Wielu Francuzów identyfikowało się z bohaterami filmu "Titanic", ale kiedy statek zaczynał tonąć, większość z nich dochodziła do wniosku, że każde poświęcenie ma swoje granice
Wyspecjalizowane w tanich romansach wydawnictwo Harlequin mierzy wysoko i patrzy daleko, bo między innymi do głębi ludzkich serc. Zaglądanie tam jest ważne z powodów ekonomicznych, bo edytor wydaje romanse po to, żeby je sprzedać, a nie sprzeda romansów, których bohaterowie będą się kochać inaczej niż życzyliby sobie w głębi swoich serc klienci. Jednym z instrumentów zaglądania są sondaże opinii publicznej. Sposobiąc się do lutowych walentynek, Harlequin zamówił sondaż na temat współczesnych wyobrażeń o romantyczności.
Okazuje się, że ideał postaci romantycznych to w odczuciu większości dzisiejszych Francuzów nadal Romeo i Julia. Jest to jednak większość ledwo ledwo. Nieco wyraźniej rysuje się ona wśród kobiet: 55 proc. wyraża gotowość pójścia w ślady Julii i poniesienia śmierci wraz z ukochanym. Pośród mężczyzn 51 proc. też poszłoby za umiłowaną aż tak daleko, ale 49 proc. panów i 45 proc. pań popłakałoby sobie rzęsiście przez pewien czas, na wszelki wypadek jednak wolałoby pozostać przy życiu. Kiedy zaś wymaga się od respondentów sprecyzowania nastawień wobec całkowicie współczesnych modeli postaw romantycznych, tendencje praktyczno-hedonistyczne jeszcze bardziej zyskują na wyrazistości. Francuzi masowo i z wielkim wzruszeniem oglądali "Titanica", ale sami zachowaliby się znacznie trzeźwiej niż para głównych bohaterów tego filmu. Wielu francuskich widzów zapewne w jakimś stopniu identyfikowało się z Rose i Jackiem w czasie projekcji "Titanica", ale kiedy statek zaczynał tonąć, większość z nich najwyraźniej dochodziła do wniosku, że romantyczność romantycznością, lecz każde poświęcenie ma swoje granice. Tylko 21 proc. ankietowanych mężczyzn i zaledwie 10 proc. kobiet wyraziło gotowość postąpienia podobnie jak bohaterowie filmu, czyli rozdzielenia się po to, by jedno z nich mogło przeżyć. Kolejne 18 proc. pań i 10 proc. panów wolałoby już raczej utonąć razem z wybrańcem lub wybranką niż samemu zostać przy życiu - co wskazywałoby na to, że to ostatnie ma dla nich mniejszą wartość niż miłość. Zdaje się, że jest to ostatni oddział prawdziwych miłośników Romea i Julii. Zdecydowana większość indagowanych w sondażu wydawnictwa Harlequin - 67 proc. respondentów płci męskiej i 69 proc. niewiast - uważa jednak, że najwłaściwiej i najrozsądniej byłoby dążyć chociażby do uczepienia się we dwójkę którejś z łodzi ratunkowych, a jeszcze lepiej - do wepchnięcia się do niej za wszelką cenę. Krótko mówiąc, są oni zdania, że należy w takiej sytuacji zrobić wszystko, by przeżyć we dwoje i być szczęśliwym. Wygląda na to, że uczestnicy sondażu nie lubią być stawiani przed zbyt dramatycznymi wyborami i najchętniej - jak głosi znane francuskie powiedzenie - zachowaliby i masełko, i pieniądze na masełko. W dodatku miłość platoniczna - taka, z powodu której można godnie uschnąć jak skóra bizona na pustyni Nevada, w poczuciu czystości bliskim przejściu przez pralkę wypełnioną sodą kaustyczną - nie interesuje ich prawie zupełnie. 