Po trzydziestu latach odtajniono archiwa KC PZPR i część akt Służby Bezpieczeństwa z Marca '68.
Niemal równocześnie ukazały się dwa zbiory tych dokumentów. Ich zawartość najlepiej oddaje ostatnie słowo podtytułu jednej z książek: "Między tragedią a podłością". Opublikowane archiwalia uzupełniają naszą wiedzę o mało znane i niechętnie pokazywane oblicze Marca. Odsłaniają gigantyczne pokłady ludzkiego draństwa, donosicielstwa, gorliwości w potępianiu i demaskowaniu Żydów, aż po swoiste "neoszmalcownictwo".
Ludzie, nie przymuszani przez nikogo (za odmowę udziału w masówkach nie groziła żadna kara), wyrywali sobie tablice gromiące "syjonistów", zdzierali gardła, wykrzykując antysemickie hasła, a przede wszystkim prześcigali się w "dawaniu świadectwa prawdzie". Donosili uprzejmie partii i bezpiece, że "pełnomocnik rządu ds. wykorzystania energii jądrowej Wilhelm Billig prowadzi rozmowy z dyrektorem Karlinerem i Firzbajnem w języku żydowskim"; że "wicedyrektor departamentu zatrudnienia Komitetu Pracy i Płac Maria Jakubowicz podkreśla przy każdej okazji swoje pochodzenie i akcentuje rdzenną żydowską narodowość"; że "Ostrowski Janusz, przewodniczący rady zakładowej w Instytucie Fizyki PAN, popiera działalność syjonistów, a przemówienie tow. E. Gierka nazwał bzdurą"; że "lekarze wrocławscy Maurycy Rosengarten, Edward Rosengarten, Herman Artmen i Bernard Goetz rozpowszechniają pogłoski o nawrocie w Polsce stalinizmu", zaś "naczelnik wydziału w Min. Przemysłu Spożywczego i Skupu Grinbaum twierdzi, że w Polsce do głosu dochodzą siły faszystowskie". Życzliwy "aktyw" informował mocodawców w MSW, iż "pracownik Proatomu na Żeraniu Ryszard Winower (bliski krewny ministra Billiga) stwierdził, że prasa podaje kłamstwa", a "prof. Wiktor Hasman z AM w Białymstoku negatywnie ocenił formę przeciwdziałania władz w czasie wystąpień studentów w Warszawie", podobnie jak "adwokat Pajewski z Łodzi [który] wyraził pogląd, że wystąpienia MO przeciwko studentom kompromitują kierownictwo partii i rządu". Niektóre donosy są prawdziwą poezją gatunku: "W związku z oczyszczaniem poszczególnych uczelni z klanu żydowskiego, po usunięciu prof. Parnasa, proszę uprzejmie o zainteresowanie się osobą rektora UMCS, który na siłę twierdzi, iż jest Ormianinem. Podobnie kształtuje się sprawa doktora Sterna, kierownika kliniki neurologicznej w Lublinie. Pracownik naukowy UMCS".
Obok ogólnego zatroskania z utworów tych przebija też konkretny interes: "Kierownik katedry ekonomii Uniwersytetu Łódzkiego Jan Mujżel (wychowanek Wł. Brusa) zachęcał młodzież do wichrzycielskich wystąpień", a przecież "ma wyjechać w najbliższym czasie do USA jako doradca ekonomiczny polskiego przedstawicielstwa przy ONZ".
Akta MSW dotyczące Marca ?68 zawierają cztery miliony teczek z nazwiskami donosicieli
Lista "syjonistów" podana przez Gomułkę i jego słowa o "piątej kolumnie" nie wystarczały "masom", wykrzykującym: "Śmielej, towarzyszu". "Masy" domagały się "ostatecznego rozwiązania": by Żydów "nie wypuszczać z kraju, tylko zapędzić do łopat". Robotników Poznania nurtował "niepokój, dlaczego Romana Zambrowskiego skierowano do NIK". Na masówce w KD Warszawa-Śródmieście pytano, "co robi ojciec Andrzeja Titkowa", zaś w PLL LOT oburzano się, "że gen. Mankiewicz utrzymywany jest na stanowisku". Aktyw polskich linii lotniczych domagał się - dosłownie - "krwi", jak zanotował w swoim pamiętniku pod datą czwartego kwietnia 1968 r. Eugeniusz Korentz, ówczesny pracownik działu inwestycji LOT.
