Polemika
Autorki artykułu "Rodzić po ludzku?" (nr 47/99) z powodu nieumiejętnej interpretacji faktów oraz nieuwzględnienia pewnych danych nieobiektywnie przedstawiły problem porodów naturalnych i karmienia piersią w Polsce. Zgodnie z rekomendacjami Światowej Organizacji Zdrowia, Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF), Kartą Praw Dziecka i dokumentem wykonawczym Konferencji ds. Żywienia i Żywności w Rzymie, porody naturalne i karmienie piersią są w naszym kraju wprowadzane od początku lat 90. Przyczyniło się to do poprawy opieki nad matką i dzieckiem.
Z dołączonej do artykułu ramki dotyczącej zgonów Polek w czasie ciąży, porodu i połogu wynika, że w tym okresie ich liczba spadała (wahania roczne są prawidłowością w tego typu statystykach). Podobnie jest z umieralnością niemowląt - jej spadek w ostatnim dziesięcioleciu był nawet większy niż prognozowano. Szkoda, że w artykule nie uwzględniono tych danych.
Autorki tekstu słusznie zauważają, że kobieta ma prawo wybrać sposób, w jaki chce urodzić dziecko, oraz miejsce porodu. Do Szpitala św. Zofii przychodzą panie, które oczekują porodu intymnego i naturalnego. Z tego jest ta placówka znana. Nie spotkałam się z danymi wskazującymi na to, że umieralność kobiet i niemowląt w tym szpitalu w ostatnich latach wzrosła lub jest wyższa niż w innych ośrodkach. Nieszczęścia jednak się zdarzają, a czasami chodzą parami.
Posługiwanie się argumentacją, że do Centrum Zdrowia Dziecka w 1999 r. trafiło więcej małych pacjentów z neurologicznymi uszkodzeniami niż w roku poprzednim, wskazuje również na brak umiejętności interpretacji faktów. Autorki przecież piszą, że specjaliści z CZD zaczęli w 1999 r. wprowadzać ogólnopolski program adresowany do rodziców dzieci z takimi zaburzeniami. Nic więc dziwnego, że zgłosiło się ich więcej, skoro uruchomiono system informacji i konsultacji. Komentarza wymaga również sprawa karmienia piersią. Nikt obecnie nie kwestionuje, że karmienie niemowląt do szóstego miesiąca życia tylko pokarmem matki daje im możliwość wykorzystania potencjału zdrowia zaprogramowanego genetycznie. Sztuczna żywność - zwłaszcza w wypadku noworodków - uszkadza system obronny, zmniejszając odporność dzieci na wszelkie niekorzystne czynniki środowiskowe, w tym zakażenia, alergie, a nawet nowotwory. Przeprowadzono w tym zakresie liczne badania. Podawanie noworodkom smoczka zaburza funkcje ssania, co następnie utrudnia skuteczne pobieranie pokarmu z piersi. Jeśli trzeba im coś podać doustnie, zamiast smoczka można użyć łyżeczki, pipetki czy kubeczka. W szpitalach przyjaznych dziecku, aby nie szkodzić niemowlętom i ich matkom, tak właśnie się postępuje. Dlaczego opisane w artykule dziecko płakało całą noc z głodu, a nie zostało przystawione do piersi, tylko szukano smoczka - tego nie rozumiem. Widocznie nadal funkcjonuje mit o braku pokarmu. Kobieta ma w piersi pokarm w postaci siary już od dwunastego tygodnia ciąży, ma go też po porodzie. Częste przystawianie noworodka do piersi w pierwszych dwóch dobach znakomicie uruchamia laktację i dostosowuje ją do potrzeb dziecka, a ponadto programuje ją na przyszłość, zapewniając obfitość pokarmu. Jeśli ten okres nie zostanie właściwie wykorzystany, można przegrać całą laktację.
Nocne karmienie piersią nie różni się od dziennego i tak jak dzienne nie powoduje próchnicy. Próchnica zębów może wystąpić u karmionych w ten sposób dzieci starszych, które śpią z piersią w ustach, ale tego nikt nie poleca. Podczas snu, traktując pierś jak smoczek, wykonują one często kilka ruchów ssących, nie przełykając pokarmu. Zalegające w ustach mleko - jak każde pożywienie zawierające węglowodany - staje się pożywką dla bakterii powodującej próchnicę. Ale nie jest temu winne przecież karmienie piersią. Myślę, że stomatolodzy nie rozeznali wystarczająco problemu. Byłabym zainteresowana wynikami poprawnie przeprowadzonych badań na ten temat. Z kilku publikacji, jakimi dysponuję, wynika, że u dzieci karmionych piersią próch- nica występuje rzadziej. Dziennikarstwo powinno być przede wszystkim kompetentne i rzetelne. Społeczeństwu się to należy. Gonitwa za sensacją niczego nie buduje.
Krystyna Mikiel-Kostyra
Od autorek: Nasz artykuł nie jest - jak sugeruje docent Krystyna Mikiel-Kostyra z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie - "gonitwą za sensacją", lecz zachętą do dyskusji. Chciałyśmy pokazać, że wszelkie skrajności i trzymanie się ściśle ustalonych reguł mogą się okazać niebezpieczne. Jest to szczególnie widoczne w medycynie. Kobieta powinna mieć prawo nie tylko do wyboru miejsca porodu, lecz także sposobu karmienia dziecka. Próchnica u małych dzieci jest faktem. Może należałoby zatem podjąć dyskusję ze stomatologami, zamiast zarzucać im brak rozeznania tematu?
