W nadchodzącym tygodniu politycy bardzo będą potrzebowali Janusza Palikota, by jeszcze skuteczniej uwiarygodnić powagę swoich politycznych aktywności. A jakie one będą? Premier RP będzie – z bezgranicznym politycznym zaangażowaniem – kibicował młodym chłopcom, którzy kopią piłkę za duże pieniądze. Donald Tusk będzie się tym również zajmował w kolejnych tygodniach, podobnie jak cały jego rząd. Gdyby nie to, że państwo polskie już zostało wykupione przez UEFA, to istniałaby poważna obawa o obronność naszego kraju. Ale cóż tam obronność czy suwerenność! Przecie nie ma nic bardziej poważnego w polskiej polityce niż Euro, dzięki temu mamy w kraju dworce, drogi i czyste toalety.
Jeszcze bardziej istotną działalnością będzie się zajmować prezes Kaczyński, który – dla dodania sobie dodatkowej powagi – lubi uprawiać politykę na świeżym powietrzu. W tym tygodniu prezes będzie się domagał „ściągnięcia wraku", bez którego – jak wiadomo – przyszłość Polski jest poważnie zagrożona. Prezes pojawi się na ulicach Warszawy w wydaniu „soft” (które wybrał na Euro), a jego ważne polityczne hasła o zdradzie, zamachu i krzywdzie, jaka wydarza się ojcu Rydzykowi, wykrzyczą jego wierny zwolennicy. Będzie to kontynuacja bardzo poważnej polityki uprawianej przez PiS od kilku lat.
Palikot jest również potrzebny, by różni politycy mogli dowieść stabilności i konsekwencji swoich poglądów. Palikot je ciągle zmienia, tymczasem inni – bynajmniej. Na jego tle taki pupil mediów Czarnecki (znany partyjny turysta), Miller (niedawno – Samoobrona), senator Romaszewski (przed Euro wspierał kibola Starucha, dziś nie pamięta, kto to jest), Tusk (dawniej liberał, dziś katolik), nie mówiąc już nic o prezesie Kaczyńskim, o którym nie wiadomo, czym nas zaskoczy każdego dnia – wszyscy oni są „stabilni światopoglądowo" niczym PRL.
Palikot służy też innym chętnie odgrywaną rolą dziecka, na której tle wyrasta imponująca dojrzałość pozostałych polityków. Na przykład Gowina. Nie ma w rządzie polityka równie dojrzałego i poważnego jak Gowin na tle Palikota. I tylko na tym tle. Bo gdyby Gowina z jego kompetencjami i średniowiecznymi poglądami przenieść do cywilizowanej Europy, nikt nie potraktowałby go poważnie.
Palikot – jak powszechnie wiadomo – otacza się ignorantami, chuliganami i – w najlepszym razie – ludźmi przypadkowymi. Innych szefów partii otacza natomiast kwiat inteligencji oraz ludzie kompetentni, wrażliwi, prawi i wierni. Palikot nie ma politycznego zaplecza. Żyje na pustyni. Na tym tle inne partie są źródłowo i docelowo związane ze swoim intelektualnym zapleczem. Współpracują z uniwersytetami, mają swoje think tanki, mądrych doradców i regularne debaty. Palikot jest tymczasem samotny, przypadkowy, jak filip z konopi.
Palikot nie ma politycznego programu, inni – jak najbardziej. Co dzień odsłaniają nam różne jego fragmenty, solidnie pracując nad ich systematyczną realizacją. Widzimy to w wypowiedziach poważnych polityków. Niesiołowski, Ziobro, Cymański, Kaczyński to chodzące broszury programowe, które dzień po dniu realizują założenia i cele swojej intelektualnej pracy politycznej
No i wreszcie – wartości. Różnica między Palikotem a pozostałymi liderami jest ta, że ten pierwszy jest nihilistą, a pozostali „poważni liderzy" służą wartościom: absolutnym, chrześcijańskim, piłkarskim, chłopskim, historycznym, narodowym, wieczystym. Ciągle o tych wartościach słyszymy. W najbliższym tygodniu wartości będą nie tylko dyskutowane, lecz także wykrzykiwane („Polska gola”, „Tusk zdrajca” „Wrak do Polski”, „Multipleks dla Rydzyka”). Na tle tej aksjologicznej powagi wszystkich polityków Palikot to błazen zwielokrotniony. I jakże wszystkim potrzebny! Dlatego wszyscy politycy kochają Palikota.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.