Największy nawet szubrawczyk uświęca się przez odbycie wycieczkido Watykanu, ale niech tylko Jan Paweł II wezwie do zakazu kary śmierci, od razu ultrakatolickie buzie w ciup
1. Życie samo pisze felietony. Ledwie rząd wyrzucił profesorów z lecznicy rządowej, tworząc nową w MSWiA, a starą zamieniając na Instytut Geriatryczny, to zamknięto w nim Jerzego Buzka. Zapewne za karę jako profesora, a nie jako premiera - o wieku nie będziemy między nami mówić. Życzmy sobie za to: bez znieczulenia!
2. Złośliwie ponadpartyjnie. Mecenas Wierchowicz, szef parlamentarnej frakcji Unii Wolności, pytany, czy też unia nie powinna, dbając o swoją mityczną bazę inteligencką, zadbać o interesy profesorów (szefa anestezjologów - to też inteligenci - zawieszono w partyjnym członkostwie, a przewodniczący Balcerowicz potępił ich za niemoralność, podczas gdy oni uwierzyli mu w rynek, chcą przecież tylko prywatyzacji i ustalenia wartości pracy zgodnie z prawem popytu i podaży, nie czując się mniej potrzebni niż na przykład górnicy), odpowiada, że z profesorami nie całkiem jest tak, jak mówią. Dlaczego? Bo zobaczył cztery tomy sfinansowanego przez Komitet Badań Naukowych opracowania na temat perspektyw rozwojowych województwa gorzowskiego, którego już nie ma. I w dodatku jest tam wiele opracowań banalnych. Panie pośle, a co powiedzieć na to, że z moich pieniędzy sfinansowano dwóch senatorów z województwa gorzowskiego, którego już nie ma - a oni mimo to pensję biorą co miesiąc i mimo zmiany podziału administracyjnego kraju mają zamiar brać przez następne trzy lata - zamiast zrobić nowe wybory do Senatu? Z ust parlamentarzysty można usłyszeć nie tylko banał, ale czasem nawet głupstwo. Życzymy unii odzyskania inteligencji.
3. Czas na prawdziwych Polaków. Wprawdzie prałat Jankowski już powinien wyłysieć od ujeżdżania przez felietonistów, ale uparty ten szkodnik nadal zatruwa umysły swoich wyznawców pod pozorami pracy duszpasterskiej. W Polsce szanse lefebryzmu są znikome, za to jesteśmy świadkami kształtowania się antysemickiej schizmy wewnątrz Kościoła katolickiego. Papież jest wykorzystywany jako alibi, największy nawet szubrawczyk uświęca się przez odbycie publicznej wycieczki do Watykanu, ale niech tylko Jan Paweł II wezwie do zakazu kary śmierci, od razu ultrakatolickie buzie w ciup, że to nie dla nas; niech huknie, że antysemityzm to grzech, wówczas szepną: sam pan rozumie, musi tak mówić, żeby żydków nie obrażać. Są ludzie, którzy na samą myśl o Żydzie tracą rozum. Gotowi uwierzyć, że Balcerowicz z Kuroniem przerabiali dzieci na macę, że Unia Europejska to żydowski spisek i że Żydzi z Glempem na czele... ach, dosyć już. Jest spisek, owszem, ale spisek ciemnych umysłów, w którym prałat Jankowski odgrywa niepoślednią rolę, a który zmierza do przekształcenia Kościoła w Polsce w sektę żydożerców; na razie trzyma się ona Kościoła powszechnego, ale z nauk jego nic nie przyjmuje, za to czyni przygotowania do odłączenia się, gdy polskiego papieża już zabraknie. Lefebryzm to dla nich za wiele nonkonformizmu i za trudne, bo kto zna dziś łacinę? Polska schizma to antysemityzm karmiący się protokołami mędrców Syjonu zamiast Ewangelii.
4. Napisałem o "drugim życiu", mając nadzieję, że ktoś zaprzeczy rewelacjom "Wprost" w związku z zabójstwem gen. Papały. Milczenie. Można za to przeczytać, że na Słowacji mafia sięga polityki (zastrzelono byłego ministra, "prawie jak w Rosji"). A u nas? "W wydziale do zwalczania przestępczości zorganizowanej warszawskiej policji trwa kontrola... Funkcjonariusze żyją skandalem" ("Życie" z 8 stycznia), bo w tym kluczowym, także w skali krajowej, wydziale zaginęły (!) notatki operacyjne, wyniki rozpracowania warszawskich organizacji przestępczych i noty z podsłuchów. Czy są naiwni, którzy uwierzą, że takie materiały giną "przypadkiem"? I rewelacja tygodnia - maleńka notka ukryta na dole drugiej strony "Gazety Wyborczej" z 8 stycznia pod żartobliwym tytułem "Ociec, brać?!": "W mieszkaniu Marka G., jednego z dyrektorów bydgoskiej fabryki Lever Polska, produkującej m.in. Pollenę 2000, policjanci znaleźli 2,5 tys. działek amfetaminy o wartości 50 tys. zł". Nikt nie zaprzeczył, nikt nie skomentował. Ot, wesoły drobiazg. Czy ważne jest, że hurt narkotyczny jest już na poziomie menedżerów nowego polskiego (choćby z zagranicznym wkładem) biznesu? Kogo to obchodzi, co się w tych fabrykach produkuje, może amfetaminę na przemysłową skalę? Policja prowadzi śledztwo, oby tylko nie zginęły materiały.
