Zapachniało skandalem, bo za radykalizacją metod ściągania haraczu na media publiczne stanął minister finansów Jacek Rostowski. Potem premier wszystko odkręcił i obiecał, że abonament zlikwiduje. Nie pierwszy raz obiecał.
Dzwonek do drzwi. – Kto tam? – pytam. – Z poczty – słyszę odpowiedź. Otwieram. Mężczyzna w granatowym mundurku wchodzi do mieszkania. – Telewizor pani ma? – pyta. – Nie, nie oglądam – mówię. Pocztowiec nie daje za wygraną. – Sprawdzimy. O, a radyjko to czyje? Nie działa? Nieważne, kara i tak się należy. Policzmy… – pocztowiec wyciąga kalkulator, ja budzę się przestraszona… Tylko głupi sen? Niekoniecznie. Wizyty pocztowych „szpicli” w każdej chwili może się spodziewać dwie trzecie Polaków, bo tylu z nas nie płaci abonamentu. Władze telewizji tak długo lamentowały nad katastrofalną sytuacją finansową spółki, że udało im się skłonić Ministerstwo Finansów, Pocztę Polską i fiskus do działania. Poczta i urzędy skarbowe postraszyły, że w końcu dobiorą się do skóry abonamentowym dłużnikom. Kontrolerzy jeszcze na dobre nie ruszyli w Polskę, a już zawrzało. Pierwsi larum podnieśli listonosze. – Ludzie mają do nas zaufanie. Powierzają nam pieniądze, przesyłki, a często swoje historie. Na wsi listonosz jest przecież drugi po księdzu. Teraz ma być kapusiem? Nie ma mowy. Bardziej krzepcy obywatele jeszcze gotowi spuścić nam za to łomot – mówi Piotr Saugut ze związku zawodowego listonoszy, który w tej sprawie wysłał do zarządu poczty oficjalny protest. Listonosze więc odetchnęli z ulgą. To nie na nich spadnie obowiązek szpiegowania potencjalnych dłużników. Zajmą się tym specjalnie oddelegowani pracownicy spółki.
Więcej możesz przeczytać w 27/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.