Autorki artykułu "Rodzić po ludzku?" (nr 47/99) z powodu nieumiejętnej interpretacji faktów oraz nieuwzględnienia pewnych danych nieobiektywnie przedstawiły problem porodów naturalnych i karmienia piersią w Polsce. Zgodnie z rekomendacjami Światowej Organizacji Zdrowia, Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF), Kartą Praw Dziecka i dokumentem wykonawczym Konferencji ds. Żywienia i Żywności w Rzymie, porody naturalne i karmienie piersią są w naszym kraju wprowadzane od początku lat 90. Przyczyniło się to do poprawy opieki nad matką i dzieckiem.
Z dołączonej do artykułu ramki dotyczącej zgonów Polek w czasie ciąży, porodu i połogu wynika, że w tym okresie ich liczba spadała (wahania roczne są prawidłowością w tego typu statystykach). Podobnie jest z umieralnością niemowląt - jej spadek w ostatnim dziesięcioleciu był nawet większy niż prognozowano. Szkoda, że w artykule nie uwzględniono tych danych.
Autorki tekstu słusznie zauważają, że kobieta ma prawo wybrać sposób, w jaki chce urodzić dziecko, oraz miejsce porodu. Do Szpitala św. Zofii przychodzą panie, które oczekują porodu intymnego i naturalnego. Z tego jest ta placówka znana. Nie spotkałam się z danymi wskazującymi na to, że umieralność kobiet i niemowląt w tym szpitalu w ostatnich latach wzrosła lub jest wyższa niż w innych ośrodkach. Nieszczęścia jednak się zdarzają, a czasami chodzą parami.
Posługiwanie się argumentacją, że do Centrum Zdrowia Dziecka w 1999 r. trafiło więcej małych pacjentów z neurologicznymi uszkodzeniami niż w roku poprzednim, wskazuje również na brak umiejętności interpretacji faktów. Autorki przecież piszą, że specjaliści z CZD zaczęli w 1999 r. wprowadzać ogólnopolski program adresowany do rodziców dzieci z takimi zaburzeniami. Nic więc dziwnego, że zgłosiło się ich więcej, skoro uruchomiono system informacji i konsultacji. Komentarza wymaga również sprawa karmienia piersią. Nikt obecnie nie kwestionuje, że karmienie niemowląt do szóstego miesiąca życia tylko pokarmem matki daje im możliwość wykorzystania potencjału zdrowia zaprogramowanego genetycznie. Sztuczna żywność - zwłaszcza w wypadku noworodków - uszkadza system obronny, zmniejszając odporność dzieci na wszelkie niekorzystne czynniki środowiskowe, w tym zakażenia, alergie, a nawet nowotwory. Przeprowadzono w tym zakresie liczne badania. Podawanie noworodkom smoczka zaburza funkcje ssania, co następnie utrudnia skuteczne pobieranie pokarmu z piersi. Jeśli trzeba im coś podać doustnie, zamiast smoczka można użyć łyżeczki, pipetki czy kubeczka. W szpitalach przyjaznych dziecku, aby nie szkodzić niemowlętom i ich matkom, tak właśnie się postępuje. Dlaczego opisane w artykule dziecko płakało całą noc z głodu, a nie zostało przystawione do piersi, tylko szukano smoczka - tego nie rozumiem. Widocznie nadal funkcjonuje mit o braku pokarmu. Kobieta ma w piersi pokarm w postaci siary już od dwunastego tygodnia ciąży, ma go też po porodzie. Częste przystawianie noworodka do piersi w pierwszych dwóch dobach znakomicie uruchamia laktację i dostosowuje ją do potrzeb dziecka, a ponadto programuje ją na przyszłość, zapewniając obfitość pokarmu. Jeśli ten okres nie zostanie właściwie wykorzystany, można przegrać całą laktację.
Nocne karmienie piersią nie różni się od dziennego i tak jak dzienne nie powoduje próchnicy. Próchnica zębów może wystąpić u karmionych w ten sposób dzieci starszych, które śpią z piersią w ustach, ale tego nikt nie poleca. Podczas snu, traktując pierś jak smoczek, wykonują one często kilka ruchów ssących, nie przełykając pokarmu. Zalegające w ustach mleko - jak każde pożywienie zawierające węglowodany - staje się pożywką dla bakterii powodującej próchnicę. Ale nie jest temu winne przecież karmienie piersią. Myślę, że stomatolodzy nie rozeznali wystarczająco problemu. Byłabym zainteresowana wynikami poprawnie przeprowadzonych badań na ten temat. Z kilku publikacji, jakimi dysponuję, wynika, że u dzieci karmionych piersią próch- nica występuje rzadziej. Dziennikarstwo powinno być przede wszystkim kompetentne i rzetelne. Społeczeństwu się to należy. Gonitwa za sensacją niczego nie buduje.
Krystyna Mikiel-Kostyra
Od autorek: Nasz artykuł nie jest - jak sugeruje docent Krystyna Mikiel-Kostyra z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie - "gonitwą za sensacją", lecz zachętą do dyskusji. Chciałyśmy pokazać, że wszelkie skrajności i trzymanie się ściśle ustalonych reguł mogą się okazać niebezpieczne. Jest to szczególnie widoczne w medycynie. Kobieta powinna mieć prawo nie tylko do wyboru miejsca porodu, lecz także sposobu karmienia dziecka. Próchnica u małych dzieci jest faktem. Może należałoby zatem podjąć dyskusję ze stomatologami, zamiast zarzucać im brak rozeznania tematu?
Więcej możesz przeczytać w 6/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.