Wśród artykułów spożywczych największe szanse zawojowania rynku mają produkty przygotowane do szybkiego przyrządzenia, m.in. mrożonki i zupy w proszku, które stały się polskim fenomenem. W żadnym innym kraju na świecie produkty te nie cieszą się tak wielkim powodzeniem jak nad Wisłą.
Co najmniej kilkunastoprocentowego wzrostu popytu w najbliższych latach mogą się spodziewać producenci soków warzywnych i owocowych, artykułów żywnościowych dla dzieci, jogurtów, przypraw, serów, kaw rozpuszczalnych, wina, piwa, wody mineralnej i słodzików.
- Przejmujemy zdrowy styl życia. Przynajmniej część Polaków, szczególnie lepiej wykształconych i majętniejszych, będzie unikać potraw zbyt kalorycznych - uważa Michał Adamek z firmy Monsanto. Niesłychanie szybko rośnie popyt na kremowe serki twarogowe. Właściciele firm produkujących te artykuły mają przynajmniej dwa powody do optymizmu. Pierwszy to wzrost sprzedaży: od stycznia 1997 r. do marca 1998 r. jej wartość - jak informuje agencja Amer Nielsen Research - wzrosła o 360 proc. Drugim powodem jest ciągle bardzo niskie ich spożycie - pięć razy mniejsze niż w Europie Zachodniej.
Od połowy lat 90. sprzedaż jogurtów w Polsce rośnie co roku o połowę. Mimo to nadal jemy (4 litry) mniej jogurtów niż Czesi (5 l), nie mówiąc o Niemcach (16 l) czy Finach (ponad 20 l). Zdaniem autorów raportu opublikowanego w tygodniku "Boss", przez najbliższych kilka lat rynek będzie się rozwijał równie szybko jak dotychczas.
Prawdziwy boom czeka producentów słodzików. Dzisiaj wydajemy na nie zaledwie 10 mln zł rocznie. Więcej kupujemy produktów (soki, napoje, dżemy, majonezy, czekolady) zawierających niskokaloryczne środki słodzące, ale - w opinii Michała Adamka - wytwórcy zbyt wolno przekonują się do tego typu produktów. Tymczasem ponad połowa dorosłych rodaków cierpi na nadwagę. Mamy też jeden z najwyższych w Europie odsetek chorych na cukrzycę.
Krajowy rynek produktów dla niemowląt i dzieci należy do najszybciej rozwijających się w Europie. Co roku wytwórcy notują kilkudziesięcioprocentowy wzrost produkcji. Szacuje się, że w 1995 r. na przetwory dla dzieci w Polsce przeznaczono ok. 300 mln zł. W ubiegłym roku wydatki wyniosły ponad 600 mln zł, a w 2001 r. powinny przekroczyć miliard złotych. Paradoksalnie, z roku na rok rodzi się u nas coraz mniej dzieci.
Wartość polskiego rynku farmaceutycznego będzie się zwiększała w najbliższych latach mniej więcej o 9 proc. rocznie. Zdaniem ekspertów Banku Światowego, w 2005 r. wyniesie 4 mld USD. Dzisiaj przeciętny Polak wydaje na farmaceutyki równowartość 39 USD, czyli prawie dwa razy mniej niż Czech (74 USD) i kilkakrotnie mniej niż Szwajcar (275 USD) czy Francuz (313 USD). Z naszymi południowymi sąsiadami zrównamy się za siedem lat.
Ręce zacierają producenci kosmetyków. W 1998 r. sprzedaż szamponów, odżywek i farb do włosów zwiększyła się o 40 proc. W opinii Erica Hobsona, dyrektora marketingu Cussons-Uroda, prawdziwa ekspansja nastąpi dopiero w najbliższych latach. Polki większą uwagę zwracają na wysoką jakość kosmetyków, cena zaczyna odgrywać mniejszą rolę.
