Czy to przypadek, że na liście najbogatszych państw globu trudno wypatrzyć takie, w których z rolnictwa utrzymywałoby się więcej niż 10 proc. obywateli, zaś na liście rankingowej czterystu największych firm świata według magazynu "Forbes" próżno szukać koncernów rolniczych?
A przecież - gdyby takie zastawienie sporządzić 300-200 lat temu - z pewnością nie zabrakłoby w nim miejsca dla najbardziej dochodowych majątków ziemskich.
Chłopi zrobili swoje, chłopi muszą odejść. I odchodzą - do historii. Ta brutalna, dla większości obywateli państw Zachodu od dziesiątków lat oczywista prawda zaczyna z wolna, z trudem, docierać także do Polaków. Wyroku wydanego przez globalne procesy cywilizacyjne nie da się uchylić ani zmienić, a jego wykonania odwlekać w nieskończoność ani przeczekać za plecami Andrzeja Leppera. Kto twierdzi inaczej, kto uparcie i wbrew oczywistym faktom wmawia polskim chłopom, że na przekór państwom Zachodu, gdzie w rolnictwie pracuje po kilka procent obywateli (a i tych kilka procent nie należy przecież do elity finansowej w swoich krajach), u nas, w Polsce, może być inaczej i z rolnictwa żyć będzie (i to żyć dobrze!) ponad 20 proc. mieszkańców Rzeczypospolitej - ten wprowadza polskich chłopów w błąd!; ten oszukuje ich z powodu własnej niewiedzy albo okłamuje z rozmysłem - próbując zbić na tym na przykład polityczny kapitał.
Trzy fale filozofa przyszłości Alvina Tofflera od kilku lat toczą w Polsce bezpardonową walkę. Biorąca górę nad pozostałymi fala trzecia - postprzemysłowa, bez skrupułów rozbija falę drugą - przemysłową - oraz unicestwia tę najbardziej w tej chwili anachroniczną, falę pierwszą - rolniczą. I nie ma od tego odwrotu, choćby w obronie przeszłości w rejtanowskich pozach legli na przeszkodzie przyszłości wszyscy - jak jeden mąż - członkowie PSL, Samoobrony, NSZZ "Solidarność" RI oraz Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych (vide: "Chłopska wojna światowa").
Tak jak robotnicy globalnej wioski z fabryki samochodów Opla w Gliwicach muszą konkurować (jakością oraz ceną swej pracy) z robotnikami wytwarzającymi auta Toyoty w Nagoi, tak chłopi globalnej wioski spod Suwałk muszą konkurować (jakością oraz ceną swych płodów) z rolnikami spod Lyonu i Atlanty. Dlatego właśnie część chłopów musi odejść. W Polsce odejść musi (z rolnictwa, a w części także ze wsi) milion, może półtora miliona właścicieli najsłabszych gospodarstw rolnych, by pozostać mogło od pół miliona do 700 tys. producentów rolnych - farmerów gospodarujących na dużych obszarach, dysponujących nowoczesnymi maszynami, którzy będą w stanie wytrzymać konkurencję z resztą rolników globalnej wsi. Kiedy ten proces się na dobre w Polsce zacznie i jak długo potrwa? Trzydzieści lat czy jeszcze dłużej? Co się stanie z ponad milionem chłopów (oraz ich rodzinami), którzy niechybnie przegrają w zderzeniu z trzecią falą? Choć to niezwykle kosztowne (zważywszy liczebność chłopskiej armii), jednak najpewniej nas, podatników, nie ominie konieczność zafundowania im jakiegoś rodzaju spadochronu. Ile tysięcy razy jeszcze chłopi - buntując się przeciwko temu, co i tak nieuniknione - zablokują w Polsce drogi i rozsypią sprowadzane z zagranicy, tańsze od produkowanego przez siebie, zboże? Ilu jeszcze - po Lepperze - przywódców chłopskich buntów wyda na świat polska wieś? Ile rządów upadnie z powodu tych buntów? Na razie oczywiste wydaje się tylko jedno: wciąż nie widać na horyzoncie polityka, który miałby odwagę powiedzieć chłopom całą prawdę i który wiedziałby, jak się uporać z "polską kwestią rolną". Al Gore, wiceprezydent USA, kraju, w którym już teraz więcej ludzi pracuje na uniwersytetach niż w rolnictwie (na co w "Rozmowie wprost" zwrócił uwagę prof. Edmund Wnuk-Lipiński), zaproponował podczas tegorocznego Forum Ekonomicznego w Davos, by nękającemu świat kryzysowi rolnemu (ceny płodów rolnych spadły ostatnio o kilkanaście-kilkadziesiąt procent nie tylko w Polsce, ale także w USA, Europie Zachodniej oraz Chinach) rzucić globalne wyzwanie: znosząc rządowe subwencje w rolnictwie oraz obniżając cła na towary rolne. Czy reszcie polityków USA (11,5 mld USD subwencji dla rolnictwa w 1998 r.) oraz politykom Unii Europejskiej (46 mld USD subwencji dla rolnictwa w 1999 r.) wystarczy odwagi oraz wyobraźni, by wprowadzić ten plan w życie? By zaprzestać podawania mieszkańcom toczonej przez raka globalnej wsi kolejnych, coraz większych dawek morfiny? Morfiny, na którą biednych polskich podatników stać w ograniczonym zakresie, a bez której polscy chłopi także już - jak się wydaje - nie potrafią żyć.
