Cień Rosji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z GUNTISEM ULMANISEM, prezydentem Łotwy
Mirosław Cielemęcki: - Gdy rozpadał się Związek Radziecki, Łotwa, Litwa i Estonia borykały się z podobnymi problemami. Jak to się stało, że tylko Estonia znalazła się w grupie pierwszych państw, które zostaną przyjęte do Unii Europejskiej?
Guntis Ulmanis: - Jeszcze dwa lata temu istotnie byliśmy w tyle za Estonią. Teraz pod wieloma względami prezentujemy ten sam poziom ekonomiczny. W niektórych dziedzinach, na przykład w kwestii integracji społeczeństwa, wyprzedzamy ten kraj. Ponadto już uregulowaliśmy - zgodnie z europejskimi normami - wszystkie sporne kwestie dotyczące spraw obywatelstwa łotewskiego i roli mniejszości narodowych. W chwili, gdy rozpoczną się negocjacje integracyjne, będziemy wyprzedzać obecnego lidera naszego regionu.
- Jak pan ocenia stosunek państw Unii Europejskiej do kwestii przyjęcia nowych członków?
- Jesteśmy rozczarowani postawą niektórych krajów. Zgodnie z kryteriami przyjętymi w Luksemburgu, powinniśmy mieć możliwość szybszego wstąpienia do UE. Mam nadzieję, że podczas szczytu unii w Wiedniu bardziej realistycznie zostaną ocenione szanse kandydatów na nowych członków i nie zapomni się przy tym o pomyślnych dla nas ustaleniach z Luksemburga. Jeśli nie teraz, to stanie się tak zapewne podczas następnych kadencji, gdy na czele unii będą stać Niemcy, a potem Finlandia.
- Kiedy Łotwa zostanie członkiem Unii Europejskiej?
- Chciałbym, aby stało się to wcześniej, niż się teraz prognozuje, czyli przed rokiem 2005. Proces integracji to nie jest jednak mecz piłkarski i nie można się bawić w przewidywanie jego rezultatu. Wszystko zależy od tempa przemian w krajach członkowskich i na Łotwie oraz od postępu negocjacji. Najważniejszym kryterium powinien być stan gotowości poszczególnych kandydatów. Mój kraj robi wszystko, aby osiągnąć ten cel jeszcze przed 2005 r.

Guntis Ulmanis ma 59 lat. Ukończył studia ekonomiczne w Łotewskim Państwowym Uniwersytecie w Rydze. Jako dziecko był wraz z rodziną deportowany na Syberię, gdzie spędził pięć lat. Jest założycielem Łotewskiego Związku Chłopskiego, który wystawił jego kandydaturę w wyborach prezydenckich w 1993 r. Trzy lata później parlament łotewski wybrał go ponownie na prezydenta państwa.



- Tymczasem największy wasz sąsiad znalazł się w poważnym kryzysie. Mimo wysiłków, łotewska gospodarka nadal jest związana z Rosją. Jak duży wpływ ma rosyjskie załamanie na rozwój Łotwy?
- Na razie nie odczuwamy go zbyt dotkliwie. Jeżeli kryzys w Rosji będzie się jednak pogłębiał, jego skutki mogą być dla nas znacznie większe. Łotwa nie ma innego wyboru, niż robić wszystko, by w możliwie największym stopniu uniezależnić się od rosyjskiej gospodarki. Musimy rozwijać współpracę gospodarczą z innymi krajami, w tym z Polską. Żałuję bardzo, że z waszym krajem - mimo dobrych kontaktów - mamy tak małą, prawie niedostrzegalną wymianę handlową. To się musi jak najszybciej zmienić. Powinniśmy wyciągnąć wnioski ze wspólnej tragicznej historii w tym stu- leciu i zyskać stuprocentową pewność, że w XXI w. Rosja nie będzie już wywierać negatywnego wpływu na nasz los.
- Członkostwo Łotwy w Unii Europejskiej jest raczej przesądzone. Inaczej natomiast wygląda sprawa przystąpienia pańskiego kraju do NATO. Nieprzejednana postawa Rosji dobrze nie wróży.
- Mam nadzieję, że państwa członkowskie Paktu Północnoatlantyckiego nie uzależniają swoich suwerennych decyzji od postawy Rosji. Łotwa oraz jej najbliżsi sąsiedzi są potrzebni NATO. Organizacja ta tworzy przecież system zbiorowego bezpieczeństwa, którego pośrednim elementem jest również Rosja. Przystąpienie Łotwy do paktu w żaden sposób nie może zaszkodzić temu systemowi. Wszystko będzie zależeć od wyników przyszłorocznego szczytu NATO w Waszyngtonie. Na jego efekt nie powinny jednak wpływać opinie głoszone w niektórych rosyjskich kręgach, negujące nasz udział w pakcie. Owszem, Rosjanie mają prawo do wypowiadania się w tej sprawie, lecz ich negatywne głosy nie mogą determinować decyzji suwerennych państw.
- Ale w Moskwie nadal istnieją, a na dodatek coraz częściej dochodzą do głosu, skrajne opcje polityczne. W bardzo wpływowym komunistycznym ugrupowaniu Ziuganowa zaczynają przeważać elementy skrajnie nacjonalistyczne, niekiedy wręcz faszystowskie.
- Jednocześnie w Rosji już ukształtowała się duża grupa nowocześnie i prozachodnio myślących polityków. Również coraz większa część rosyjskiego społeczeństwa przyswaja sobie wzorce zachodnioeuropejskie. Kraj ten nigdy nie wywoła wojny światowej. Poczynił on naprawdę wielkie postępy. Siły polityczne, którymi kieruje Ziuganow, na szczęście nie determinują życia politycznego Rosji. W przeciwnym razie przyszłość Łotwy byłaby zagrożona. ZSRR już nigdy się nie odrodzi, nie wrócą także sowieckie reguły postępowania. Ziuganow ma jedną drogę - albo się zreformuje, albo będzie musiał zniknąć ze sceny politycznej.

Więcej możesz przeczytać w 47/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.