Rekonstrukcja rządu odbędzie się nieomal automatycznie w momencie wejścia w życie ustawy o działach, kiedy nastąpi zmiana w sposobie zarządzania państwem
Rekonstrukcja rządu? Dlaczego nie? Miała przecież nastąpić już w pierwszą rocznicę powstania gabinetu. Wspominano o niej także w grudniu ubiegłego roku, kiedy przygotowywano się do wejścia w życie ustawy o działach administracji rządowej.
Wypowiedzi naszego koalicjanta od dłuższego już czasu charakteryzują się podkreślaniem dystansu wobec niektórych posunięć rządu. Obwinianie ministrów AWS o nieskuteczność jest od czasu do czasu urozmaicane żądaniem odwołania tej lub innej osoby z pełnionej funkcji. Przodują w tym zwłaszcza szef partii i przewodniczący klubu poselskiego. W ubiegłym tygodniu Unia Wolności zażądała rekonstrukcji całego gabinetu.
Słuchając tych wypowiedzi, można odnieść wrażenie, że naszym partnerom nie zależy na utrzymaniu koalicji; wręcz przeciwnie, szukają oni możliwości stworzenia innego układu w parlamencie. Powodem takiego postępowania jest zapewne brak zgody tej partii na odgrywanie drugoplanowej roli w koalicji. A przecież wynika ona z prostej arytmetyki wyborczej. Być może jest to także swego rodzaju "ucieczka do przodu", próba odgrywania roli lepszej, bardziej odpowiedzialnej części rządu, która przyczyniła się jedynie do sukcesów gabinetu Jerzego Buzka. Ciągłe powtarzanie tych samych oskarżeń wobec tych samych polityków AWS prowadzi w końcu do ich dyskredytacji. Ale może o to chodzi? Polska końca lat 90. nie jest już krajem grubej kreski i "okrągłego stołu". Ciągłe uciekanie od odpowiedzialności za niezbędne reformy państwa donikąd nas nie prowadzi. A ten rząd zdecydował się w chwili zaprzysiężenia podjąć wyzwanie reform, chociaż większość z nas zdawała sobie sprawę, że ich wprowadzanie nie przysporzy nam popularności.
Wracając do rekonstrukcji rządu. Odbędzie się ona w sposób nieomal automatyczny w momencie wejścia w życie ustawy o działach, kiedy nastąpi zmiana w sposobie zarządzania państwem. Obecnie struktura zbudowana jest z powoływanych z mocy ustawy ministerstw. Zmiana polega na wyodrębnieniu w strukturze administracji centralnej 28 działów, które decyzją premiera będą przydzielane poszczególnym ministrom. Przyrównywano to już do układanki z klocków Lego. Zakładamy powstanie piętnastu ministerstw, a od premiera zależeć będzie, ile działów zostanie im przypisane. Liczba ministerstw i urzędów centralnych zatem znacznie się zmniejszy. Zmiany te miały być wprowadzone już 1 stycznia tego roku, ale na prośbę naszych koalicjantów termin wejścia w życie ustawy został przesunięty o trzy miesiące. Dlatego dziwią mnie dochodzące ze strony Unii Wolności głosy o konieczności jak najszybszej rekonstrukcji gabinetu i wymianie ministrów, skoro ci sami politycy doprowadzili do jej odroczenia. Może to sugerować, że UW chce w oczach opinii publicznej uchodzić za jedynego autora usprawnienia i "odchudzenia" administracji rządowej.
