Ich losy, a właściwie losy ich matek były splecione. Anna Jantar i Ada Rusowicz miały wracać ze Stanów tym samym samolotem. Anna przebukowała jednak bilet, by zdążyć na urodziny Natalii. Dla Ady nie było miejsca w tym samolocie. Wróciła później. Trzy dni po katastrofie, w której Natalia straciła matkę. Trzy lata później Ania Rusowicz przyszła na świat. Była ośmiolatką, gdy straciła mamę. Także w wypadku.
Natalia marzyła, by ludzie zobaczyli w niej zwyczajną dziewczynkę, nie córkę Anny Jantar. Ania Rusowicz walczy, by o jej mamie – Adzie, królowej polskiego bigbitu – świat sobie przypomniał.
W rodzinnym domu Ani muzyka była wszechobecna, a ona jako mała dziewczynka uczyła się gry na fortepianie. Kontynuowała ją po śmierci Ady, gdy mieszkała u cioci. Potem obraziła się na muzykę, bo uznała, że to przez nią straciła mamę. Nie myślała, że śpiewanie jest jej pisane. Rodzina, która zaopiekowała się nią po śmierci matki, starała się ustawić jej przyszłość. – Mówili: „Jesteś sama, tobie nikt w życiu nie pomoże, musisz mieć fach w ręku" – wspomina Ania. Pewnie dlatego poszła na farmację. Po drugim roku przeżyła załamanie i zrezygnowała ze studiów. Później, gdy poznała swojego przyszłego męża, Huberta Gasiula, perkusistę Wilków, którego rodzice są z wykształcenia psychologami, trochę pod ich wpływem zdecydowała się na psychologię. To był świetny wybór. Pomógł jej nieco uporać się z traumą po stracie matki.
Poczuła, że jest we właściwym miejscu. Wiedziała, kim jest i co chce robić. Odkryła bigbit i pokochała go tak mocno jak jej matka. Poczuła, że to na niej spoczywa odpowiedzialność za wskrzeszenie pamięci o Adzie Rusowicz. Myślała o prezencie, jaki chciała sprawić matce na dwudziestolecie jej kariery – bigbitowej płycie. Udało się. Jej krążek „Mój big-bit" stał się hitem i zgarnął wszystko na tegorocznej gali Fryderyków. Ania po raz pierwszy, a jej matka ponownie, po przeszło 20 latach, były na ustach wszystkich.
Natalia na muzykę się nie złościła. Za mocno w niej siedziała. – Uciekałam do muzyki. To ona pomogła mi żyć. Od dziecka zamykałam się w pokoju i włączałam muzykę. W głowie tworzyłam swój świat, w którym oczywiście byłam piosenkarką. Nie wyobrażałam sobie świata bez muzyki – mówi Natalia. Ojciec zachęcał ją do śpiewania. Robiła to od dziecka. Później przyszła szkoła muzyczna. Dorosła, własna kariera. Ale zanim się zaczęła, Natalia musiała stawić czoła porównaniom z matką. Nie chciała, żeby ktokolwiek jej coś ułatwiał. Celowo dobierała do współpracy nieznanych jeszcze muzyków. Wiedziała, że musi walczyć mocniej o własne ja niż większość debiutujących artystów.
Natalia miała cztery lata, gdy straciła matkę. Niemal każdy w kraju wiedział, kim jest Natalia, i pamięta, kim była jej matka. O Adzie Rusowicz, niegdyś wielkiej gwieździe, ludzie zdążyli zapomnieć jeszcze przed jej śmiercią. A o tym, że osierociła ośmioletnią wówczas córkę, większość nie miała pojęcia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.