77 proc. Francuzów i 72 proc. Francuzek głosi bez skrępowania, że za miłością muszą pójść z natury rzeczy stosunki seksualne. Wstyd powiedzieć, ale połowa z nich dodaje, że antykoncepcja i ochrona przed chorobami przekazywanymi drogą płciową to całkowicie prywatne sprawy zakochanych, zależące wyłącznie od ich autonomicznych decyzji. Trochę szkoda trzymania się za ręce i westchnień w poświacie księżyca. To takie ładne. Ale przepadło w głosowaniu. Niezbyt wysokie notowania wśród form wyrażania miłości zyskały także wzniosłe deklaracje i wyznania w rodzaju - z przeproszeniem - "kocham cię!". Zdaniem uczestników sondażu, uczucie to powinno znajdować wyraz raczej w konkretnych gestach i przejawach troski. Tu jednak sondowani robią nam niespodziankę, bo wcale nie chodzi im o dom, samochód, egzotyczne podróże lub choćby o krokodyla, którego miałby dać luby. Nagle lądujemy w migotliwym blasku świec pieszczącym płatki kwiatów, pomiędzy które ktoś delikatnie wsunął bilecik ze słodkimi słówkami. Chciałoby się zaraz czule uśmiechnąć i poszeptać. Ot, głupia sprawa. Okazuje się, że 81 proc. mężczyzn posunęło się do ofiarowania swoim partnerkom kwiatów. Co więcej, 23 proc. dostało kwiaty od kobiet! 68 proc. panów i 66 proc. pań ma już za sobą zorganizowanie kolacji z ukochanym przy świecach, a 34 proc. respondentów i 35 proc. respondentek słało do nich romantyczne liściki. I to właśnie o takie gesty i przejawy troski chodzi. Już chcieliśmy śmiało wyciągać z badań wniosek, że dzisiejsza miłość jest pragmatyczna do granic cynizmu, ale nagle musimy się zająknąć i znajdujemy w tym nieoczekiwaną przyjemność. Wiemy już zatem z grubsza, jak może wyglądać scenariusz najbliższej powieści z kolekcji Harlequina. Chcąc się uratować z burzy śnieżnej, para zakochanych skacze razem z mostu na dach pociągu, który wjeżdża to tunelu, gdzie śniegu nie ma. Dach załamuje się, ale to nic, bo to jest akurat wagon restauracyjny i odbywa się w nim bankiet przy świecach. To już wiemy. Ale czy wiemy, jak będzie wyglądać nasza codzienność?
Okazuje się, że ideał postaci romantycznych to w odczuciu większości dzisiejszych Francuzów nadal Romeo i Julia. Jest to jednak większość ledwo ledwo. Nieco wyraźniej rysuje się ona wśród kobiet: 55 proc. wyraża gotowość pójścia w ślady Julii i poniesienia śmierci wraz z ukochanym. Pośród mężczyzn 51 proc. też poszłoby za umiłowaną aż tak daleko, ale 49 proc. panów i 45 proc. pań popłakałoby sobie rzęsiście przez pewien czas, na wszelki wypadek jednak wolałoby pozostać przy życiu. Kiedy zaś wymaga się od respondentów sprecyzowania nastawień wobec całkowicie współczesnych modeli postaw romantycznych, tendencje praktyczno-hedonistyczne jeszcze bardziej zyskują na wyrazistości. Francuzi masowo i z wielkim wzruszeniem oglądali "Titanica", ale sami zachowaliby się znacznie trzeźwiej niż para głównych bohaterów tego filmu. Wielu francuskich widzów zapewne w jakimś stopniu identyfikowało się z Rose i Jackiem w czasie projekcji "Titanica", ale kiedy statek zaczynał tonąć, większość z nich najwyraźniej dochodziła do wniosku, że romantyczność romantycznością, lecz każde poświęcenie ma swoje granice. Tylko 21 proc. ankietowanych mężczyzn i zaledwie 10 proc. kobiet wyraziło gotowość postąpienia podobnie jak bohaterowie filmu, czyli rozdzielenia się po to, by jedno z nich mogło przeżyć. Kolejne 18 