O naszym opóźnieniu cywilizacyjnym w dużym stopniu decyduje niski poziom usług. Aby się o tym przekonać, wystarczy sobie przypomnieć ich standard w wypadku energetyki, telekomunikacji czy przewozów kolejowych. Usługi mają też stosunkowo mały wpływ na stan naszej zamożności. W rozwiniętych krajach stanowią 70 proc. PKB, w Polsce - tylko 47 proc. Wszystko wskazuje na to, że będą najszybciej rozwijającą się dziedziną polskiej gospodarki. Wzrostowi liczby klientów towarzystw ubezpieczeniowych sprzyjać będzie reforma systemu emerytalnego. 43,1 proc. rodaków ankietowanych przez firmę IQS and Quant Group uważa, że towarzystwa ubezpieczeniowe oferują przynajmniej dobry poziom usług (przeciwny pogląd wyraża zaledwie 9,1 proc. badanych). W dodatku aż 11,5 proc. respondentów twierdzi, iż w ciągu najbliższych sześciu miesięcy zamierza dobrowolnie wykupić polisę na życie. Trzykrotnie mniej Polaków (ok. 25 proc.) niż Czechów korzysta z usług bankowych. Poprawa oferty tych instytucji oraz wzrost zamożności społeczeństwa zapewne skłoni do powierzenia bankom większej części pieniędzy. Z drugiej strony, taniejące kredyty udzielane na dogodniejszych warunkach zachęcą do zadłużania się w bankach.
Turystyka, branża spożywcza i samochodowa mają najlepsze perspektywy rozwoju
Jakie dobra konsumpcyjne trwałego użytku mogą się okazać hitami najbliższych lat? Zdaniem przedstawicieli firm zajmujących się badaniem rynku, będą to telefony stacjonarne i komórkowe, zegarki, sprzęt fotograficzny, samochody, komputery osobiste, oprogramowanie, a także niektóre artykuły wyposażenia mieszkań.
Z raportu przygotowanego przez fundację CASE wynika, że szczególnie dynamicznie będą się rozwijać te branże, w których zadomowił się kapitał zagraniczny. Wynika to z dwóch powodów: po pierwsze - dysponuje on nowocześniejszą technologią i know-how; po drugie - w pierwszej kolejności inwestuje w przedsięwzięcia najbardziej opłacalne.
Sprzymierzeńcem sektora paliwowego okaże się zapewne polski rynek samochodowy - najlepszy barometr stanu gospodarki. Wprawdzie tempo zakupów nowych aut zmalało i w ubiegłym roku wyniosło ok. 8 proc., ale i tak stawia nas na siódmym miejscu w Europie. Po raz pierwszy liczba sprzedanych samochodów osobowych przekroczyła pół miliona. Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego, prezesa firmy Samar, w tym roku możemy się spodziewać wzrostu sprzedaży o 4-5 proc. (czyli o 25 tys. aut).
W ciągu najbliższych trzech lat podwoją się moce produkcyjne fabryk wytwarzających sprzęt AGD. Analitycy przewidują szybkie zwiększanie się popytu na kuchenki mikrofalowe i zmywarki do naczyń. W ciągu najbliższych lat z dołka powinno wyjść budownictwo mieszkaniowe, co poprawi koniunkturę na artykuły wyposażenia mieszkań. Poza tym kończy się żywotność sprzętu kupowanego jeszcze w czasach PRL.
Według tygodnika "Boss", sprzedaż aparatów fotograficznych zwiększyła się w ubiegłym roku o 20 proc. Roczny obrót tej branży przekroczył 50 mln USD. Jakikolwiek aparat fotograficzny ma zaledwie 44 proc. rodzin, a przeciętny Polak kupuje rocznie tylko 0,3 rolki filmu. Tymczasem aparaty stają się relatywnie tańsze: jeszcze pięć lat temu za miesięczną pensję mogliśmy kupić półtora aparatu typu kompakt, dzisiaj - już trzy.
