Eurowizja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy wspólna waluta Europy zdetronizuje dolara?
Euro zadebiutowało bez potknięć na światowych rynkach finansowych. Pierwszą transakcję w nowej walucie (tuż po północy 1 stycznia) przeprowadził za pomocą karty płatniczej Dominique Bichut, płacąc za bilet lotniczy z Brukseli do Frankfurtu nad Menem. "Bezproblemowy debiut jest widocznym sygnałem wiarygodności euro" - podkreślił przewodniczący Komisji Europejskiej Jacques Santer. Także w pierwszym dniu pracy w nowym roku warszawskiej giełdy zamieniano euro na złotówki. Transakcji w tej walucie było nawet więcej niż w dolarach.

Jeżeli wszystko idzie lepiej niż się spodziewano, dlaczego trzeba czekać aż trzy lata, nim euro trafi do naszych portfeli? Bankowcy przestrzegają przed zbytnim pośpiechem. Dopiero za kilka miesięcy będzie można ocenić skutki wprowadzenia wspólnego pieniądza. Dowiemy się, jakie strategiczne decyzje podjęły zarówno banki centralne (co do struktury rezerw), jak i inwestorzy (co do swoich portfeli). Nie bez znaczenia jest również bariera psychologiczna. Dla ludzi starszych, którzy przez większość życia posługiwali się markami, szylingami czy pesetami, zbyt szybkie przejście na nową walutę byłoby nie do przyjęcia. I wreszcie najtrudniejsza przeszkoda do pokonania: ograniczenia mocy produkcyjnych. Od 1 stycznia 2002 r. do obiegu trzeba będzie wypuścić 70-80 mld monet i 12 mld banknotów. Mimo że wszystkie mennice i wytwórnie papierów wartościowych pracują już na pełnych obrotach, dopiero w połowie 2001 r. uda się zaspokoić popyt.
Być może trzy lata wystarczą, by do wspólnej waluty przekonać jej licznych przeciwników. Podczas amsterdamskiego debiutu euro minister finansów Holandii Gerrit Zalm obrzucony został tortami z bitą śmietaną. Tę scenę, niczym z komedii z Flipem i Flapem, zgotowali członkowie organizacji TAART (Ruch przeciwko Autorytarnym i Antyrewolucyjnym Typom).
Nowa waluta udanie wystartowała zarówno na giełdach europejskich, jak i na rynkach Dalekiego Wschodu. 31 grudnia Europejski Bank Centralny ustalił wartość euro na 1,16675 USD. Nazajutrz o jego rynkowej cenie miały zadecydować giełdy. Najwcześniej transakcje w euro zaczęto przeprowadzać na giełdach australijskich i azjatyckich: w Sydney pierwszy kurs wyniósł 1,1747 USD, w Tokio - 1,1754 USD, w Singapurze - 1,1805 USD. Po kilku godzinach dobre wieści zaczęły napływać z finansowych centrów Europy. W Londynie tuż po rozpoczęciu handlu za euro płacono 0,712 funta (przewidywany kurs - 0,70 funta). Euro kosztowało tam 1,17865 USD i było droższe niż oczekiwali eksperci, szacujący, iż po pierwszym dniu giełdowym nowej waluty będzie ona kosztować 1,175 USD. Podobną sytuację można było obserwować na innych parkietach.
Dzięki umocnieniu europejskiej waluty wobec amerykańskiego dolara na wartości zyskała również złotówka. W pierwszym dniu notowań euro kosztowało 4,06 zł. Także w Polsce od pewnego czasu banki przygotowywały się do nowej sytuacji na rynkach finansowych. We wszystkich bankach powołano zespoły ds. euro, a w kilku uruchomiono specjalne infolinie. Pod koniec grudnia 1998 r. bank centralny ustanowił nowy koszyk walutowy - euro stanowi w nim 55 proc., a dolary - 45 proc. Koszyk służy do ustalania centralnego kursu złotego, który jest odniesieniem dla notowań rynkowych. Nie mogą one odbiegać od kursu centralnego o więcej niż 12,5 proc.
W najbliższych latach udział euro w koszyku będzie rósł, aż ostatecznie złoty zostanie powiązany z europejskim pieniądzem. Rząd nie potrafi na razie określić, kiedy może to nastąpić. Będzie to proces długi i na pewno nie zbiegnie się w czasie z naszym wstąpieniem do UE. Zanim wejdziemy do strefy euro, musimy dowieść, iż potrafimy przez dłuższy czas spełniać warunki kwalifikujące do unii walutowej: utrzymywać deficyt budżetowy na poziomie nie przekraczającym 3 proc. PKB, a dług publiczny poniżej 60 proc. PKB, przy odpowiednio niskiej inflacji i stopach procentowych. Przedtem należy zapewnić funkcjonowanie konkurencyjnego rynku, efektywnego systemu bankowego i przeprowadzić niezbędne reformy fiskalne.
Na razie rewolucja na rynku finansowym niewiele zmieni w życiu przeciętnego mieszkańca Eurolandu, a tym bardziej Polaka. Na wprowadzeniu nowego pieniądza skorzystają głównie firmy prowadzące interesy w różnych państwach Europy i posiadające rachunki w różnych walutach. Od 4 stycznia przedsiębiorstwa mogą je zamieniać na jeden rachunek prowadzony w euro. Ułatwi to zarządzanie pieniędzmi i zmniejszy koszty obsługi rachunków. Do końca 2001 r. nie będziemy mogli wypłacić euro z konta, dlatego musimy określić, w jakiej z jedenastu walut chcemy otrzymać gotówkę. Banki ujednoliciły oprocentowanie lokat w walutach jedenastki i euro. Wynoszą one od 2 proc. do 3 proc.
Wszyscy skorzystają na przejrzystości cen wyrażanych w jednej walucie. Od pewnego czasu na stacjach benzynowych na terenie Eurolandu ceny paliw wyrażane są - obok narodowych walut - także w euro. Poczty poszczególnych państw zapowiadają druk znaczków denominowanych w nowej walucie. "Financial Times" w pierwszym tegorocznym numerze wydrukował cenę egzemplarza gazety w różnych państwach przeliczoną na euro. Różnice przekraczają 30 proc. "Financial Times" w Belgii kosztuje 2,23 euro, w Paryżu - 2,13 euro, w Niemczech - 2,20 euro, w Austrii - 2,18 euro, a w Portugalii tylko 1,60 euro. Jeszcze dwa tygodnie temu, by się o tym przekonać, niezbędny był kalkulator i tabele kursów walut.
Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.