5. "Tak zakwita bezprawie". Pod tym tytułem prof. Tadeusz Zieliński w "Gazecie Wyborczej" z 6 stycznia pisze jednak nie o tym, ale o ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej. Profesor ma przy okazji za złe arcybiskupowi Życińskiemu obronę ministra Pałubickiego. Rozumiem, że człowiek dobrze wychowany mówi: "Nie! Możesz myśleć, co chcesz o prezydencie, ale nie obrażaj go publicznie!". O poprzedniku mówiono, że szkodzi demokracji, co w demokracji jest większą obelgą, niż powiedzieć, że prezydent jest prezydentem wszystkich ubeków. Chyba nie tylko ubeków, bo choć - według CBOS - traci na ocenie, to wciąż jest prezydentem 73 proc. Polaków. Tym bardziej że za pozorami czysto obyczajowej awantury jest merytoryczny spór o to, czy ubeków należy traktować na równi z pozostałymi obywatelami. Nie przypadkiem prezydent oprotestował z kolei ustawę o służbie cywilnej, która służby w bezpiece nie chce zaliczyć do stażu. Na czym właściwie polega upadek obyczajów? Może na tym, że nikt w imieniu prezydenta nie wyzwał ministra Pałubickiego na pojedynek? Dziewulski ma chyba maturę, a zresztą minister Labuda jako kobieta równouprawniona ma czynną zdolność honorową. Już przedtem nie mogłem zrozumieć, dlaczego Oleksy nie wyzywa na pojedynek Milczanowskiego. Ani nie wyzywa go na pojedynek, ani nie strzela sobie w łeb. Można by to zrozumieć, gdyby nie mówiło się cały czas o naruszeniu godności. Gdzie ten honor, pytam? W Ameryce, gdzie też się już nie strzelają, nikogo nie dziwi, że parlamentarzyści obrażają demokratycznie wybranego prezydenta, oskarżając go o krzywoprzysięstwo. Czy to wypada?
2. Złośliwie ponadpartyjnie. Mecenas Wierchowicz, szef parlamentarnej frakcji Unii Wolności, pytany, czy też unia nie powinna, dbając o swoją mityczną bazę inteligencką, zadbać o interesy profesorów (szefa anestezjologów - to też inteligenci - zawieszono w partyjnym członkostwie, a przewodniczący Balcerowicz potępił ich za niemoralność, podczas gdy oni uwierzyli mu w rynek, chcą przecież tylko prywatyzacji i ustalenia wartości pracy zgodnie z prawem popytu i podaży, nie czując się mniej potrzebni niż na przykład górnicy), odpowiada, że z profesorami nie całkiem jest tak, jak mówią. Dlaczego? Bo zobaczył cztery tomy sfinansowanego przez Komitet Badań Naukowych opracowania na temat perspektyw rozwojowych województwa gorzowskiego, którego już nie ma. I w dodatku jest tam wiele opracowań banalnych. Panie pośle, a co powiedzieć na to, że z moich pieniędzy sfinansowano dwóch senatorów z województwa gorzowskiego, którego już nie ma - a oni mimo to pensję biorą co miesiąc i mimo zmiany podziału administracyjnego kraju mają zamiar brać przez następne trzy lata - zamiast zrobić nowe wybory do Senatu? Z ust parlamentarzysty można usłyszeć nie tylko banał, ale czasem nawet głupstwo. Życzymy unii odzyskania inteligencji.