Najbliższe cztery lata będą też niezwykle korzystne dla importerów zegarków. Dzisiaj ich roczne obroty w Polsce wynoszą 60 mln USD. Do 2003 r. mają sięgnąć 250-300 mln USD. Wzrasta zainteresowanie ekskluzywnymi wyrobami takich firm, jak Patek czy Cartier, których cena przekracza 50 tys. zł. - Zamożniejsi Polacy zaczynają traktować zegarki jako element biżuterii, w ten sposób rodzi się rynek wyrobów luksusowych - mówi Maria Ciompała, współwłaścicielka La
Boutique Suisse. Zdaniem osób zajmujących się badaniem rynku, to właśnie towary luksusowe będą w przyszłości rynkowymi hitami.
Pojęcie szybkiego wzrostu jest względne. Inną miarę trzeba przykładać do krajów o ugruntowanej gospodarce wolnorynkowej, inną do rynków wschodzących. W tych pierwszych większość przedsiębiorców cieszy się z kilkuprocentowego wzrostu sprzedaży. Tylko rzeczywiście najlepsi przekraczają próg dziesięciu procent. My również musimy zrewidować nasze pojęcie ekspansji. Wprawdzie Polska musi się rozwijać szybciej niż państwa Unii Europejskiej, aby nadrobić stracony dystans, jednak skończyła się era pomnażania przychodów z roku na rok. - Nadchodzi czas walki o każdą złotówkę. Dzisiaj przedsiębiorcy coraz częściej zadowalają się nawet najskromniejszym dwucyfrowym wzrostem sprzedaży - uważa Paweł Szałamacha, ekspert Centrum im. Adama Smitha.
Zaledwie 55 proc. Polaków spędza urlop poza miejscem zamieszkania. Standardy europejskie osiągniemy, gdy odsetek ten wzrośnie do 75 proc. W ocenie Krzysztofa Łopacińskiego, prezesa Instytutu Turystyki, nastąpi to w ciągu dziesięciu lat. Na razie największe profity z ożywionego ruchu turystycznego czerpią hotelarze. Błyskawicznie rośnie też liczba podróży służbowych. To dopiero początek, im bliżej wstąpienia do Unii Europejskiej, tym więcej zagranicznych biznesmenów i turystów będzie zostawiać u nas pieniądze.
- Przejmujemy zdrowy styl życia. Przynajmniej część Polaków, szczególnie lepiej wykształconych i majętniejszych, będzie unikać potraw zbyt kalorycznych - uważa Michał Adamek z firmy Monsanto. Niesłychanie szybko rośnie popyt na kremowe serki twarogowe. Właściciele firm produkujących te artykuły mają przynajmniej dwa powody do optymizmu. Pierwszy to wzrost sprzedaży: od stycznia 1997 r. do marca 1998 r. jej wartość - jak informuje agencja Amer Nielsen Research - wzrosła o 360 proc. Drugim powodem jest ciągle bardzo niskie ich spożycie - pięć razy mniejsze niż w Europie Zachodniej.
Od połowy lat 90. sprzedaż jogurtów w Polsce rośnie co roku o połowę. Mimo to nadal jemy (4 litry) mniej jogurtów niż Czesi (5 l), nie mówiąc o Niemcach (16 l) czy Finach (ponad 20 l). Zdaniem autorów raportu opublikowanego w tygodniku "Boss", przez najbliższych kilka lat rynek będzie się rozwijał równie szybko jak dotychczas.
Prawdziwy boom czeka producentów słodzików. Dzisiaj wydajemy na nie zaledwie 10 mln zł rocznie. Więcej kupujemy produktów (soki, napoje, dżemy, majonezy, czekolady) zawierających niskokaloryczne środki słodzące, ale - w opinii Michała Adamka - wytwórcy zbyt wolno przekonują się do tego typu produktów. Tymczasem ponad połowa dorosłych rodaków cierpi na nadwagę. Mamy też jeden z najwyższych w Europie odsetek chorych na cukrzycę.
