Do pracy przychodzą w piżamie. Przy biurku chętnie piją wino, nie mają szefa ani stałej pensji. Za to mają wolność. I choć pracują przez całą dobę, na wszystko znajdują czas. Już co piąty Polak jest freelancerem.
W jakiej innej pracy mogę we wtorkowe południe jeździć na rowerze po lesie? Albo plotkować w kawiarni – pyta retorycznie 49-letnia Magdalena Oczachowska. Freelancerem została cztery lata temu. – 15 lat byłam dyrektorem artystycznym w kobiecych pismach wydawanych przez wielkie koncerny – opowiada. Po etat przyjechała z Krakowa do Warszawy, w tydzień pakując cały swój świat, męża i dziecko. Jak wspomina, w stolicy panowało eldorado. Do czasu. – Padłam ofiarą pierwszej fali kryzysu w mediach. Mając 45 lat, stanęłam pod ścianą. Kredyt, dwa mieszkania – w Krakowie i na warszawskiej Saskiej Kępie, jeden rozwód, jeden syn i dwa psy. Marne szanse na nowy etat. Wtedy pomyślałam: nigdy więcej nie chcę wpaść w szpony korporacji.
Chomąto i orka na ugorze
Dziś ma jednoosobową działalność gospodarczą i trzy zawody. Jako projektant wnętrz doradza, jak urządzić mieszkanie lub restaurację. Jako koordynator do spraw mediów radzi wydawnictwom, jak z sukcesem wprowadzić na rynek tytuł. Jako designerka projektuje biżuterię i szyje torebki. – Kiedyś myślałam: etat to stabilizacja. Cholernie się bałam, że sama nie dam rady. Dziś myślę, że największy luksus to wolność.
Więcej możesz przeczytać w 15/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.