Polska pięść

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za kilka miesięcy Polska stanie się pełnoprawnym członkiem NATO.
 Będziemy należeli do sojuszu wojskowego, który przez ostatnie 50 lat potwierdził swoją skuteczność obronną. Dzięki temu wreszcie rozwiązana zostanie sprawa podstawowa dla naszej polityki - państwo polskie będzie bezpieczne. Rząd premiera Jerzego Buzka przyjął program integracji naszych sił zbrojnych z NATO. Chcemy zrealizować przyjęte cele tak, by Polska stała się ważnym elementem europejskiego i światowego systemu bezpieczeństwa. Planowane zmiany i reforma armii oraz priorytety wydatkowania pieniędzy powinny być podporządkowane wykonaniu zasadniczych zadań: stworzeniu zgodnych z natowskimi systemów dowodzenia i łączności, włączeniu polskich sił powietrznych do systemu obrony powietrznej NATO, wydzieleniu odpowiednich jednostek do sił reagowania sojuszu i przygotowaniu infrastruktury umożliwiającej przyjęcie ewentualnej pomocy w razie zagrożenia wojną.

Jeżeli jednak nasi sojusznicy zapoznają się z informacjami przekazywanymi przez polskie media, jeżeli wsłuchują się w głosy opozycji, mogą dojść do wniosku, że przyjęcie Polski nie jest dobrym posunięciem. Polscy dziennikarze z przekonaniem piszą wyłącznie o negatywnych zjawiskach w naszej armii: lotnicy rezygnują ze służby, dyscyplina w wojsku się rozluźnia, nie mamy nowych samolotów, czołgów, bojowych wozów piechoty, a nawet broni strzeleckiej - innymi słowy, nasza broń jest kupą złomu. Poza tym w wojsku szaleją patologie ("fala"), a zawodowi wojskowi są nędzarzami. Nikt nie wierzy, że polska armia może obronić granice państwa.
Nie oznacza to, że w takich opiniach nie ma cienia prawdy. Wiele głosów krytycznych wiąże się zresztą z autentyczną troską o stan naszej armii. Z drugiej strony, nikt chyba nie wątpi, że polscy żołnierze chcieliby mieć nowoczesne samoloty, śmigłowce, czołgi i rakiety. Warto też dążyć do poprawy statusu materialnego wojskowych i zwalczać patologie występujące w koszarach. Może nas niepokoić, że polskie zakłady zbrojeniowe nie mają wystarczających zamówień na nową broń. Można podważać sens decyzji likwidujących garnizony w miastach, gdzie dają one zatrudnienie i dochody lokalnym społecznościom. Rozumiejąc te wszystkie problemy i jednocześnie chcąc zachować właściwe proporcje oraz pokazać prawdziwy obraz naszej armii, trzeba się zastanowić, czy w Polsce jest gorzej niż w innych krajach. Także w krajach znacznie bogatszych, a nie tylko takich jak Rosja, gdzie miesiącami nie płaci się oficerom pensji, zaś żołnierze przymierają głodem, czy na Białorusi, gdzie panuje kryzys gospodarczy.
W rezultacie procesów, jakie zaszły po rozpadzie bloku sowieckiego, w wielu krajach - nie tylko w Polsce - zmniejszono liczebność wojsk, spadły nakłady na obronność, zredukowano uzbrojenie. Przemysły zbrojeniowe wielu państw mają trudności ze zdobyciem nowych zamówień. Mało na ten temat może się dowiedzieć polski telewidz lub czytelnik gazet. Kto w Polsce pisał bądź mówił o protestach wojskowych w Danii, gdzie oficerowie głośno domagają się zwiększenia budżetu obronnego? Czechy, które - podobnie jak Polska - wkrótce będą członkiem NATO, postanowiły zlikwidować swoje samoloty bojowe, ograniczając lotnictwo do samolotów szkolno-bojowych. Dlaczego nikt Polakom nie przedstawił sytuacji czeskiego lotnictwa wojskowego?


Problemy naszego wojska nie różnią się od trudności, jakie przeżywa obecnie większość armii na świecie

