NFZ odstąpi od drakońskich kar dla lekarzy, lekarze zakończą receptowy protest, a pacjenci będą nadal źle i drogo leczeni.
Andrzej Maciejak jest lekarzem rodzinnym w Mielcu. Codziennie przyjmuje dziesiątki pacjentów. Wypisuje dziesiątki recept. Na gardło, ucho, spuchnięty palec. Wypisuje zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą i przysięgą Hipokratesa. No i oczywiście kontraktem z NFZ, który w imieniu przychodni podpisuje co roku. I tu jest kłopot. Bo wiedza i przysięga doktora Maciejaka od stycznia tego roku mocno rozjechały się z kontraktem. Przychodzi pacjent z – dajmy na to – wysoką gorączką i bólem gardła. Lekarz bada, zagląda do gardła. Angina. Z pełnym przekonaniem wypisuje antybiotyk, oczywiście ze zniżką. A potem zastanawia się, czy kontrolerzy z NFZ w ciągu kilku dni znajdą błąd w jego recepcie i ukarzą, nakazując zwrócić koszty leku. – Zgodnie z przepisami powinienem człowieka zbadać, stwierdzić, że ma anginę, dać lek przeciwgorączkowy i odesłać do domu, zlecając wymaz z gardła. Przyjąć kolejny raz, gdy wynik wymazu gotowy, i dopiero przepisać antybiotyk ze zniżką. Bo muszę udowodnić NFZ, że podałem lek na to konkretne schorzenie, spowodowane tymi konkretnymi drobnoustrojami. Zajrzenie choremu do gardła i zmierzenie mu gorączki to może nie być wystarczający dowód – tłumaczy Maciejak.
Więcej możesz przeczytać w 27/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.