Oba zbiory dokumentów ukazują też rozmiar ubeckiego państwa o nazwie PRL. Ówczesna SB wszędzie miała wtyczki. Przenikała od razu każdy uczelniany komitet strajkowy. Dysponowała pełną listą 262 członków klubu Babel i zdjęciami z zebrań. Wiedziała, że w kuluarach "marcowego" zjazdu SDP krążyła kartka nawołująca do skreśleń (toteż "lansowany przez Biuro Prasy KC PZPR M. Rakowski" nie został wybrany do zarządu); że w redakcji "Tygodnika Powszechnego" rozważano "możliwość podwyższenia Kisielewskiemu uposażenia, aby w ten sposób zamanifestować solidarność z nim"; że w pokoju adwokackim warszawskich sądów "grupa adwokatów pochodzenia żydowskiego [sześć nazwisk] w ostentacyjny sposób wyrażała radość z ťdemonstracji patriotycznych grup młodzieżyŤ"; a we wrocławskiej Fadromie "Henryk Cebula rozgłaszał prowokacyjną tezę, że jeśli naród polski obchodził swoje tysiąclecie, to naród żydowski obchodzić będzie niedługo 6000-lecie"; zaś w stołecznym LO nr 44 "uczeń Lidert, syn pracownika PAP, rozpowiada, że do wymordowania 6 milionów Żydów przyczynili się Polacy". Skoro infiltracja bezpieki sięgała podstawówek ("w SP nr 32 uczniowie kl. VI zdjęli portrety tow. Gomułki i Cyrankiewicza i zawiesili Mickiewicza i Broniewskiego"), wiedziano tym bardziej, co dzieje się na uczelniach ("pracownik naukowy SGPiS tow. Szyszko została publicznie spoliczkowana przez dr Balicką - pochodzenie żydowskie - za jej postawę przeciwstawiającą się ekscesom studenckim"), w redakcjach (w "Przyjaciółce" odbyło się "zbiorowe picie wódki dla uczczenia zwycięstwa Izraela nad Egiptem") i wśród samych "komandosów": "W mieszkaniu Włodzimierza Kofmana (syn wiceprzewodniczącego Komitetu Płacy i Prac) przy al. Przyjaciół 9, pod pretekstem oblewania pracy magisterskiej, odbyło się spotkanie z udziałem Ireny Grudzińskiej, Niny Smolar, Marcina Króla, Mieczysława Flamy, Jana Gede (syn wiceprzewodniczącego Komisji Planowania przy RM), Andrzeja Mayera, Hanny Bogusz, Roberta Mroziewicza, Feliksa Cieszyńskiego, Marii Kofman oraz szeregu innych osób. W trakcie spotkania analizowano wypadki zaistniałe w dniu 8 marca na terenie UW".
Nie tylko ten raport "namierza" informatorów SB. "W dniu 16 III 68 r. do redaktora Janowicza w redakcji PR ťW Warszawie i na MazowszuŤ zatelefonował nieznany osobnik, który przestrzegał go, że zostało mu już niewiele czasu, aby wycofać się z ťtej rozróby, w którą zabrnąłŤ. Redaktor Janowicz otrzymał już uprzednio telefon od żony gen. Komara, która groziła mu, że się z nim ťpoliczyŤ". Albo: "W środowisku artystycznym (B. Artemska, M. Łącz, J. Świrtun) wyrażany jest pogląd, że władze wyjątkowo długo tolerowały wrogą działalność wśród literatów i części młodzieży akademickiej, która wykorzystywana była przez ludzi typu Słonimskiego, Kisielewskiego, Staszewskiego i innych". Albo: "Szanowny Towarzyszu! W związku z naszą ostatnią rozmową i prośbą Waszą o przygotowanie notatki w sprawie sytuacji w IH PAN uprzejmie informuję (...). Zdaniem aktywu partyjnego sytuacja personalna w Komitecie Nauk Historycznych jest wysoce niepokojąca, szczególnie w obecnych warunkach konieczności przygotowania do Kongresu Moskiewskiego. Propozycje aktywu są następujące: (...). Łączę wyrazy szacunku Marian Drozdowski".
