To wersja ekologów. Ich przeciwnicy twierdzą odwrotnie. Otóż to kura w klatce mniej się stresuje, bo nie musi unikać zagrożeń, które czyhają na nią poza kurnikiem. Jest przy tym żywiona bardziej racjonalnie, otrzymuje zbilansowaną paszę zawierającą składniki odżywcze i witaminy. A właśnie to decyduje o jakości i smaku jaj. – Większość tych poglądów to raczej wyraz przeświadczenia niż wiedzy – kwituje prof. Wojciech Pisula, psycholog z PAN specjalizujący się w badaniu zachowań zwierząt.
Zaklęte rewiry
Produkcja jaj to śmierdzący biznes. Zwłaszcza dla człowieka nieobytego z zootechniką. A wizyta w kurniku może skutecznie odebrać apetyt na wielkanocne jaja. Kurnik bowiem to piekło w miniaturze.
Kury siedzą w niedoświetlonych, dusznych pomieszczeniach, w których jedzą, piją, wypróżniają się i znoszą jaja. Panuje niewiarygodny ścisk, bo ekonomika produkcji wymaga, by na dostępnej powierzchni zmieścić jak najwięcej ptaków. Hałas tworzony przez przekrzykujące się nioski łączy się z warkotem wentylatorów wymuszających cyrkulację powietrza. W chłodniejsze dni wyłącza się wentylację, żeby kurnik nie tracił cennego ciepła.
Wtedy jest ciszej, ale jeszcze bardziej duszno, bo wzrasta stężenie dwutlenku węgla i pochodzącego z odchodów amoniaku. Kury wolnowybiegowe, te, których jaja oznaczane są „1" (a także ich ekologiczne koleżanki, znoszące jaja typu „0”), przychodzą znosić je do kurnika, chronią się tam także na noc i w czasie złej pogody.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.