Rozmowa z DENNISEM QUAIDEM, aktorem
Roman Rogowiecki: - Zagrał pan niedawno w zdecydowanie niekomercyjnym filmie "Savior". Rzadko zdarza się, by aktor w typie hollywoodzkim o takiej pozycji jak pańska występował w interwencjonistycznym filmie społecznym, którego akcja w dodatku toczy się na Bałkanach.
Dennis Quaid: - Film wyreżyserowany został przez Europejczyka Petera Antonijevica i opowiada o wojnie w Bośni. To pozbawiona upiększeń próba obiektywnego spojrzenia na wojnę. To nie jest kino familijne, ale ważny głos w dyskusji o sytuacji w Bośni.
- Żyje pan w rodzinie aktorskiej. Pańską żoną jest Meg Ryan, a bratem Randy Quaid. Czy to aktorskie otoczenie bardziej przeszkadza czy raczej pomaga?
- Zdecydowanie pomaga - po prostu lepiej się nawzajem rozumiemy. Mój związek z Meg określiłbym mianem przyjacielskiej pary.
- Na planie współpracował pan z nią trzykrotnie i za każdym razem żywiliście wobec siebie uczucia sprzeczne z tymi, które łączą was w życiu prywatnym i o których wie najszersza widownia. Czy to utrudnia pracę?
- Z żoną bardzo dobrze współpracuje mi się na planie filmowym - są to dla mnie jednak wyłącznie kolejne role. Grając z Meg, myślę tylko o tym, że jest dobrą aktorką - nic więcej.
- Do tej pory najlepiej udawało się panu kreowanie postaci szlachetnych, czarnych charakterów raczej pan unika.
- Lubię grać najróżniejszych bohaterów - dzięki temu mogę się przekonać, jak duże są moje możliwości aktorskie. Dobrze obmyślony czarny charakter to doskonała rola dla każdego aktora. Widzowie szczerze nienawidzą takiej postaci. Aby rozbudzić w nich takie emocje, trzeba się jednak ciężko napracować. Jeśli widownia ma przed sobą bohatera negatywnego, który nie jest bardziej skomplikowany niż przeciętny terrorysta, po prostu nie obdarza go żadnymi uczuciami.
Dennis Quaid urodził się w 1954 r. w Houston. Ukończył University of Houston. Jest młodszym bratem Randy?ego Quaida, z którym wystąpił w sztuce "True West" (1984 r.). Pracę w filmie rozpoczął w połowie lat 70. Przełom w jego karierze nastąpił jednak w 1993 r., kiedy zagrał u Philipa Kaufmana w "The Right Stuss". Drugą dużą rolę powierzono mu w "Mieście na luzie" (1987 r.). Ouaid jest autorem wielu utworów muzycznych do filmów. Zagrał również w filmie biograficznym o muzyku Jerrym Lee Lewisie, a także m.in. w obrazach "Interkosmos", "Mój ukochany wróg", "Przyjdź zobaczyć raj", "Szczęki 3" "Twardziele", "Krew z krwi, kość z kości", "Savior" i "Nie wierzcie bliźniaczkom".
- Która z pańskich ról była najbardziej wymagająca?
- Doc Holliday w westernie "Wyatt Earp". Aby ją zagrać, musiałem zrzucić prawie 20 kg. Dzięki temu uświadomiłem sobie, że dobry aktor powinien mobilizować przed obiektywem cały swój organizm, nie zaś tylko umiejętności zawodowe. Wybierając jakąś kreację, interesuję się zwykle tym, czy jest ona faktycznie dużym wyzwaniem. Najchętniej decyduję się na rolę, o której wiem, że mogę jej nie podołać. Idealna propozycja powoduje palpitację serca - dopiero ona zmusza mnie do całkowitego poświęcenia. Taki stan ducha gwarantuje, że pokażę coś naprawdę interesującego.
- Takie podejście do pracy uchodzi w USA za typowe dla mieszkańców Teksasu.
- Nie tylko pochodzę z Teksasu, lecz także czuję się Teksańczykiem. Od Teksasu nie można uciec - zresztą moja surowa i uparta natura natychmiast zdradziłaby moje pochodzenie. My - Teksańczycy - mamy dużą słabość do westernów i - podobnie jak ich bohaterowie - cenimy sobie jasne i proste wartości. Stąd bierze się mój upór i przyzwyczajenie do ciężkiej pracy nad każdym filmem. Trzeba pamiętać, że Teksas był jedynym stanem Ameryki, który stanowił odrębny kraj.
Najchętniej decyduję się na rolę, której mogę nie podołać. Idealna propozycja powoduje palpitację serca
- W tej chwili szykuje się pan do głośno zapowiadanego filmu w reżyserii Oliviera Stone'a. Mówi się nawet, że jest to dzieło od początku przygotowywane z myślą o zagarnięciu przyszłorocznej puli oskarowej.