3. Czas na prawdziwych Polaków. Wprawdzie prałat Jankowski już powinien wyłysieć od ujeżdżania przez felietonistów, ale uparty ten szkodnik nadal zatruwa umysły swoich wyznawców pod pozorami pracy duszpasterskiej. W Polsce szanse lefebryzmu są znikome, za to jesteśmy świadkami kształtowania się antysemickiej schizmy wewnątrz Kościoła katolickiego. Papież jest wykorzystywany jako alibi, największy nawet szubrawczyk uświęca się przez odbycie publicznej wycieczki do Watykanu, ale niech tylko Jan Paweł II wezwie do zakazu kary śmierci, od razu ultrakatolickie buzie w ciup, że to nie dla nas; niech huknie, że antysemityzm to grzech, wówczas szepną: sam pan rozumie, musi tak mówić, żeby żydków nie obrażać. Są ludzie, którzy na samą myśl o Żydzie tracą rozum. Gotowi uwierzyć, że Balcerowicz z Kuroniem przerabiali dzieci na macę, że Unia Europejska to żydowski spisek i że Żydzi z Glempem na czele... ach, dosyć już. Jest spisek, owszem, ale spisek ciemnych umysłów, w którym prałat Jankowski odgrywa niepoślednią rolę, a który zmierza do przekształcenia Kościoła w Polsce w sektę żydożerców; na razie trzyma się ona Kościoła powszechnego, ale z nauk jego nic nie przyjmuje, za to czyni przygotowania do odłączenia się, gdy polskiego papieża już zabraknie. Lefebryzm to dla nich za wiele nonkonformizmu i za trudne, bo kto zna dziś łacinę? Polska schizma to antysemityzm karmiący się protokołami mędrców Syjonu zamiast Ewangelii.
4. Napisałem o "drugim życiu", mając nadzieję, że ktoś zaprzeczy rewelacjom "Wprost" w związku z zabójstwem gen. Papały. Milczenie. Można za to przeczytać, że na Słowacji mafia sięga polityki (zastrzelono byłego ministra, "prawie jak w Rosji"). A u nas? "W wydziale do zwalczania przestępczości zorganizowanej warszawskiej policji trwa kontrola... Funkcjonariusze żyją skandalem" ("Życie" z 8 stycznia), bo w tym kluczowym, także w skali krajowej, wydziale zaginęły (!) notatki operacyjne, wyniki rozpracowania warszawskich organizacji przestępczych i noty z podsłuchów. Czy są naiwni, którzy uwierzą, że takie materiały giną "przypadkiem"? I rewelacja tygodnia - maleńka notka ukryta na dole drugiej strony "Gazety Wyborczej" z 8 stycznia pod żartobliwym tytułem "Ociec, brać?!": "W mieszkaniu Marka G., jednego z dyrektorów bydgoskiej fabryki Lever Polska, produkującej m.in. Pollenę 2000, policjanci znaleźli 2,5 tys. działek amfetaminy o wartości 50 tys. zł". Nikt nie zaprzeczył, nikt nie skomentował. Ot, wesoły drobiazg. Czy ważne jest, że hurt narkotyczny jest już na poziomie menedżerów nowego polskiego (choćby z zagranicznym wkładem) biznesu? Kogo to obchodzi, co się w tych fabrykach produkuje, może amfetaminę na przemysłową skalę? Policja prowadzi śledztwo, oby tylko nie zginęły materiały.
5. "Tak zakwita bezprawie". Pod tym tytułem prof. Tadeusz Zieliński w "Gazecie Wyborczej" z 6 stycznia pisze jednak nie o tym, ale o ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej. Profesor ma przy okazji za złe arcybiskupowi Życińskiemu obronę ministra Pałubickiego. Rozumiem, że człowiek dobrze wychowany mówi: "Nie! Możesz myśleć, co chcesz o prezydencie, ale nie obrażaj go publicznie!". O poprzedniku mówiono, że szkodzi demokracji, co w demokracji jest większą obelgą, niż powiedzieć, że prezydent jest prezydentem wszystkich ubeków. Chyba nie tylko ubeków, bo choć - według CBOS - traci na ocenie, to wciąż jest prezydentem 73 proc. Polaków. Tym bardziej że za pozorami czysto obyczajowej awantury jest merytoryczny spór o to, czy ubeków należy traktować na równi z pozostałymi obywatelami. Nie przypadkiem prezydent oprotestował z kolei ustawę o służbie cywilnej, która służby w bezpiece nie chce zaliczyć do stażu. Na czym właściwie polega upadek obyczajów? Może na tym, że nikt w imieniu prezydenta nie wyzwał ministra Pałubickiego na pojedynek? Dziewulski ma chyba maturę, a zresztą minister Labuda jako kobieta równouprawniona ma czynną zdolność honorową. Już przedtem nie mogłem zrozumieć, dlaczego Oleksy nie wyzywa na pojedynek Milczanowskiego. Ani nie wyzywa go na pojedynek, ani nie strzela sobie w łeb. Można by to zrozumieć, gdyby nie mówiło się cały czas o naruszeniu godności. Gdzie ten honor, pytam? W Ameryce, gdzie też się już nie strzelają, nikogo nie dziwi, że parlamentarzyści obrażają demokratycznie wybranego prezydenta, oskarżając go o krzywoprzysięstwo. Czy to wypada?
Więcej możesz przeczytać w 4/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.