Ukraiński przełom
Adam D. Rotfeld: Pałac w centrum Kijowa był wychłodzony, od kilku tygodni nieużywany. Obsługa robiła wszystko, by doprowadzić go porządku. Ktoś przyniósł wazę z pomarańczami. Juszczenko zaczął narzekać, że jest w gorszej pozycji przed rozmowami. Odchodzący prezydent Leonid Kuczma, Janukowycz i Rosjanie będą grali przeciwko niemu. On będzie sam. Nagle Kwaśniewski chwycił pomarańczę i rzucił ją w kierunku byłego premiera Wiktora Czernomyrdina, wówczas ambasadora Rosji. Ten odruchowo chwycił owoc. „Masz kolejnego sojusznika", powiedział polski prezydent.
Pamiętamy entuzjazm z czasów pomarańczowej rewolucji. Wszystko na darmo?
Nie zgadzam się. Na Ukrainie mamy społeczeństwo obywatelskie, które zdążyło się ukształtować w niezwykle krótkim czasie. Przecież odbywało się tam przekazywanie władzy w wyniku demokratycznych wyborów. Tak więc proces raz wprowadzony w życie zostawił ślad i tego nie można lekceważyć. Natomiast jest prawdą, że w rozwoju politycznym Ukrainy nastąpił regres. Okazało się, że klasa polityczna nie ma klasy. Dziś sytuacja w tym kraju wygląda gorzej.
Cały świat ogląda zdjęcia schorowanej, uwięzionej byłej premier Julii Tymoszenko.
Sposób rozprawiania się z przeciwnikami, który uprawia Wiktor Janukowycz, to po prostu polityczny horror. Gdyby proces demokratyczny przebiegał normalnie, to pozycja Julii Tymoszenko byłaby bardzo silna, może najsilniejsza na Ukrainie. Gdyby tak nie było, Janukowycz nie eliminowałby jej z życia politycznego. W ten sposób naraża na ostracyzm nie tylko siebie, ale i swój kraj.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.