Ta sama ekipa producencka zostaje zatrudniona do realizacji trzeciego filmu. Muzycy odrzucają kilka wersji scenariuszy i ruszają do Indii. Medytować. Nie chcą słyszeć o kręceniu kolejnego „Help!". Mimo to wytwórnia kontynuuje prace. Zakończą się wybitną animacją i zgrzytaniem zębów Beatlesów, że nie wzięli udziału w tym najbardziej psychodelicznym projekcie w historii kina.
Jak hartowała się stal
Scenariusz „Żółtej łodzi podwodnej" po kilku przymiarkach napisał profesor Uniwersytetu Yale Erich Segal, który kilka lat później zasłynie jako autor wyciskacza łez wszech czasów – „Love Story". Został on oparty na bestsellerowym albumie Beatlesów „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band" i za sugestią Paula McCartneya na piosence „Yellow Submarine”, uznanej w Wielkiej Brytanii równocześnie za najbardziej popularny i najbardziej znienawidzony utwór grupy.
Zespół, przeprowadzający właśnie połowę cywilizowanego świata przez „lato miłości", będący w awangardzie popkultury, wyrażał obawy, że disneyowska poetyka ma się nijak do współczesności. John Lennon po przeczytaniu draftu scenariusza stwierdził, że nie jest „pieprzonym Flinstonem". Beatlesi odmówili użyczenia głosów filmowym alter ego, a przyobiecane realizatorom premierowe piosenki wyciągnęli z szuflady z napisem „odrzuty". Ostatnią napisał na kolanie w pół godziny George Harrison. Realizatorzy zostali postawieni pod ścianą – do premiery zostało 11 miesięcy. Pamiętajmy, że rozmawiamy o czasach, gdy komputery istniały wyłącznie w tajnych pracowniach NASA, szykującej lot na Księżyc.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.