szczytem twórczości Wyspiańskiego stały się dramaty pisane w jakimś ekstatycznym natchnieniu ostatnich lat życia, które dopalało się w najstraszliwszych cierpieniach, a zarazem płonęło najwyższym spotężnieniem poetyckiej myśli i wyobraźni. Okres ten otwierało 'Wesele'" - stwierdza Artur Hutnikiewicz w "Młodej Polsce".
Tragiczny los dotknął także Vincenta van Gogha. Popełnił samobójstwo, mając 37 lat. Aby pokonać depresję, zaczął malować. "Nie opuszcza mnie gorączka tworzenia. Pracuję z konieczności, aby tak bardzo nie cierpieć psychicznie, by się rozerwać. W tym, co dotyczy pracy, głowę mam zupełnie jasną i spokojną, pociągnięcia pędzlem układają mi się zupełnie logicznie" - pisał do brata Theo. - Choroby czy dramatyczne przeżycia stają się inspiracją i bodźcem do tworzenia. Sztuka natomiast rewanżuje się twórcom, dając im ukojenie - uważa dr Maria Pałuba, prezes Towarzystwa Amici di Tworki. Na chorych sam kontakt ze sztuką działa uspokajająco, pozwala na oderwanie się od stresów dnia codziennego. Arteterapia (obejmująca różnorodne zajęcia plastyczne, formy teatralne, muzykoterapię) jest niekiedy jedyną szansą na nawiązanie kontaktu między chorym - często zamkniętym w sobie, przeżywającym stany lękowe - a terapeutą czy lekarzem. - Pacjentom daje szansę uwolnienia się od dręczących myśli, kłopotów i lęków. Dotyczy to szczególnie chorych psychicznie, którzy często cierpią na zaburzenia uczuć, myśli, mają trudności z opowiedzeniem tego, co czują. Ich twórczość jest źródłem informacji diagnostycznej i niepowtarzalnym sposobem opisu poszczególnych etapów choroby. Wzmacnia także poczucie godności i wartości chorych. Przełamuje ich wstyd i lęk - mówi dr Pałuba.
- Przyczyniają się do tego również wystawy organizowane w znanych galeriach. Dzięki takim przedsięwzięciom chorzy mają okazję nawiązać kontakty ze zdrowymi ludźmi. Wyjeżdżają za granicę. Zaczynają być inaczej postrzegani przez rodzinę i sąsiadów. Okazuje się, że ludzie ci są wrażliwi, mają bogate życie wewnętrzne. Nie jawią się wyłącznie jako osoby niebezpieczne dla otoczenia - dodaje dr Pałuba. "Choroba psychiczna to część ludzkiej kondycji: źródło cierpień, ale też wrażliwości, która pozwala przekraczać normy i tworzyć sztukę. Patologia pochodzi od greckiego słowa pathos (cierpienie). Sztuka rodzi się w patetycznym napięciu, które bliższe jest boskiego szału niż codziennej rutyny. Sporo artystów żyje na wariackich papierach, niejeden ląduje w szpitalu. Z ludzi zaś, którzy nigdy się sztuką nie parali, choroba psychiczna robi czasem artystów" - pisze we wstępie do katalogu wystawy "Razem w życiu i sztuce" Ewa Kuryluk, malarka, pisarka i poetka. Prezentacja i aukcja dzieł osób chorych psychicznie i znanych artystów odbyła się miesiąc temu w Paryżu, który na brak twórców nie narzeka. Dzięki chorobie cenionym artystą stał się Waldemar Jam-polski. - Moje życie było nieszczególne. Piłem, kradłem. Nie zastanawiałem się nad sensem życia. Liczyła się tylko mamona, alkohol, dobra zabawa. Gdy zacząłem mieć halucynacje i trafiłem do szpitala, nie przypuszczałem, jakim ogromnym wstrząsem stanie się dla mnie choroba. Przeżyłem szok. Próbowałem popełnić samobójstwo. Myślałem, że jestem stracony. Kilka lat temu zacząłem malować. Dziś malowanie jest moim życiem. Stało się moją obsesją - opowiada Waldemar Jam-polski, pacjent szpitala tworkowskiego. "Dzięki chorobie stałem się szczęśliwym człowiekiem. Dzięki chorobie zyskałem przyjaciół. Dzięki chorobie stałem się obywatelem Europy" - powiedział na otwarciu swojej wystawy w Brukseli Stanisław Dutkiewicz, malarz i były pacjent szpitala tworkowskiego, który dopiero w tej placówce stał się artystą. - Sztuka ludzi chorych jest bardziej spontaniczna, niczym nie skrępowana. Oni nie kierują się opinią krytyków, oceną właścicieli galerii, zainteresowaniami ewentualnych nabywców. Nie są twórcami komercyjnymi - uważa dr Pałuba. Dlatego zapewne prace niektórych chorych cieszą się takim powodzeniem. Sami artyści mają szansę wejść do historii sztuki, znaleźć się na jej kartach obok takich twórców jak Goya czy van Gogh.
Odpowiednio prowadzone zajęcia z arteterapii nie tylko wypełniają czas i pozwalają zapomnieć o chorobie, stresach i bólu. Niekiedy pomagają też rozwiązać trudne problemy chorych. Krzyś przebywał na oddziale psychiatrycznym. Próbował popełnić samobójstwo. Był zagubiony. Nie wierzył w siebie, w swoje umiejętności. - Zaprosiłam go do naszych jasełek. Miał grać króla. Długo się przed tym bronił. Twierdził, że nie nadaje się do tej roli. W końcu dał się namówić. Po przedstawieniu widać było, że coś się w nim przełamało. Stał się inny, bardziej otwarty. Uwierzył w swoje możliwości - opowiada Mira Harczuk ze Szpitala Klinicznego przy Litewskiej w Warszawie. Agatka cierpiała natomiast na groźną postać padaczki. Matka nie umiała sobie z nią poradzić i oddała ją do domu dziecka. Podczas jednego z ataków dziewczynka trafiła do szpitala. Tu zaczęła malować. Pełnym ekspresji obrazem przedstawiającym tragedię w Czernobylu wygrała konkurs w Bolonii. Stała się bohaterką wywiadów. Jej talent i możliwości dostrzegła też matka. Przyjęła ją z powrotem do domu.
PS Imiona dzieci zostały zmienione
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.