PS. Szanowni Państwo! Zwracamy się do Państwa z prośbą o ocenę naszego tygodnika. Na stronach 39. i 40. znajdziecie Państwo ankietę, której wypełnienie i przesłanie pod adresem redakcji pomoże nam lepiej spełnić Państwa oczekiwania związane z tygodnikiem "Wprost".
Chłopi zrobili swoje, chłopi muszą odejść. I odchodzą - do historii. Ta brutalna, dla większości obywateli państw Zachodu od dziesiątków lat oczywista prawda zaczyna z wolna, z trudem, docierać także do Polaków. Wyroku wydanego przez globalne procesy cywilizacyjne nie da się uchylić ani zmienić, a jego wykonania odwlekać w nieskończoność ani przeczekać za plecami Andrzeja Leppera. Kto twierdzi inaczej, kto uparcie i wbrew oczywistym faktom wmawia polskim chłopom, że na przekór państwom Zachodu, gdzie w rolnictwie pracuje po kilka procent obywateli (a i tych kilka procent nie należy przecież do elity finansowej w swoich krajach), u nas, w Polsce, może być inaczej i z rolnictwa żyć będzie (i to żyć dobrze!) ponad 20 proc. mieszkańców Rzeczypospolitej - ten wprowadza polskich chłopów w błąd!; ten oszukuje ich z powodu własnej niewiedzy albo okłamuje z rozmysłem - próbując zbić na tym na przykład polityczny kapitał.
Trzy fale filozofa przyszłości Alvina Tofflera od kilku lat toczą w Polsce bezpardonową walkę. Biorąca górę nad pozostałymi fala trzecia - postprzemysłowa, bez skrupułów rozbija falę drugą - przemysłową - oraz unicestwia tę najbardziej w tej chwili anachroniczną, falę pierwszą - rolniczą. I nie ma od tego odwrotu, choćby w obronie przeszłości w rejtanowskich pozach legli na przeszkodzie przyszłości wszyscy - jak jeden mąż - członkowie PSL, Samoobrony, NSZZ "Solidarność" RI oraz Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych (vide: "Chłopska wojna światowa").
Tak jak robotnicy globalnej wioski z fabryki samochodów Opla w Gliwicach muszą konkurować (jakością oraz ceną swej pracy) z robotnikami wytwarzającymi auta Toyoty w Nagoi, tak chłopi globalnej wioski spod Suwałk muszą konkurować (jakością oraz ceną swych płodów) z rolnikami spod Lyonu i Atlanty. Dlatego właśnie część chłopów musi odejść. W Polsce odejść musi (z rolnictwa, a w części także ze wsi) milion, może półtora miliona właścicieli najsłabszych gospodarstw rolnych, by pozostać mogło od pół miliona do 700 tys. producentów rolnych - farmerów gospodarujących na dużych obszarach, dysponujących nowoczesnymi maszynami, którzy będą w stanie wytrzymać konkurencję z resztą rolników globalnej wsi. Kiedy ten proces się na dobre w Polsce zacznie i jak długo potrwa? Trzydzieści lat czy jeszcze dłużej? Co się stanie z ponad milionem chłopów (oraz ich rodzinami), którzy niechybnie przegrają w zderzeniu z trzecią falą? Choć to niezwykle kosztowne (zważywszy liczebność chłopskiej armii), jednak najpewniej nas, podatników, nie ominie konieczność zafundowania im jakiegoś rodzaju spadochronu. Ile tysięcy razy jeszcze chłopi - buntując się przeciwko temu, co i tak nieuniknione - zablokują w Polsce drogi i rozsypią sprowadzane z zagranicy, tańsze od produkowanego przez siebie, zboże? Ilu jeszcze - po Lepperze - przywódców chłopskich buntów wyda na świat polska wieś? Ile rządów upadnie z powodu tych buntów? Na razie oczywiste wydaje się tylko jedno: wciąż nie widać na horyzoncie polityka, który miałby odwagę powiedzieć chłopom całą prawdę i który wiedziałby, jak się uporać z "polską kwestią rolną". Al Gore, wiceprezydent USA, kraju, w którym już teraz więcej ludzi pracuje na uniwersytetach niż w rolnictwie (na co w "Rozmowie wprost" zwrócił uwagę prof. Edmund Wnuk-Lipiński), zaproponował podczas tegorocznego Forum Ekonomicznego w Davos, by nękającemu świat kryzysowi rolnemu (ceny płodów rolnych spadły ostatnio o kilkanaście-kilkadziesiąt procent nie tylko w Polsce, ale także w USA, Europie Zachodniej oraz Chinach) rzucić globalne wyzwanie: znosząc rządowe subwencje w rolnictwie oraz obniżając cła na towary rolne. Czy reszcie polityków USA (11,5 mld USD subwencji dla rolnictwa w 1998 r.) oraz politykom Unii Europejskiej (46 mld USD subwencji dla rolnictwa w 1999 r.) wystarczy odwagi oraz wyobraźni, by wprowadzić ten plan w życie? By zaprzestać podawania mieszkańcom toczonej przez raka globalnej wsi kolejnych, coraz większych dawek morfiny? Morfiny, na którą biednych polskich podatników stać w ograniczonym zakresie, a bez której polscy chłopi także już - jak się wydaje - nie potrafią żyć.
PS. Szanowni Państwo! Zwracamy się do Państwa z prośbą o ocenę naszego tygodnika. Na stronach 39. i 40. znajdziecie Państwo ankietę, której wypełnienie i przesłanie pod adresem redakcji pomoże nam lepiej spełnić Państwa oczekiwania związane z tygodnikiem "Wprost".
Więcej możesz przeczytać w 6/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.