Współczesna inkwizycja ustali za ciebie, czy paktowałeś z diabłem. "Czarne jest czarne, białe jest białe"; tertium non datur
W sierpniu jubileuszowego roku 2000 w Polsce, w sercu Europy, nagle powróciło średniowiecze. Oto sąd inkwizycyjny bada byłego i urzędującego władcę jako podejrzanych o kontakty z diabłem. Bezskutecznie protestują oświeceni humaniści. Lud łaknie sensacji i chętnie obejrzy publiczne spalenie kogoś na stosie. Znajdzie się też babuleńka, która w świętej naiwności dołoży do ognia swoje drewienko. Tak jakby nic się nie zmieniło od czasów Jana Husa.
Trudno rozszyfrować istotę lustracji, ale wydaje mi się, że wykazuje ona właśnie bliskie pokrewieństwo z inkwizycją, z procesami o czary czy herezję, a źródłem jej publicznej popularności jest niezmienna od wieków sancta simplicitas, czyli ludowa święta naiwność.
Współczesna inkwizycja, tak jak i ta sprzed wieków, jest nietykalna, bo działa w imię prawdy i zbawienia. Tak szczytny cel nie tylko nie może być przez nikogo kwestionowany, ale w oczywisty sposób uświęca zmierzające do jego osiągnięcia środki. Wszelkie tortury są więc usprawiedliwione. Kiedyś łamano kołem lub zakładano hiszpańskie buty. Dzisiaj jest o wiele subtelniej. Wystarczy wygłodniała wataha kamer i mikrofonów.
Prawda lustracyjna przywodzi na myśl odkrycie u człowieka piętna szatana. Chodzi sobie taki ktoś i myśli, że jest wielki i mądry. Że jest człowiekiem zasłużonym dla kraju, że zrobił wiele dobrego. A tu nagle okazuje się, że ma na ciele wstydliwe znamię, które przed wszystkimi ukrywał. Jako naznaczony przez szatana musi być wykluczony ze społeczności, bo przecież diabeł, z którym kiedyś miał kontakty, zawsze może po niego sięgnąć. Może go szantażować i zmuszać do różnych rzeczy. Diabelskie piętno pozostaje na zawsze i nie można go odkupić ani zmazać, jak to bywa z pospolitym grzechem lub zbrodnią. Ta ostatnia ulega przecież ziemskiemu przedawnieniu, a kara za nią wymierzona może być bardzo różna, bo sąd bierze pod uwagę różne okoliczności łagodzące, uwzględnia zachowanie sprawcy po popełnieniu przestępstwa, całe jego dotychczasowe życie, a także warunki i właściwości osobiste. Może też karę zawiesić, odstąpić od jej wymierzenia albo ukarać bardzo łagodnie. Procedura inkwizycyjno-lustracyjna tylko z pozoru przypomina normalne postępowanie sądowe. Jej celem jest ustalenie, czy podejrzany ma szatańskie znamię czy nie, a ściślej - czy się do tego przyznał. Nic to, że znamię mogło być mało widoczne, że człowiek na nie patrzył i myślał sobie: "Mam coś takiego dziwnego, co czyni mnie odmiennym. Może jednak nie zaprzedałem duszy diabłu, może to nic wielkiego. Poza tym przecież zrobiłem w życiu to i owo".
Inkwizycja ustali za ciebie, czy paktowałeś z diabłem. "Czarne jest czarne, białe jest białe"; tertium non datur. Prawda jest tylko jedna i sąd ci ją zakomunikuje.
Przed wiekami bywały też kłopoty dowodowe i rozterki, ale wynaleziono na to niezawodny sposób w postaci pławienia podejrzanych. Test wody miał żelazną logikę: woda jako żywioł czysty przyjmie tylko duszę niewinną, a nieczystą i opętaną przez diabła wyrzuci. Jeżeli więc osoba podejrzana o czary uratowała się z topieli, dawała koronny dowód przeciwko sobie i po osuszeniu mogła być z czystym sumieniem spalona ku uciesze gawiedzi. Jeśli natomiast poszła na dno, to też dobrze, bo jako duszyczka niewinna mogła spokojnie stanąć przed św. Piotrem, dostać odpowiednią przepustkę i zażywać niebiańskiej szczęśliwości, zamiast cierpieć na tym łez padole.
I jeszcze jedno. Tak jak przed wiekami, tak i u progu trzeciego milenium lud boży popiera świętą inkwizycję. Lubi oglądać tortury i płonące stosy z ciągle tą samą świętą naiwnością, która każe mu wierzyć, że tak jest dobrze i tak być powinno. Widać Polska musi nadrobić dawne zaległości, bo kiedyś zasłynęła tym, że była krajem otwartym i tolerancyjnym, a stosy płonęły tu rzadziej niż w cywilizowanej Europie. Dlatego teraz musimy smażyć na wolnym ogniu prezydentów, żeby lud prosty poczuł się lepiej. Byle głupek, oszust, złodziej, łobuz, bandyta, nieudacznik i świnia może się uważać za lepszego od większych od siebie, bo nie dotknął go diabeł. I wraz z człowiekiem uczciwym może dorzucić gałązkę do ognia.