Już lektura kilkuset stron dokumentów pozwala zrozumieć opór - także paru postaci Marca - przeciwko lustracji. Akta MSW zawierają cztery miliony teczek z nazwiskami donosicieli.
Ludzie, nie przymuszani przez nikogo (za odmowę udziału w masówkach nie groziła żadna kara), wyrywali sobie tablice gromiące "syjonistów", zdzierali gardła, wykrzykując antysemickie hasła, a przede wszystkim prześcigali się w "dawaniu świadectwa prawdzie". Donosili uprzejmie partii i bezpiece, że "pełnomocnik rządu ds. wykorzystania energii jądrowej Wilhelm Billig prowadzi rozmowy z dyrektorem Karlinerem i Firzbajnem w języku żydowskim"; że "wicedyrektor departamentu zatrudnienia Komitetu Pracy i Płac Maria Jakubowicz podkreśla przy każdej okazji swoje pochodzenie i akcentuje rdzenną żydowską narodowość"; że "Ostrowski Janusz, przewodniczący rady zakładowej w Instytucie Fizyki PAN, popiera działalność syjonistów, a przemówienie tow. E. Gierka nazwał bzdurą"; że "lekarze wrocławscy Maurycy Rosengarten, Edward Rosengarten, Herman Artmen i Bernard Goetz rozpowszechniają pogłoski o nawrocie w Polsce stalinizmu", zaś "naczelnik wydziału w Min. Przemysłu Spożywczego i Skupu Grinbaum twierdzi, że w Polsce do głosu dochodzą siły faszystowskie". Życzliwy "aktyw" informował mocodawców w MSW, iż "pracownik Proatomu na Żeraniu Ryszard Winower (bliski krewny ministra Billiga) stwierdził, że prasa podaje kłamstwa", a "prof. Wiktor Hasman z AM w Białymstoku negatywnie ocenił formę przeciwdziałania władz w czasie wystąpień studentów w Warszawie", podobnie jak "adwokat Pajewski z Łodzi [który] wyraził pogląd, że wystąpienia MO przeciwko studentom kompromitują kierownictwo partii i rządu". Niektóre donosy są prawdziwą poezją gatunku: "W związku z oczyszczaniem poszczególnych uczelni z klanu żydowskiego, po usunięciu prof. Parnasa, proszę uprzejmie o zainteresowanie się osobą rektora UMCS, który na siłę twierdzi, iż jest Ormianinem. Podobnie kształtuje się sprawa doktora Sterna, kierownika kliniki neurologicznej w Lublinie. Pracownik naukowy UMCS".
Obok ogólnego zatroskania z utworów tych przebija też konkretny interes: "Kierownik katedry ekonomii Uniwersytetu Łódzkiego Jan Mujżel (wychowanek Wł. Brusa) zachęcał młodzież do wichrzycielskich wystąpień", a przecież "ma wyjechać w najbliższym czasie do USA jako doradca ekonomiczny polskiego przedstawicielstwa przy ONZ".
Akta MSW dotyczące Marca ?68 zawierają cztery miliony teczek z nazwiskami donosicieli
Lista "syjonistów" podana przez Gomułkę i jego słowa o "piątej kolumnie" nie wystarczały "masom", wykrzykującym: "Śmielej, towarzyszu". "Masy" domagały się "ostatecznego rozwiązania": by Żydów "nie wypuszczać z kraju, tylko zapędzić do łopat". Robotników Poznania nurtował "niepokój, dlaczego Romana Zambrowskiego skierowano do NIK". Na masówce w KD Warszawa-Śródmieście pytano, "co robi ojciec Andrzeja Titkowa", zaś w PLL LOT oburzano się, "że gen. Mankiewicz utrzymywany jest na stanowisku". Aktyw polskich linii lotniczych domagał się - dosłownie - "krwi", jak zanotował w swoim pamiętniku pod datą czwartego kwietnia 1968 r. Eugeniusz Korentz, ówczesny pracownik działu inwestycji LOT.
