EUROmaniacy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Setki tysięcy ludzi w strefach kibica, a i tak się nie mieszczą. Reszta zaciska pięści przed telewizorami. Takiego szaleństwa nie było nawet w czasach szczytowej małyszomanii.
D otąd żadne widowisko sportowe nie było w stanie ściągnąć przed telewizory takich tłumów. Owszem, kiedyś był Małysz i jego wspaniałe loty, i bite dzięki nim rekordy oglądalności. W rankingu najlepiej oglądanych przez Polaków transmisji z wydarzeń sportowych pierwsze miejsce miała walka Adama Małysza o medale podczas igrzysk olimpijskich w Salt Lake City. Wtedy, w lutym 2002 r., padł rekord oglądalności. Jego skoki śledziło ponad 13 mln ludzi (wyniki oglądalności za Nielsen Audience Measurement). Po dziesięciu latach i czterech miesiącach Małyszowy rekord padł. Narodziła się nowa mania. Na euromanię zapadła już przeważająca większość Polaków. Mimo że zmiany chorobowe widać szczególnie wyraźnie w centrach wielkich miast gospodarzy mistrzostw Europy w piłce nożnej, to wirus futbolowej gorączki rozprzestrzenia się po całym kraju, a przenoszony jest poprzez transmisje telewizyjne.

Mecz Polska – Rosja oglądało średnio 14,7 mln widzów. To oznacza, że przed telewizorem siedziało ponad 41 proc. wszystkich Polaków w wieku od czterech do 100 lat i aż 82 proc. wszystkich, którzy w tym czasie w ogóle mieli włączony telewizor. Ze spotkaniem naszej reprezentacji z Grecją było podobnie. Wprawdzie przeciętna widownia całego meczu była niższa, to jednak i tak wyższa niż jakiegokolwiek wcześniej transmitowanego przez nasze stacje widowiska sportowego.

Jeszcze parę dni przed początkiem mistrzostw eurosceptyków było mnóstwo. Ba, gdy rano 8 czerwca pojawiłam się w pracy w koszulce reprezentacji Polski, koledzy prawie odmówili wyjścia ze mną, „kibolką”, na papierosa. Wtedy jeszcze uważali taki strój za szczyt obciachu. Parę godzin później nie tylko ja, ale całe miasto było biało-czerwone i to ludzie odziani w barwy inne niż narodowe czuli się idiotycznie (jak mój redakcyjny kolega).

Zmiana w naszym postrzeganiu tych mistrzostw dokonywała się z dnia na dzień. Ci, którzy wcześniej brzydzili się piłką, teraz, szczęściarze, machają szalikami na stadionach, reszta w gigantycznych, mieszczących od kilkudziesięciu do 100 tys. ludzi strefach kibica, na ulicach i przed telewizorami. Wrzasków nikt się nie wstydzi.
Więcej możesz przeczytać w 25/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.