Jak to robią inni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jedna trzecia osób wchodzących na irlandzki rynek pracy to absolwenci szkół wyższych, bardziej efektywni i szybciej modernizujący kraj
"Technologia, edukacja i ambicja"
George Bush jr


O tym, że Brytania jest Wielka, wie każde dziecko. O sukcesach Irlandii w jej dość świeżej daty członkostwie w Unii Europejskiej wiedzą zazwyczaj jedynie ci, którzy bliżej interesują się procesami integracji europejskiej. Niedawne informacje napływające z obu tych krajów - choćby osiągalne dzięki cennemu "europapowi" (www.euro.pap.com.pl) - mogą nam dać wiele do myślenia.
Jak wiadomo, odległa od Europy Japonia jest partnerem pożądanym także przez najbogatszych. I oto wpływowy szef japońskiego koncernu Matsushita ostrzega premiera Blaira, że "niepewność co do brytyjskiej polityki wobec wspólnej europejskiej waluty może mieć negatywne skutki dla zagranicznych inwestycji". Jakiś czas temu z podobnym apelem do brytyjskiego premiera wystąpił szef Nissana, który niedwuznacznie dał mu do rozumienia, że Japończycy poważnie rozważają wystąpienie do Wielkiej Brytanii o subsydia tytułem wyrównania strat, ponoszonych w związku z niestabilnym kursem funta wobec euro. Japończycy otwarcie stwierdzają, że "jeśli rząd brytyjski w tej sprawnie nic nie zrobi, to zagraniczne przedsiębiorstwa, niezależnie od tego, czy są to firmy japońskie, amerykańskie czy inne, mogą się wycofać z brytyjskiego rynku". Aby całą sprawę osadzić bardziej w realiach, trzeba wiedzieć, że wspomniany koncern Matsushita produkuje w Wielkiej Brytanii na przykład telewizory, telefony komórkowe, mikrofalówki czy komputery i że znacząca część tej produkcji ulokowana jest w rejonach wysokiego bezrobocia, a to boli nawet największych. Zwłaszcza gdy inwestor przenosi właśnie część produkcji do Czech i zarazem importuje jakieś ingrediencje z Niemiec - to już niemal obraza Majestatu.
Przez całe wieki sąsiadująca z Brytyjczykami Zielona Wyspa była biedną prowincją, naznaczoną wielomilionową emigracją zarobkową. I oto niewiele lat od wejścia do UE Irlandia cierpi dziś na swoisty embarras de richesse. Londyn i Bruksela radzą studzić koniunkturę (chwilowo wzrost gospodarczy przekracza 8 proc. PKB - obyśmy tacy zdrowi byli), tymczasem spece z Dublina zwracają uwagę na charakterystykę irlandzkiej siły roboczej: jedna trzecia osób wchodzących na irlandzki rynek pracy to absolwenci szkół wyższych, którzy są z natury rzeczy bardziej efektywni i szybciej modernizują kraj. Według tych speców, właśnie dzięki specyfice rynku pracy - bez ryzyka spadku tempa wzrostu poniżej 7 proc. rocznie - wciąż można się nie obawiać przegrzania koniunktury (co ciekawe, nawet nie stosując radykalnych środków na rzecz obcinania inflacji i ograniczania kredytu konsumpcyjnego, jeśli tylko realne tempo wzrostu płac nie przekroczy 5 proc. rocznie). Idąc tokiem przedstawionego rozumowania, irlandzka inflacja - gdy przestaną oddziaływać negatywne skutki w postaci słabego euro, wysokich cen ropy naftowej i wyższych podatków na papierosy - ma się podobno ustabilizować na poziomie 4 proc. Bardzo życzyłbym sobie, by polska Rada Polityki Pieniężnej miała jedynie takie dylematy.
Potężny Albion waha się coraz bardziej, czy starego kochanego funta szterlinga nie zastąpić jednak tym paskudnym kontynentalnym euro. Słabiutka jeszcze tak niedawno Irlandia skutecznie goni swego "starszego brata" i nawet od niego wysysa wykwalifikowaną siłę roboczą, gdy nie starcza własnego przyrostu naturalnego. Tymczasem w Polsce wciąż odzywają się głosy odwołujące się do logiki jakiejś własnej "trzeciej drogi". Czy ci prorocy oczu nie mają?
Nominowany właśnie przez republikanów amerykański kandydat na prezydenta Bush w swej "tronowej" mowie użył trzech słów kluczy, na których chce oprzeć walkę o Biały Dom: technologia, edukacja i ambicja. Warto się nam w Polsce zastanowić, o którym z tych słów zapominamy najbardziej. A może o wszystkich trzech?
Więcej możesz przeczytać w 33/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.