Krajowy rynek produktów dla niemowląt i dzieci należy do najszybciej rozwijających się w Europie. Co roku wytwórcy notują kilkudziesięcioprocentowy wzrost produkcji. Szacuje się, że w 1995 r. na przetwory dla dzieci w Polsce przeznaczono ok. 300 mln zł. W ubiegłym roku wydatki wyniosły ponad 600 mln zł, a w 2001 r. powinny przekroczyć miliard złotych. Paradoksalnie, z roku na rok rodzi się u nas coraz mniej dzieci.
Wartość polskiego rynku farmaceutycznego będzie się zwiększała w najbliższych latach mniej więcej o 9 proc. rocznie. Zdaniem ekspertów Banku Światowego, w 2005 r. wyniesie 4 mld USD. Dzisiaj przeciętny Polak wydaje na farmaceutyki równowartość 39 USD, czyli prawie dwa razy mniej niż Czech (74 USD) i kilkakrotnie mniej niż Szwajcar (275 USD) czy Francuz (313 USD). Z naszymi południowymi sąsiadami zrównamy się za siedem lat.
Ręce zacierają producenci kosmetyków. W 1998 r. sprzedaż szamponów, odżywek i farb do włosów zwiększyła się o 40 proc. W opinii Erica Hobsona, dyrektora marketingu Cussons-Uroda, prawdziwa ekspansja nastąpi dopiero w najbliższych latach. Polki większą uwagę zwracają na wysoką jakość kosmetyków, cena zaczyna odgrywać mniejszą rolę.
O naszym opóźnieniu cywilizacyjnym w dużym stopniu decyduje niski poziom usług. Aby się o tym przekonać, wystarczy sobie przypomnieć ich standard w wypadku energetyki, telekomunikacji czy przewozów kolejowych. Usługi mają też stosunkowo mały wpływ na stan naszej zamożności. W rozwiniętych krajach stanowią 70 proc. PKB, w Polsce - tylko 47 proc. Wszystko wskazuje na to, że będą najszybciej rozwijającą się dziedziną polskiej gospodarki. Wzrostowi liczby klientów towarzystw ubezpieczeniowych sprzyjać będzie reforma systemu emerytalnego. 43,1 proc. rodaków ankietowanych przez firmę IQS and Quant Group uważa, że towarzystwa ubezpieczeniowe oferują przynajmniej dobry poziom usług (przeciwny pogląd wyraża zaledwie 9,1 proc. badanych). W dodatku aż 11,5 proc. respondentów twierdzi, iż w ciągu najbliższych sześciu miesięcy zamierza dobrowolnie wykupić polisę na życie. Trzykrotnie mniej Polaków (ok. 25 proc.) niż Czechów korzysta z usług bankowych. Poprawa oferty tych instytucji oraz wzrost zamożności społeczeństwa zapewne skłoni do powierzenia bankom większej części pieniędzy. Z drugiej strony, taniejące kredyty udzielane na dogodniejszych warunkach zachęcą do zadłużania się w bankach.
Turystyka, branża spożywcza i samochodowa mają najlepsze perspektywy rozwoju
Jakie dobra konsumpcyjne trwałego użytku mogą się okazać hitami najbliższych lat? Zdaniem przedstawicieli firm zajmujących się badaniem rynku, będą to telefony stacjonarne i komórkowe, zegarki, sprzęt fotograficzny, samochody, komputery osobiste, oprogramowanie, a także niektóre artykuły wyposażenia mieszkań.
Z raportu przygotowanego przez fundację CASE wynika, że szczególnie dynamicznie będą się rozwijać te branże, w których zadomowił się kapitał zagraniczny. Wynika to z dwóch powodów: po pierwsze - dysponuje on nowocześniejszą technologią i know-how; po drugie - w pierwszej kolejności inwestuje w przedsięwzięcia najbardziej opłacalne.
