W każdym mieście, do którego pielgrzymują turyści, grasują przebierańcy proponujący nam niesamowitą atrakcję w postaci wspólnego zdjęcia. W Zakopanem można sobie zrobić fotę z pijanym niedźwiedziem i naćpanym Kaczorem Donaldem w góralskiej czapce, w Krakowie z mumią egipską, fakirem czy kobietą w bieli. Dziwaków nie brakuje też w Paryżu na placu Trocadero czy w Amsterdamie na placu Dam. Tu do zdjęć zapraszają często Lord Vader z „Gwiezdnych wojen” czy kapitan Jack Sparrow z serii filmów o piratach z Karaibów.
Szczególnie złą sławą są otoczeni przebierańcy z Zakopanego, którzy na zatłoczonych Krupówkach zaczepiają turystów, wydzielając z siebie zapachy przypominające wyziewy z gorzelni. Weteranem przebierańców był od zawsze biały niedźwiedź w sandałach. W czasach PRL pojawiał się nie tylko na terenach „górskich", takich jak Kraków czy Zakopane, ale także w Gdańsku przy fontannie Neptuna. Mam fotkę z dzieciństwa, na której biały niedźwiedź trzyma mnie na rękach, a ja uśmiecham się kwaśno. Niedźwiedź był średnio wiarygodny nawet dla małych dzieci. Miał mocno wypłowiałe futro przypominające stary, włochaty dywan, a facet, który go udawał, chodził w sandałach.Kostium nie pokrywał całej jego postaci i te sandały żałośnie wystawały spoza niedźwiedziego uniformu.
Więcej możesz przeczytać w 22/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.