Tymczasem zamiast kontrowersyjnych wypowiedzi przed kamerami potrzebne są ostateczne decyzje w sprawie kompetencji poszczególnych urzędów, liczby ministerstw i przypisanych ministrom działów. Szczególnie ważne będzie określenie funkcji, jaką w strukturze gabinetu powinny pełnić takie urzędy, jak Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji czy Ministerstwo Finansów. Gdzie powinien powstawać budżet państwa? Co zrobić z nadmiernym rozrostem KPRM, która coraz bardziej przypomina dawny URM? Które ministerstwa i urzędy centralne zlikwidować, a które utrzymać? Struktura administracyjna nadzorująca sport chyba nigdzie na świecie nie istnieje samodzielnie. Może wzorem RFN przenieść ją do resortu spraw wewnętrznych? Podobny los powinien - jak mi się wydaje - spotkać urzędy i agencje rządowe powołane przez poprzednie rządy, na których utrzymanie łożą wszyscy podatnicy. Turystyka, będąca działalnością stricte gospodarczą, powinna się znaleźć w zakresie kompetencji ministra gospodarki. Z kolei kultura winna istnieć jako osobne ministerstwo, czego przykład dają nam kraje Unii Europejskiej. Integracją europejską dalej powinien kierować premier rządu.
Przykładem funkcjonowania ministerstwa, na które składa się kilka działów, jest mój resort. W MSWiA znajdują się obecnie: sprawy wewnętrzne, administracja, wyznania i budownictwo. Wydaje się zatem logiczne, że mieszkalnictwo i rozwój miast powinny trafić do MSWiA. Z kolei działy administracji i spraw wewnętrznych są z sobą już na tyle powiązane, że trudno byłoby je rozdzielić. Szefowi MSWiA podlega bowiem zarówno policja, jak i odpowiedzialni za bezpieczeństwo obywateli wojewodowie.
Nie możemy zapominać, że konieczność rekonstrukcji administracji centralnej wynika bezpośrednio z reformy samorządowej. Musi być po prostu mniej państwa na górze, mniej spraw podejmowanych za biurkiem w Warszawie, w ministerstwie, a więcej w gminie i powiecie. Myślę, że będą to nie tylko lepiej zainwestowane pieniądze, ale i lepszy nadzór nad daną decyzją. Z kolei odchudzona administracja centralna będzie znacznie mniej niż dotychczas kosztowała budżet państwa, a jej przebudowa pozwoli na sprawniejsze działanie rządu w przyszłości.
Rzeczą najważniejszą jest jednak nadanie Radzie Ministrów całkiem nowego stylu prowadzenia prac. Nie może być ona mikroparlamentem obradującym kilkanaście godzin w tygodniu, lecz winna się stać niedużym gronem bardzo sprawnie podejmującym decyzje.
Wypowiedzi naszego koalicjanta od dłuższego już czasu charakteryzują się podkreślaniem dystansu wobec niektórych posunięć rządu. Obwinianie ministrów AWS o nieskuteczność jest od czasu do czasu urozmaicane żądaniem odwołania tej lub innej osoby z pełnionej funkcji. Przodują w tym zwłaszcza szef partii i przewodniczący klubu poselskiego. W ubiegłym tygodniu Unia Wolności zażądała rekonstrukcji całego gabinetu.
Słuchając tych wypowiedzi, można odnieść wrażenie, że naszym partnerom nie zależy na utrzymaniu koalicji; wręcz przeciwnie, szukają oni możliwości stworzenia innego układu w parlamencie. Powodem takiego postępowania jest zapewne brak zgody tej partii na odgrywanie drugoplanowej roli w koalicji. A przecież wynika ona z prostej arytmetyki wyborczej. Być może jest to także swego rodzaju "ucieczka do przodu", próba odgrywania roli lepszej, bardziej odpowiedzialnej części rządu, która przyczyniła się jedynie do sukcesów gabinetu Jerzego Buzka. Ciągłe powtarzanie tych samych oskarżeń wobec tych samych polityków AWS prowadzi w końcu do ich dyskredytacji. Ale może o to chodzi? Polska końca lat 90. nie jest już krajem grubej kreski i "okrągłego stołu". Ciągłe uciekanie od odpowiedzialności za niezbędne reformy państwa donikąd nas nie prowadzi. A ten rząd zdecydował się w chwili zaprzysiężenia podjąć wyzwanie reform, chociaż większość z nas zdawała sobie sprawę, że ich wprowadzanie nie przysporzy nam popularności.
