Czy to już czas na goodbye, Janusz? Dopiero co lider Ruchu swojego nazwiska nie mógł się zdecydować, czy woli być premierem, czy prezydentem. I ogłaszał, że nie może przyjąć walących do niego drzwiami i oknami zawiedzionych posłów PO, by nie doprowadzić do przyspieszonych wyborów. A tu najnowszy sondaż CBOS pierwszy raz od wyborów pokazuje, że jego partia nie weszłaby nawet do Sejmu. Za wcześnie jednak, by ogłaszać, że Janusz Palikot dołączył do grona politycznego planktonu – to dopiero jeden sondaż. Jeszcze kilka miesięcy temu, w tym samym badaniu, z wynikiem 4 proc. pod progiem wyborczym znalazł się SLD. Wtedy to Palikot nie dowierzał i triumfował. Dziś jednak sytuacja się odwraca. To w dużej mierze efekt konsekwentnej polityki Leszka Millera i utrwalania lewicowego wizerunku Sojuszu. Z tym właśnie Palikot ma problem największy. Nikt nie wierzy w jego socjalizm. Malowany lis, polityczny kameleon – od takich porównań Palikot ucieka w happeningi. Jednak to paliwo się kończy, a kolejne akcje posła szokują coraz mniej. Palikotowi wciąż nie udało się pokazać, że reprezentuje poważną opozycję. Ani przekonująco odpowiedzieć na pytanie, do kogo i o czym zamierza mówić. Czy do młodzieży, która chce legalnie zapalić jointa, czy do bezdomnych matek, które były gwiazdami jego pierwszomajowego kongresu? Coraz więcej jest na rzeczy w postrzeganiu Ruchu jako „miejskiej Samoobrony” – tworu, który zabłysnął w jednych wyborach, by zgasnąć w kolejnych. Mnożą się problemy, nie ma ludzi, rosną długi. Słabość ugrupowania pokazuje też ostatnia inicjatywa – wotum nieufności dla ministra rolnictwa. Okazuje się, że RP nie jest w stanie zogniskować pozostałej opozycji wokół swojego wniosku. Ale to jeszcze nie czas na skreślanie Palikota, w końcu nie ma drugiego tak nieprzewidywalnego polityka.
Więcej możesz przeczytać w 26/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.