Sprzymierzeńcem sektora paliwowego okaże się zapewne polski rynek samochodowy - najlepszy barometr stanu gospodarki. Wprawdzie tempo zakupów nowych aut zmalało i w ubiegłym roku wyniosło ok. 8 proc., ale i tak stawia nas na siódmym miejscu w Europie. Po raz pierwszy liczba sprzedanych samochodów osobowych przekroczyła pół miliona. Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego, prezesa firmy Samar, w tym roku możemy się spodziewać wzrostu sprzedaży o 4-5 proc. (czyli o 25 tys. aut).
W ciągu najbliższych trzech lat podwoją się moce produkcyjne fabryk wytwarzających sprzęt AGD. Analitycy przewidują szybkie zwiększanie się popytu na kuchenki mikrofalowe i zmywarki do naczyń. W ciągu najbliższych lat z dołka powinno wyjść budownictwo mieszkaniowe, co poprawi koniunkturę na artykuły wyposażenia mieszkań. Poza tym kończy się żywotność sprzętu kupowanego jeszcze w czasach PRL.
Według tygodnika "Boss", sprzedaż aparatów fotograficznych zwiększyła się w ubiegłym roku o 20 proc. Roczny obrót tej branży przekroczył 50 mln USD. Jakikolwiek aparat fotograficzny ma zaledwie 44 proc. rodzin, a przeciętny Polak kupuje rocznie tylko 0,3 rolki filmu. Tymczasem aparaty stają się relatywnie tańsze: jeszcze pięć lat temu za miesięczną pensję mogliśmy kupić półtora aparatu typu kompakt, dzisiaj - już trzy.
Najbliższe cztery lata będą też niezwykle korzystne dla importerów zegarków. Dzisiaj ich roczne obroty w Polsce wynoszą 60 mln USD. Do 2003 r. mają sięgnąć 250-300 mln USD. Wzrasta zainteresowanie ekskluzywnymi wyrobami takich firm, jak Patek czy Cartier, których cena przekracza 50 tys. zł. - Zamożniejsi Polacy zaczynają traktować zegarki jako element biżuterii, w ten sposób rodzi się rynek wyrobów luksusowych - mówi Maria Ciompała, współwłaścicielka La
Boutique Suisse. Zdaniem osób zajmujących się badaniem rynku, to właśnie towary luksusowe będą w przyszłości rynkowymi hitami.
Pojęcie szybkiego wzrostu jest względne. Inną miarę trzeba przykładać do krajów o ugruntowanej gospodarce wolnorynkowej, inną do rynków wschodzących. W tych pierwszych większość przedsiębiorców cieszy się z kilkuprocentowego wzrostu sprzedaży. Tylko rzeczywiście najlepsi przekraczają próg dziesięciu procent. My również musimy zrewidować nasze pojęcie ekspansji. Wprawdzie Polska musi się rozwijać szybciej niż państwa Unii Europejskiej, aby nadrobić stracony dystans, jednak skończyła się era pomnażania przychodów z roku na rok. - Nadchodzi czas walki o każdą złotówkę. Dzisiaj przedsiębiorcy coraz częściej zadowalają się nawet najskromniejszym dwucyfrowym wzrostem sprzedaży - uważa Paweł Szałamacha, ekspert Centrum im. Adama Smitha.
Zaledwie 55 proc. Polaków spędza urlop poza miejscem zamieszkania. Standardy europejskie osiągniemy, gdy odsetek ten wzrośnie do 75 proc. W ocenie Krzysztofa Łopacińskiego, prezesa Instytutu Turystyki, nastąpi to w ciągu dziesięciu lat. Na razie największe profity z ożywionego ruchu turystycznego czerpią hotelarze. Błyskawicznie rośnie też liczba podróży służbowych. To dopiero początek, im bliżej wstąpienia do Unii Europejskiej, tym więcej zagranicznych biznesmenów i turystów będzie zostawiać u nas pieniądze.
Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.