Trudno rozszyfrować istotę lustracji, ale wydaje mi się, że wykazuje ona właśnie bliskie pokrewieństwo z inkwizycją, z procesami o czary czy herezję, a źródłem jej publicznej popularności jest niezmienna od wieków sancta simplicitas, czyli ludowa święta naiwność.
Współczesna inkwizycja, tak jak i ta sprzed wieków, jest nietykalna, bo działa w imię prawdy i zbawienia. Tak szczytny cel nie tylko nie może być przez nikogo kwestionowany, ale w oczywisty sposób uświęca zmierzające do jego osiągnięcia środki. Wszelkie tortury są więc usprawiedliwione. Kiedyś łamano kołem lub zakładano hiszpańskie buty. Dzisiaj jest o wiele subtelniej. Wystarczy wygłodniała wataha kamer i mikrofonów.
Prawda lustracyjna przywodzi na myśl odkrycie u człowieka piętna szatana. Chodzi sobie taki ktoś i myśli, że jest wielki i mądry. Że jest człowiekiem zasłużonym dla kraju, że zrobił wiele dobrego. A tu nagle okazuje się, że ma na ciele wstydliwe znamię, które przed wszystkimi ukrywał. Jako naznaczony przez szatana musi być wykluczony ze społeczności, bo przecież diabeł, z którym kiedyś miał kontakty, zawsze może po niego sięgnąć. Może go szantażować i zmuszać do różnych rzeczy. Diabelskie piętno pozostaje na zawsze i nie można go odkupić ani zmazać, jak to bywa z pospolitym grzechem lub zbrodnią. Ta ostatnia ulega przecież ziemskiemu przedawnieniu, a kara za nią wymierzona może być bardzo różna, bo sąd bierze pod uwagę różne okoliczności łagodzące, uwzględnia zachowanie sprawcy po popełnieniu przestępstwa, całe jego dotychczasowe życie, a także warunki i właściwości osobiste. Może też karę zawiesić, odstąpić od jej wymierzenia albo ukarać bardzo łagodnie. Procedura inkwizycyjno-lustracyjna tylko z pozoru przypomina normalne postępowanie sądowe. Jej celem jest ustalenie, czy podejrzany ma szatańskie znamię czy nie, a ściślej - czy się do tego przyznał. Nic to, że znamię mogło być mało widoczne, że człowiek na nie patrzył i myślał sobie: "Mam coś takiego dziwnego, co czyni mnie odmiennym. Może jednak nie zaprzedałem duszy diabłu, może to nic wielkiego. Poza tym przecież zrobiłem w życiu to i owo".
Inkwizycja ustali za ciebie, czy paktowałeś z diabłem. "Czarne jest czarne, białe jest białe"; tertium non datur. Prawda jest tylko jedna i sąd ci ją zakomunikuje.
Przed wiekami bywały też kłopoty dowodowe i rozterki, ale wynaleziono na to niezawodny sposób w postaci pławienia podejrzanych. Test wody miał żelazną logikę: woda jako żywioł czysty przyjmie tylko duszę niewinną, a nieczystą i opętaną przez diabła wyrzuci. Jeżeli więc osoba podejrzana o czary uratowała się z topieli, dawała koronny dowód przeciwko sobie i po osuszeniu mogła być z czystym sumieniem spalona ku uciesze gawiedzi. Jeśli natomiast poszła na dno, to też dobrze, bo jako duszyczka niewinna mogła spokojnie stanąć przed św. Piotrem, dostać odpowiednią przepustkę i zażywać niebiańskiej szczęśliwości, zamiast cierpieć na tym łez padole.
I jeszcze jedno. Tak jak przed wiekami, tak i u progu trzeciego milenium lud boży popiera świętą inkwizycję. Lubi oglądać tortury i płonące stosy z ciągle tą samą świętą naiwnością, która każe mu wierzyć, że tak jest dobrze i tak być powinno. Widać Polska musi nadrobić dawne zaległości, bo kiedyś zasłynęła tym, że była krajem otwartym i tolerancyjnym, a stosy płonęły tu rzadziej niż w cywilizowanej Europie. Dlatego teraz musimy smażyć na wolnym ogniu prezydentów, żeby lud prosty poczuł się lepiej. Byle głupek, oszust, złodziej, łobuz, bandyta, nieudacznik i świnia może się uważać za lepszego od większych od siebie, bo nie dotknął go diabeł. I wraz z człowiekiem uczciwym może dorzucić gałązkę do ognia.
Więcej możesz przeczytać w 33/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.