Niedawno weszło w życie rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji, dotyczące jedenastu ras psów uznanych za agresywne.
Każdy, kto będzie chciał mieć takiego psa, będzie musiał uzyskać zezwolenie w urzędzie gminy, podać numer swojego dowodu osobistego, adres oraz informacje o psie: jego rasie, płci, wieku i pochodzeniu. Przy domu właściciela takiego psa musi się znaleźć tabliczka "Zły pies", a ogrodzenie posesji powinno być takie, by pies nie mógł go sforsować. Przepisy ograniczające możliwość posiadania psów agresywnych ras wprowadzono również w Wielkiej Brytanii; w związku z tym, że nie spełniły jednak swej roli, trwa dyskusja nad ich zniesieniem.
- MSWiA ma talent do wprowadzania kontrowersyjnych rozporządzeń w sprawie psów. Po decyzji o wyłapywaniu i de facto usypianiu bezpańskich psów przyszedł czas na rasy obronne. Wciąż "produkuje się" przepisy, których nikt nie będzie w stanie wyegzekwować. Próbuje się narzucać obywatelowi kolejne ograniczenia - zauważył Adam Bielski z Częstochowy.
- To nie geny odpowiadają za większość agresywnych zachowań psa, ale wychowanie i warunki, w jakich on przebywa. Skłonność do agresji w 90 proc. nie zależy od rasy psa, lecz od jego opiekuna. To człowiek, a nie pies powinien ponosić tego konsekwencje - powiedziała Elżbieta Wojciechowska z Sosnowca.
Nie wszyscy rozmówcy byli jednak tego samego zdania.
- Pies agresywnej rasy jest często bardziej niebezpieczny niż broń palna. Powinien być więc tak samo traktowany. Choć pistolet sam nie strzela, jego posiadanie wymaga przecież odpowiedniego zezwolenia - stwierdził Jacek Dzikowski z Torunia.
(RK)
Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.