*
Przeraża, ile rozsądku, rozwagi, otwartego myślenia w tym, co mówi teraz Roman Giertych. Czasami nawet myślę, że mógłbym z nim przegrać w tenisa, by mu sprawić przyjemność. Należy się nagroda za taką zmianę. Jakby było dwóch Giertychów, ten sprzed lat i jakiś nowy. A pamiętam czas, kiedy Antoni Macierewicz wprowadzał go w politykę, trzymając pod ramię jak oblubienicę, dumny, że Roman taki dorodny i narodowy. Liga Polskich Rodzin – już sama nazwa była porażająca, i to odgrzewanie endeckich dań... Kpię teraz, a przecież zawsze się cieszę, gdy ktoś wraca na ścieżkę zdrowego rozsądku. Ona z natury jest wąska i wije się między dzikimi polami okolicznego szaleństwa. Warto posłuchać tego, co Giertych mówi o PiS i o jego prezesie. Nadal czasami nie zgadzam się z Giertychem, ale już nie mieszkamy na innych planetach. Ocalał w nim jednak typowy dla naszego żywiołu narodowego brak wiary w polski naród. Uważa, że prezes wygra najbliższe wybory, też dlatego, że Tusk naraża się Kościołowi. Wtedy z innymi szalonymi zrobią nam tu Białoruś. Jakby się dało, zapewne tak. Ale Polak nie pozwoli. Mamy wielką tradycję buntu przeciw wszelkim ograniczeniom wolności, nawet kiedy one konieczne. I demokracja nam okrzepła. Aż łzy stanęły w oczach, że takim jestem optymistą.
*
Kolega z Niemiec pisze: „Oto Niemcami rządzą ludzie z NRD. Gdyby ktoś mi powiedział to 15 lat temu, pomyślałbym, że zwariował. Dwoje protestantów – Merkel, córka pastora, Gauck, pastor, żyjący z partnerką bez ślubu – ku rozpaczy CSU. Jestem pewien: Gauck jest dobrym wyborem, dla Niemiec i dla Europy". Poznałem Gaucka. Uderzyło mnie, jak przyzwoite wrażenie robi, nawet poczciwe. I nie ma nic charyzmy. Może dobrze. Dziś większość polityków wolnych jest od talentu i uczciwości, ma za to charyzmę, co przy brakach bywa tylko szkodliwe. Jak nam znormalniała geopolityczna sytuacja, że większości Polaków nie interesuje za bardzo, kto jest kim w Niemczech.
*
Może nie wypada tutaj, ale jak nie podziękować moim dawnym czytelnikom z „Newsweeka" za tyle listów. Po ich nawałnicy teraz codziennie kilka serdecznych kropel. To spóźnialscy, po tygodniach otwierają ostatnią stronę tygodnika i dostają rondlem w łeb od pani Gessler. Nie jej wina. Ktoś inny stracił smak. A przecież cenię sztukę gotowania. I cieszę się, że tak dynamicznie się rozwija. Polska Ludowa tak wykończyła nam kuchnię, że dopiero teraz odrabiamy straty. Im więcej dostatku, tym więcej mówi się i myśli o jedzeniu. Zdarza się jednak – zjedzenie rymuje się ze skretynienie – gdy zachwiane zostaną proporcje. U nas do tego jeszcze daleko. Ale dochodzą wieści, że zachwiały w kilku krajach, tych, które z głodu weszły w zamożność.
*
Antoś wynosi z przedszkola przepis na sałatkę. Wylicza: kusz kusz (zapewne kuskus), kukurydza, groszek, ogórek i żółta miska. Pytam: „Koniecznie żółta?". Mówi: „No, może być niebieska”. Robi sałatkę w zielonej. To jest właśnie trudna sztuka kompromisu, której u nas tak brakuje. Autor jest poetą, prozaikiem, eseistą, reporterem i krytykiem literackim
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.