Oba zbiory dokumentów ukazują też rozmiar ubeckiego państwa o nazwie PRL. Ówczesna SB wszędzie miała wtyczki. Przenikała od razu każdy uczelniany komitet strajkowy. Dysponowała pełną listą 262 członków klubu Babel i zdjęciami z zebrań. Wiedziała, że w kuluarach "marcowego" zjazdu SDP krążyła kartka nawołująca do skreśleń (toteż "lansowany przez Biuro Prasy KC PZPR M. Rakowski" nie został wybrany do zarządu); że w redakcji "Tygodnika Powszechnego" rozważano "możliwość podwyższenia Kisielewskiemu uposażenia, aby w ten sposób zamanifestować solidarność z nim"; że w pokoju adwokackim warszawskich sądów "grupa adwokatów pochodzenia żydowskiego [sześć nazwisk] w ostentacyjny sposób wyrażała radość z ťdemonstracji patriotycznych grup młodzieżyŤ"; a we wrocławskiej Fadromie "Henryk Cebula rozgłaszał prowokacyjną tezę, że jeśli naród polski obchodził swoje tysiąclecie, to naród żydowski obchodzić będzie niedługo 6000-lecie"; zaś w stołecznym LO nr 44 "uczeń Lidert, syn pracownika PAP, rozpowiada, że do wymordowania 6 milionów Żydów przyczynili się Polacy". Skoro infiltracja bezpieki sięgała podstawówek ("w SP nr 32 uczniowie kl. VI zdjęli portrety tow. Gomułki i Cyrankiewicza i zawiesili Mickiewicza i Broniewskiego"), wiedziano tym bardziej, co dzieje się na uczelniach ("pracownik naukowy SGPiS tow. Szyszko została publicznie spoliczkowana przez dr Balicką - pochodzenie żydowskie - za jej postawę przeciwstawiającą się ekscesom studenckim"), w redakcjach (w "Przyjaciółce" odbyło się "zbiorowe picie wódki dla uczczenia zwycięstwa Izraela nad Egiptem") i wśród samych "komandosów": "W mieszkaniu Włodzimierza Kofmana (syn wiceprzewodniczącego Komitetu Płacy i Prac) przy al. Przyjaciół 9, pod pretekstem oblewania pracy magisterskiej, odbyło się spotkanie z udziałem Ireny Grudzińskiej, Niny Smolar, Marcina Króla, Mieczysława Flamy, Jana Gede (syn wiceprzewodniczącego Komisji Planowania przy RM), Andrzeja Mayera, Hanny Bogusz, Roberta Mroziewicza, Feliksa Cieszyńskiego, Marii Kofman oraz szeregu innych osób. W trakcie spotkania analizowano wypadki zaistniałe w dniu 8 marca na terenie UW".
Nie tylko ten raport "namierza" informatorów SB. "W dniu 16 III 68 r. do redaktora Janowicza w redakcji PR ťW Warszawie i na MazowszuŤ zatelefonował nieznany osobnik, który przestrzegał go, że zostało mu już niewiele czasu, aby wycofać się z ťtej rozróby, w którą zabrnąłŤ. Redaktor Janowicz otrzymał już uprzednio telefon od żony gen. Komara, która groziła mu, że się z nim ťpoliczyŤ". Albo: "W środowisku artystycznym (B. Artemska, M. Łącz, J. Świrtun) wyrażany jest pogląd, że władze wyjątkowo długo tolerowały wrogą działalność wśród literatów i części młodzieży akademickiej, która wykorzystywana była przez ludzi typu Słonimskiego, Kisielewskiego, Staszewskiego i innych". Albo: "Szanowny Towarzyszu! W związku z naszą ostatnią rozmową i prośbą Waszą o przygotowanie notatki w sprawie sytuacji w IH PAN uprzejmie informuję (...). Zdaniem aktywu partyjnego sytuacja personalna w Komitecie Nauk Historycznych jest wysoce niepokojąca, szczególnie w obecnych warunkach konieczności przygotowania do Kongresu Moskiewskiego. Propozycje aktywu są następujące: (...). Łączę wyrazy szacunku Marian Drozdowski".
Już lektura kilkuset stron dokumentów pozwala zrozumieć opór - także paru postaci Marca - przeciwko lustracji. Akta MSW zawierają cztery miliony teczek z nazwiskami donosicieli.
Więcej możesz przeczytać w 6/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.