W USA i Kanadzie dokonano sięgających 45 proc. redukcji personelu latającego (liczebność całych sił zbrojnych zmniejszyła się o 35 proc.). Co wiemy o nastrojach wśród zwalnianych z wojska lotników amerykańskich i kanadyjskich? Czy Polacy wiedzą, że nie tak dawno nie tylko jedenastu polskich lotników, ale także duże grupy pilotów włoskich i fińskich zrezygnowały ze służby? Powód - zbyt niskie zarobki w wojsku w porównaniu z tym, co oferują pilotom cywilne linie lotnicze. W USA w ramach programu oszczędnościowego likwiduje się bazy wojskowe. Przewiduje się, że program ten przyniesie rocznie prawie 3 mld USD oszczędności w budżecie obronnym. Wielu kongresmanów protestuje przeciwko decyzjom Departamentu Obrony, wskazując na problemy społeczne, na przykład wzrost bezrobocia. Podobne argumenty możemy usłyszeć w Polsce, bo i nasi posłowie protestują, gdy jakiś garnizon ma być zlikwidowany. Co wiemy o reakcjach społecznych w innych krajach zmniejszających swoje armie? Nie tak dawno poszukiwaliśmy w budżecie MON pieniędzy na dokończenie budowy szpitala wojskowego w Ełku - nie znaleźliśmy. Tymczasem w USA zmniejszono liczbę ośrodków lecznictwa wojskowego o 35 proc. (w porównaniu z 1985 r.). Wydaje się więc, że lekarze wojskowi w Polsce i w USA borykają się z podobnymi trudnościami.
Na początku grudnia ubiegłego roku jeden z najpoważniejszych polskich dzienników zarzucił piszącemu te słowa, że MON nie kupuje nowego sprzętu pancernego. Należałoby odpowiedzieć, że obecnie priorytetem zakupów w MON są środki łączności, a nie czołgi. Zastanówmy się jednak, na ile ten zarzut jest słuszny, czyli - jak wygląda wyposażenie innych armii natowskich w czołgi. Zdaniem ekspertów, współczesne czołgi można podzielić na trzy generacje: w zależności od możliwości bojowych, siły ognia i manewrowości oraz wyposażenia elektronicznego. Światową czołówkę stanowią dziś wozy trzeciej generacji: amerykański Abrams, brytyjski Vickers Mk.7, francuski Leclerc, niemiecki Leopard 2 i rosyjski T-80. Między drugą a trzecią generacją są maszyny nazywane generacją dwa i pół (niejako przejściowe). Do nich należy m.in. izraelski czołg Merkava, rosyjski T-72 i polski PT-91 Twardy. Wojsko Polskie używa czołgów pierwszej generacji T-54/55 oraz nowocześniejszych T-72 i PT-91 (łącznie 1720 wozów). Dodajmy, że jednocześnie trwa proces modernizacji T-72, by był on porównywalny z lepszym PT-91.
Jak na tle innych armii NATO wyglądają polskie wojska pancerne? Spróbujmy dokonać oceny według dostępnych nam danych. W połowie lat 90. czołgi pierwszej generacji (podobne do polskich T-54/55) - czyli amerykańskie M 47/48, francuskie AMX-30 i brytyjskie Centuriony - wykorzystywały armie Turcji (3000 wozów), USA (1100), Francji (1100), Hiszpanii (750), a także Danii, Grecji i Portugalii. Głównym uzbrojeniem armii natowskich były czołgi drugiej generacji: amerykański M 60, niemiecki Leopard 1 i brytyjski Chieftain. Były to więc maszyny niższej klasy niż polski PT-91.
W armiach NATO czołgi trzeciej generacji miały jedynie Stany Zjednoczone - ponad 8 tys. Abramsów (w tym zaledwie 60 najnowocześniejszych MIA k), Niemcy - 1800 maszyn Leopard 2 (oraz 2050 Leopard 1), Wielka Brytania - ponad 500 czołgów Challenger (najnowszy Vickers nie został zakupiony), Holandia - 440 czołgów Leopard 2 oraz Francja - planująca wprowadzenie do 2004 r. 1100 Leclerców. Konfrontując powyższe dane z liczbą i jakością polskich czołgów oraz biorąc pod uwagą budżet MON, przyjęte priorytety modernizacyjne, a także trudności polskiej "zbrojeniówki", wydaje się, że nie musimy zbytnio narzekać na sytuację naszych wojsk pancernych. Podobne porównania można przeprowadzić również w wypadku innych rodzajów uzbrojenia.
Przypomnijmy podstawową prawdę - na świecie nie ma armii dysponującej wyłącznie najnowocześniejszą bronią. Wynika to przede wszystkim ze względów ekonomicznych. W procesie szkolenia żołnierzy tańsze okazuje się używanie starszego uzbrojenia. Według standardów armii NATO, najnowocześniejszy sprzęt stanowi 25-35 proc. uzbrojenia. Polska także powinna osiągnąć ten standard i - dodajmy - może go osiągnąć. Wiemy, że siły zbrojne RP borykają się z wieloma brakami. Armia przechodzi trudny okres transformacji i reform. Mimo to musimy sobie uświadomić, że nasze wojsko dysponuje poważnym potencjałem, który w istotny sposób wzmocni zdolność obronną i siłę NATO. Należy o tym pamiętać dziś, w przededniu naszego członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim. Należy podkreślać znaczenie naszych sił zbrojnych. Nieuzasadnione czarnowidztwo nie może paraliżować energii niezbędnej do realizacji zadań stojących przed polską armią. 

Więcej możesz przeczytać w 5/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.