W tej historii nic nie jest jasne, nic się nie układa w logiczny ciąg. Jedno kłamstwo pozbawiło ich w sekundzie współczucia całej Polski. Teraz zmienili się w ściganych, a jedynym, który mówi im: „spokojnie, wyjdziemy z tego", jest on. Ale to on pokazał to kłamstwo ludziom. Uznał, że tak mu się akurat opłaca. Że wyświetlając ten film i skazując matkę na potępienie, staje się panem jej dalszych losów. Teraz uznał, że opłaca mu się rzucić na pożarcie jedno z rodziców. Z prostej analizy psychologicznej wypadło na nią. Jest słabsza, widać, że znosi to wszystko gorzej niż mąż. Może dostrzegł, że w jednym z odcinków reżyserowanego przez siebie spektaklu ona wypadła słabiej. Że się potknęła, że kiedyś może zapomnieć roli, którą on napisał. Show musi trwać, a ona jest najsłabszym ogniwem. Więc trzeba się z nią pożegnać. Jakby się coś zmieniło, zawsze można jej przecież powiedzieć „wracaj". Ale zadanie na dziś – nie dopuścić, by ktokolwiek inny zaczął reżyserować tę sztukę.
Zza rosłych ochroniarzy młodzi widzą niewiele. Tyle, ile on pozwoli im dostrzec. Są wobec niego bezbronni od chwili, kiedy wmówił im, że z tej ich strasznej tajemnicy jest tylko jedno wyjście. Takie, jakiego chce on. I od kiedy przekonał, że jadą na jednym wózku. Jego największe zwycięstwo wynika z faktu, iż uwierzyli, że nie ma innej drogi. Że muszą brnąć w tę jego rzeczywistość, bo po drugiej stronie mocy jest więzienie, ostracyzm, potępienie albo zemsta. Albo wszystko naraz. Już raz przecież widzieli, jak straszni potrafią być ludzie. Jak współczujący, cierpiący razem z nimi, nagle zmieniają się w żądny odwetu tłum. Więc on gra raz złego, raz dobrego, tak jak go nauczyli dawno temu, kiedy jeszcze milicyjna długa pałka zomowca rozdzielała to, co słuszne i praworządne, od warcholstwa.
Dziś nie ma przy nich nikogo, komu uwierzyliby, że można inaczej. Że da się uratować ich samych, ich uczucia, przyszłość. Że cała ta fatalna, potworna i dramatyczna historia, która spadła na nich zaraz na początku dorosłości, może się jeszcze jakoś dobrze skończyć. Dziś są jak dwoje dzieci, którym los pokazał, że potrafi pisać scenariusze znacznie gorsze od horrorów w kinie. Trudno zgadnąć, czy kilkugodzinna ucieczka, która na nowo rozpaliła emocje, to jeszcze jeden scenariusz napisany przez niego, czy samodzielna decyzja młodej dziewczyny. Czy od męża kazało jej odejść wyrachowanie, czy po prostu nie wytrzymała tego, co się wokół niej od miesięcy dzieje? Ale po raz pierwszy od początku tej mrocznej historii ta młoda dziewczyna ma szansę być sama z własnymi myślami. Przez chwilę się zastanowić i zdecydować, czy dalej będzie marionetką, czy o swojej przyszłości zdecyduje samodzielnie. Bez względu na to, jak bardzo, albo czy w ogóle, prawda o tym, co się stało z półrocznym dzieckiem, jest różna od tej, którą dotąd z uporem powtarzała. Jedynym wyjściem dziś jest poszukać sprzymierzeń ów tam, gdzie oni faktycznie są. A nie tam, gdzie się jej dotąd wydawało. Nawet jeśli cała ta prawna i śledcza machina teraz zdaje się przerażająco bezduszna, to na jej końcu są ludzie. W todze i za sędziowskim stołem, ale z sumieniem i doświadczeniem, które nie pozwala na szybkie i pochopne wyroki. Trzeba tylko trochę uwierzyć, że z tej strasznej sytuacji jest wyjście. I że on jest ostatnią osobą, która powinna je wskazać...
Autor jest dziennikarzem, redaktorem naczelnym „Faktów" TVN
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.