Ewa Stankiewicz zwyczajnym paparazzim nie jest. Jest paparazzim, którego ożywia żarliwie wyznawana idea. W Polsce na jej filmy, zdjęcia, a nawet na polityczne deklaracje nie czekają Pudelek czy „Fakt", ale portale i tabloidy prawicowe ożywiane nadzieją wyzwolenia Polski spod platformerskiego jarzma. Jej filmik przedstawiający Stefana Niesiołowskiego wrzeszczącego na nią pod Sejmem i próbującego odepchnąć obiektyw jej kamery stał się największym do tej pory sukcesem tej nowej formy zaangażowanego paradziennikarstwa. Większym sukcesem byłby tylko Donald Tusk, wrzeszczący, próbujący wyrwać komuś kamerę. Ale stworzyć takiego dzieła nie uda się nawet Ewie Stankiewicz, bo Tusk w sytuacjach publicznych potrafi się kontrolować nieporównanie lepiej od Stefana Niesiołowskiego.
Filmik z posłem rządzącej partii zachowującym się dokładnie tak jak podrażnieni przez paparazzich celebryci świata filmu i rockowej sceny zrobił furorę nie tylko na prawicowych portalach. Stał się centralnym wydarzeniem polskiej polityki (co jednak o stanie dzisiejszej polskiej polityki też nie świadczy najlepiej). Premier polskiego państwa przeprasza za zachowanie Niesiołowskiego pod Sejmem, a i samego Niesiołowskiego obiecuje do przeprosin zmusić. Główna polska partia opozycyjna żąda osądzenia i ukarania „posła, który fizycznie zaatakował dziennikarkę". Także nieznające zbyt dobrze lokalnego kontekstu międzynarodowe organizacje dziennikarskie, oglądając film nakręcony przez Stankiewicz pod Sejmem, interweniują w jej obronie, gdyż podobne zachowania jakiegokolwiek posła zachodniej chadecji czy socjaldemokracji w stosunku do dziennikarza byłyby nie do pomyślenia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.