- Obraz "On Any Given Sunday" opowiada o ciekawym światku amerykańskiego futbolu. Mnie jednak mniej interesuje zdobycie Oscara, bardziej liczy się satysfakcja z pracy. Wystarczy powiedzieć, że główne role grają tam obok mnie Al Pacino i Cameron Diaz.
Dennis Quaid: - Film wyreżyserowany został przez Europejczyka Petera Antonijevica i opowiada o wojnie w Bośni. To pozbawiona upiększeń próba obiektywnego spojrzenia na wojnę. To nie jest kino familijne, ale ważny głos w dyskusji o sytuacji w Bośni.
- Żyje pan w rodzinie aktorskiej. Pańską żoną jest Meg Ryan, a bratem Randy Quaid. Czy to aktorskie otoczenie bardziej przeszkadza czy raczej pomaga?
- Zdecydowanie pomaga - po prostu lepiej się nawzajem rozumiemy. Mój związek z Meg określiłbym mianem przyjacielskiej pary.
- Na planie współpracował pan z nią trzykrotnie i za każdym razem żywiliście wobec siebie uczucia sprzeczne z tymi, które łączą was w życiu prywatnym i o których wie najszersza widownia. Czy to utrudnia pracę?
- Z żoną bardzo dobrze współpracuje mi się na planie filmowym - są to dla mnie jednak wyłącznie kolejne role. Grając z Meg, myślę tylko o tym, że jest dobrą aktorką - nic więcej.
- Do tej pory najlepiej udawało się panu kreowanie postaci szlachetnych, czarnych charakterów raczej pan unika.
- Lubię grać najróżniejszych bohaterów - dzięki temu mogę się przekonać, jak duże są moje możliwości aktorskie. Dobrze obmyślony czarny charakter to doskonała rola dla każdego aktora. Widzowie szczerze nienawidzą takiej postaci. Aby rozbudzić w nich takie emocje, trzeba się jednak ciężko napracować. Jeśli widownia ma przed sobą bohatera negatywnego, który nie jest bardziej skomplikowany niż przeciętny terrorysta, po prostu nie obdarza go żadnymi uczuciami.
Dennis Quaid urodził się w 1954 r. w Houston. Ukończył University of Houston. Jest młodszym bratem Randy?ego Quaida, z którym wystąpił w sztuce "True West" (1984 r.). Pracę w filmie rozpoczął w połowie lat 70. Przełom w jego karierze nastąpił jednak w 1993 r., kiedy zagrał u Philipa Kaufmana w "The Right Stuss". Drugą dużą rolę powierzono mu w "Mieście na luzie" (1987 r.). Ouaid jest autorem wielu utworów muzycznych do filmów. Zagrał również w filmie biograficznym o muzyku Jerrym Lee Lewisie, a także m.in. w obrazach "Interkosmos", "Mój ukochany wróg", "Przyjdź zobaczyć raj", "Szczęki 3" "Twardziele", "Krew z krwi, kość z kości", "Savior" i "Nie wierzcie bliźniaczkom".
- Która z pańskich ról była najbardziej wymagająca?
- Doc Holliday w westernie "Wyatt Earp". Aby ją zagrać, musiałem zrzucić prawie 20 kg. Dzięki temu uświadomiłem sobie, że dobry aktor powinien mobilizować przed obiektywem cały swój organizm, nie zaś tylko umiejętności zawodowe. Wybierając jakąś kreację, interesuję się zwykle tym, czy jest ona faktycznie dużym wyzwaniem. Najchętniej decyduję się na rolę, o której wiem, że mogę jej nie podołać. Idealna propozycja powoduje palpitację serca - dopiero ona zmusza mnie do całkowitego poświęcenia. Taki stan ducha gwarantuje, że pokażę coś naprawdę interesującego.
- Takie podejście do pracy uchodzi w USA za typowe dla mieszkańców Teksasu.
- Nie tylko pochodzę z Teksasu, lecz także czuję się Teksańczykiem. Od Teksasu nie można uciec - zresztą moja surowa i uparta natura natychmiast zdradziłaby moje pochodzenie. My - Teksańczycy - mamy dużą słabość do westernów i - podobnie jak ich bohaterowie - cenimy sobie jasne i proste wartości. Stąd bierze się mój upór i przyzwyczajenie do ciężkiej pracy nad każdym filmem. Trzeba pamiętać, że Teksas był jedynym stanem Ameryki, który stanowił odrębny kraj.
Najchętniej decyduję się na rolę, której mogę nie podołać. Idealna propozycja powoduje palpitację serca
- W tej chwili szykuje się pan do głośno zapowiadanego filmu w reżyserii Oliviera Stone'a. Mówi się nawet, że jest to dzieło od początku przygotowywane z myślą o zagarnięciu przyszłorocznej puli oskarowej.
- Obraz "On Any Given Sunday" opowiada o ciekawym światku amerykańskiego futbolu. Mnie jednak mniej interesuje zdobycie Oscara, bardziej liczy się satysfakcja z pracy. Wystarczy powiedzieć, że główne role grają tam obok mnie Al Pacino i Cameron Diaz.
Więcej możesz przeczytać w 4/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.