proc. pań i 10 proc. panów wolałoby już raczej utonąć razem z wybrańcem lub wybranką niż samemu zostać przy życiu - co wskazywałoby na to, że to ostatnie ma dla nich mniejszą wartość niż miłość. Zdaje się, że jest to ostatni oddział prawdziwych miłośników Romea i Julii. Zdecydowana większość indagowanych w sondażu wydawnictwa Harlequin - 67 proc. respondentów płci męskiej i 69 proc. niewiast - uważa jednak, że najwłaściwiej i najrozsądniej byłoby dążyć chociażby do uczepienia się we dwójkę którejś z łodzi ratunkowych, a jeszcze lepiej - do wepchnięcia się do niej za wszelką cenę. Krótko mówiąc, są oni zdania, że należy w takiej sytuacji zrobić wszystko, by przeżyć we dwoje i być szczęśliwym. Wygląda na to, że uczestnicy sondażu nie lubią być stawiani przed zbyt dramatycznymi wyborami i najchętniej - jak głosi znane francuskie powiedzenie - zachowaliby i masełko, i pieniądze na masełko. W dodatku miłość platoniczna - taka, z powodu której można godnie uschnąć jak skóra bizona na pustyni Nevada, w poczuciu czystości bliskim przejściu przez pralkę wypełnioną sodą kaustyczną - nie interesuje ich prawie zupełnie. 77 proc. Francuzów i 72 proc. Francuzek głosi bez skrępowania, że za miłością muszą pójść z natury rzeczy stosunki seksualne. Wstyd powiedzieć, ale połowa z nich dodaje, że antykoncepcja i ochrona przed chorobami przekazywanymi drogą płciową to całkowicie prywatne sprawy zakochanych, zależące wyłącznie od ich autonomicznych decyzji. Trochę szkoda trzymania się za ręce i westchnień w poświacie księżyca. To takie ładne. Ale przepadło w głosowaniu. Niezbyt wysokie notowania wśród form wyrażania miłości zyskały także wzniosłe deklaracje i wyznania w rodzaju - z przeproszeniem - "kocham cię!". Zdaniem uczestników sondażu, uczucie to powinno znajdować wyraz raczej w konkretnych gestach i przejawach troski. Tu jednak sondowani robią nam niespodziankę, bo wcale nie chodzi im o dom, samochód, egzotyczne podróże lub choćby o krokodyla, którego miałby dać luby. Nagle lądujemy w migotliwym blasku świec pieszczącym płatki kwiatów, pomiędzy które ktoś delikatnie wsunął bilecik ze słodkimi słówkami. Chciałoby się zaraz czule uśmiechnąć i poszeptać. Ot, głupia sprawa. Okazuje się, że 81 proc. mężczyzn posunęło się do ofiarowania swoim partnerkom kwiatów. Co więcej, 23 proc. dostało kwiaty od kobiet! 68 proc. panów i 66 proc. pań ma już za sobą zorganizowanie kolacji z ukochanym przy świecach, a 34 proc. respondentów i 35 proc. respondentek słało do nich romantyczne liściki. I to właśnie o takie gesty i przejawy troski chodzi. Już chcieliśmy śmiało wyciągać z badań wniosek, że dzisiejsza miłość jest pragmatyczna do granic cynizmu, ale nagle musimy się zająknąć i znajdujemy w tym nieoczekiwaną przyjemność. Wiemy już zatem z grubsza, jak może wyglądać scenariusz najbliższej powieści z kolekcji Harlequina. Chcąc się uratować z burzy śnieżnej, para zakochanych skacze razem z mostu na dach pociągu, który wjeżdża to tunelu, gdzie śniegu nie ma. Dach załamuje się, ale to nic, bo to jest akurat wagon restauracyjny i odbywa się w nim bankiet przy świecach. To już wiemy. Ale czy wiemy, jak będzie wyglądać nasza codzienność?
Więcej możesz przeczytać w 4/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.