Golan za pokój

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowy izraelsko-syryjskie w Shepherdstown

Bill Clinton czterokrotnie powracał do odosobnionego ośrodka konferencyjnego w miasteczku Shepherdstown w Zachodniej Wirginii, by próbować przełamać impas w rozmowach izraelsko-syryjskich. Dla Bliskiego Wschodu ewentualny sukces negocjacji oznacza szansę na trwały pokój, dla Clintona stanowi ostatnią możliwość utrwalenia swojego miejsca w historii jako "budowniczego pokoju", i - jeśli wszystko się powiedzie - ostatnią szansę na Pokojową Nagrodę Nobla.
Już samo wznowienie zerwanych prawie cztery lata temu negocjacji jest dużym osiągnięciem zarówno misji bliskowschodniej amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright, jak i osobistych zabiegów prezydenta. Clinton przeprowadził wiele rozmów telefonicznych z przywódcami regionu, aby doszło do historycznego spotkania najwyższej rangi przedstawicieli Syrii i Izraela. Pomysł zorganizowania negocjacji z dala od Waszyngtonu, przy ograniczonym dostępie mediów, wzorowany jest na sukcesie prowadzonych do "oporu" negocjacji izraelsko-egipskich w prezydenckim ośrodku wypoczynkowym w Camp David w 1978 r. oraz izraelsko-palestyńskich rokowań w Wye Plantation w 1998 r. Utajnienie rozmów leży w interesie obu delegacji, których największym problemem - jeśli zostanie zawarte porozumienie - będzie przekonanie opozycji w kraju, że kompromis nie oznacza zdrady narodowych interesów.
Kluczowym zagadnieniem w negocjacjach prowadzonych ze strony izraelskiej przez premiera Ehuda Baraka, a ze strony syryjskiej przez ministra spraw zagranicznych Farouka al Sharaa jest zwrot okupowanych przez Izrael od 1967 r. strategicznych wzgórz Golan, gdzie obecnie mieszka ponad 17 tys. osadników izraelskich. Izrael przed ewentualnym wycofaniem swoich sił z okupowanych terenów, które osadnicy mrówczą pracą przekształcili z pustyni w oazę rolnictwa, domaga się określenia gwarancji bezpieczeństwa i normalizacji swoich stosunków z władzami w Damaszku. Niesłychanie skomplikowanym zagadnieniem jest zapewnienie Izraelowi dostępu do zasobów jeziora Genezaret. Według najnowszych sondaży, aż 53 proc. Izraelczyków sprzeciwia się oddaniu wzgórz Golan w zamian za pokój z Syrią. Nastroje społeczne są tym bardziej ważne, że premier Ehud Barak zobowiązał się jeszcze w kampanii wyborczej, iż nie odda wzgórz bez przeprowadze- nia referendum narodo- wego w tej sprawie. Natomiast 120-osobowy Kneset może zadecydować o oddaniu wzgórz Golan wyłącznie większością co najmniej 61 głosów. Trzeba pamiętać, że jeszcze miesiąc temu ok. 60 proc. Izraelczyków akceptowało oddanie "prawie całego Golanu", przy czym na terenach tych miałyby być stworzone mechanizmy bezpieczeństwa, a na Syrię spadłby obowiązek poskromienia bojowników Hezbollahu w południowym Libanie, co umożliwiłoby Izraelowi wycofanie wojsk z tego kraju. Z pewnością gwałtowny spadek poparcia dla układów z Damaszkiem wynika z dotychczasowego przebiegu rokowań w Shepherdstown, a zwłaszcza lodowatej atmosfery, w jakiej są prowadzone. Fakt, iż główni negocjatorzy nadal nie uścisnęli sobie nawet rąk, podkreślany jest nieustannie przez izraelskie media jako dowód "zaciekłej nienawiści, na którą pokój nie stanowi lekarstwa". W nadziei na powtórkę z Camp David Syryjczycy domagają się zwrotu całego Golanu, nie oferując w zamian najmniejszych gestów dobrej woli. W Jerozolimie mówi się coraz częściej, że rządzący dziś w Damaszku reprezentują zaledwie mniejszość alawicką (15 proc. społeczeństwa), która po śmierci schorowanego Asada z łatwością może utracić władzę na rzecz sunnickiej większości. Nie ma przy tym pewności, czy nowe władze syryjskie po odzyskaniu całego Golanu będą respektowały układ pokojowy z Izraelem. - Jeśli Izrael wycofa się z Golanu w ciągu 18-24 miesięcy, jak chce Barak, może się zdarzyć, że w Damaszku nastąpią wstrząsy nie mające nic wspólnego z demokracją. Warto więc rozłożyć ten proces na 8-10 lat, co umożliwiłoby monitorowanie, a nawet oddziaływanie na przemiany wewnętrzne w Syrii - uważa znany orientalista izraelski, dr Josi Ulmert. Nie przypadkiem pod koniec ubiegłego tygodnia rząd Baraka powiadomił, że Izrael posiada akty własności na "5000 hektarów ziemi pod Damaszkiem", zakupionych legalnie jeszcze w latach 20. i 30. za pieniądze barona Rotschilda. - Tereny te można by wymienić za część Golanu - dają do zrozumienia Izraelczycy. 


Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.