Wracając do rekonstrukcji rządu. Odbędzie się ona w sposób nieomal automatyczny w momencie wejścia w życie ustawy o działach, kiedy nastąpi zmiana w sposobie zarządzania państwem. Obecnie struktura zbudowana jest z powoływanych z mocy ustawy ministerstw. Zmiana polega na wyodrębnieniu w strukturze administracji centralnej 28 działów, które decyzją premiera będą przydzielane poszczególnym ministrom. Przyrównywano to już do układanki z klocków Lego. Zakładamy powstanie piętnastu ministerstw, a od premiera zależeć będzie, ile działów zostanie im przypisane. Liczba ministerstw i urzędów centralnych zatem znacznie się zmniejszy. Zmiany te miały być wprowadzone już 1 stycznia tego roku, ale na prośbę naszych koalicjantów termin wejścia w życie ustawy został przesunięty o trzy miesiące. Dlatego dziwią mnie dochodzące ze strony Unii Wolności głosy o konieczności jak najszybszej rekonstrukcji gabinetu i wymianie ministrów, skoro ci sami politycy doprowadzili do jej odroczenia. Może to sugerować, że UW chce w oczach opinii publicznej uchodzić za jedynego autora usprawnienia i "odchudzenia" administracji rządowej.
Tymczasem zamiast kontrowersyjnych wypowiedzi przed kamerami potrzebne są ostateczne decyzje w sprawie kompetencji poszczególnych urzędów, liczby ministerstw i przypisanych ministrom działów. Szczególnie ważne będzie określenie funkcji, jaką w strukturze gabinetu powinny pełnić takie urzędy, jak Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji czy Ministerstwo Finansów. Gdzie powinien powstawać budżet państwa? Co zrobić z nadmiernym rozrostem KPRM, która coraz bardziej przypomina dawny URM? Które ministerstwa i urzędy centralne zlikwidować, a które utrzymać? Struktura administracyjna nadzorująca sport chyba nigdzie na świecie nie istnieje samodzielnie. Może wzorem RFN przenieść ją do resortu spraw wewnętrznych? Podobny los powinien - jak mi się wydaje - spotkać urzędy i agencje rządowe powołane przez poprzednie rządy, na których utrzymanie łożą wszyscy podatnicy. Turystyka, będąca działalnością stricte gospodarczą, powinna się znaleźć w zakresie kompetencji ministra gospodarki. Z kolei kultura winna istnieć jako osobne ministerstwo, czego przykład dają nam kraje Unii Europejskiej. Integracją europejską dalej powinien kierować premier rządu.
Przykładem funkcjonowania ministerstwa, na które składa się kilka działów, jest mój resort. W MSWiA znajdują się obecnie: sprawy wewnętrzne, administracja, wyznania i budownictwo. Wydaje się zatem logiczne, że mieszkalnictwo i rozwój miast powinny trafić do MSWiA. Z kolei działy administracji i spraw wewnętrznych są z sobą już na tyle powiązane, że trudno byłoby je rozdzielić. Szefowi MSWiA podlega bowiem zarówno policja, jak i odpowiedzialni za bezpieczeństwo obywateli wojewodowie.
Nie możemy zapominać, że konieczność rekonstrukcji administracji centralnej wynika bezpośrednio z reformy samorządowej. Musi być po prostu mniej państwa na górze, mniej spraw podejmowanych za biurkiem w Warszawie, w ministerstwie, a więcej w gminie i powiecie. Myślę, że będą to nie tylko lepiej zainwestowane pieniądze, ale i lepszy nadzór nad daną decyzją. Z kolei odchudzona administracja centralna będzie znacznie mniej niż dotychczas kosztowała budżet państwa, a jej przebudowa pozwoli na sprawniejsze działanie rządu w przyszłości.
Rzeczą najważniejszą jest jednak nadanie Radzie Ministrów całkiem nowego stylu prowadzenia prac. Nie może być ona mikroparlamentem obradującym kilkanaście godzin w tygodniu, lecz winna się stać niedużym gronem bardzo sprawnie podejmującym decyzje.
Więcej możesz przeczytać w 8/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.