Dowcip ten przypomniał mi się, gdy wyczytałam w prasie, że na życzenie UEFA wymieniamy na stadionach nową trawę na jeszcze nowszą za… dwa miliony sześćset tysięcy złotych.
Im bliżej Euro, tym bardziej przerażające wieści dochodzą o uzależnieniu państwa polskiego od prywatnej firmy, jaką jest UEFA. Reklamy, handel, zysk należą do piłkarskiego monopolisty, koszty wszystkiego ponoszą polscy podatnicy. UEFA decyduje o wszystkim: od upiornej estetyki piłkarskich gadżetów po przestrzeń powietrzną nad stadionem. Rząd tylko pokornie pochyla głowę i z rozmachem rzuca pieniądze, których – na inne sprawy – nie ma.
Zapytałam kilka osób z samorządów i organizacji pozarządowych, co można zrobić za 2,6 mln?
Helena Żukowska, wójt gminy liczącej 5,6 tys. mieszkańców, mówi: „To byłoby zbawienie! Nie musiałabym brać kredytu na kanalizację gminy! Za takie pieniądze zbudowalibyśmy i utrzymali żłobek i przedszkole z prawdziwego zdarzenia, to znaczy – pełna opieka dla dzieci w każdym wieku; dziś nie mamy miejsc dla trzy- i czterolatków. No i zbudowałabym też kilkadziesiąt przydomowych oczyszczalni ścieków". O opiece przedszkolnej i żłobkowej mówi również Patrycja Dołowy, przedstawicielka fundacji MaMa: „Te dwa miliony to opieka, w różnych formach, dla ponad 2,5 tys. dzieci!”. Joanna Piotrowska (fundacja Feminoteka) przeznaczyłaby te pieniądze na telefon interwencyjny. To bardzo potrzebne: kobiety, które są ofiarami przemocy, są bezradne, potrzebują wsparcia. Telefon, który działa pięć dni w tygodniu, po osiem godzin dziennie z obsługą prawną i psychologiczną (telefony dzwonią niemal bez przerwy) kosztuje 300 tys. zł rocznie. 2,6 mln zł to ponad osiem lat działalności!
Przedstawiciele Federacji Polskich Banków Żywności obliczają, że za 2,6 mln zł można kupić ponad 20 ton żywności dla bardzo potrzebujących. Katarzyna Szustow z Teatru Dramatycznego twierdzi, że ta kwota wystarczyłaby na wyprodukowanie 100 spektakli oraz na darmowe prezentacje 200-300 przedstawień (na małej i dużej scenie). 2,6 mln zł to również wystarczające środki do zorganizowania kilku modelowych schronisk dla bezdomnych i skrzywdzonych zwierząt (po 120 istot w każdym). „Modelowych" to znaczy – jak twierdzi pełnomocniczka ds. zwierząt w województwie świętokrzyskim Karina Schwerzler – takich, gdzie nie tylko opiekuje się zwierzętami, ale również prowadzi działalność edukacyjną dotyczącą praw zwierząt oraz organizuje i monitoruje adopcje.
Za pieniądze, o których mówimy, można zapewne wyleczyć z różnych chorób kilkaset osób, zbudować świetlice, ożywić życie kulturalne sporych miast, ulżyć matkom zajmującym się niepełnosprawnymi dziećmi, kupić inkubatory dla wcześniaków, tomografy i tak dalej. Ale co tam! Przecież lud potrzebuje nie tylko chleba, ale i igrzysk. A poza tym Euro to wielka promocja Polski (piwna) i wielki skok cywilizacyjny, ku… UEFA.
Nie chcę być jednak dyżurnym krytykiem tej wspaniałej imprezy. Staram się o niej myśleć optymistycznie i kreatywnie. Proponuję więc, by – na przykład – piwne namioty ze strefy kibica przerobić po Euro na żłobki i przedszkola. Przydadzą się przynajmniej do października. W największym można urządzić sezonowe Muzeum Sztuki Współczesnej. Wiadomo, że za PO, czyli za „rządów kibiców", nie zostanie ono zbudowane, więc niechaj ma choć swój namiot! Stadion może służyć do prezentacji dużych modeli obiektów, które miały być zbudowane na Euro, ale nie zostały, czyli na przykład: autostrad i dworców. Trzeba zachować je w pamięci, bo jeśli władzy nie udało się zrealizować tych projektów dla potrzeb mistrzostw, to tym bardziej nie uda się ich przygotować dla zwykłych obywateli. Można się też cieszyć, że UEFA nie zmieniła nam (na razie) narodowego godła. Wszak nasz orzeł nie ma w szponach żadnej piłki! To po co on nam?
Nie wiem, jak polskie władze, ale ja jako osoba, która płaci podatki, czuję się jak ten warszawiak, który chciał kupić psa od bacy. Wystrychnięta na dudka.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.